Okruch dnia chwilę z całego roku wyciętą
wstawia jak diament w pierścionek pamięci.
Gdy usiadła na skraju polany
otulona chustą natury
zanurzona w cierpliwość krzewów.
Za zasłoną wysmukłych suchych traw
bezpieczna.
Narysowała tylko kilka kresek.
Uwagę jej odwrócił słodkich myśli szum
trzepot skrzydeł pszczół.
I tylko ta chwila krótka tajemna
jak wieczność.
Harmonia zmysłów
A szósty zmysł jak kot ułożył się
przy niej i wygrywał ciche mruczando.
Nawet myszołowaty jak posążki
znieruchomiały na lipie spróchniałej.
Tylko ta chwila.
Potem już odfrunęły.
Ich krzyk i nieba granat
czas odlotów wywróżył.
Barbara Grützmacher
Nie wiadomo
Nie wiadomo skąd się zjawił.
Niewyobrażalny, a wyczuwam go.
Dziwne mam z nim relacje.
Wiem - nie tylko mnie nachodzi.
Czy to senna mara, przestroga?
Nie zgłębisz tego - jest i już.
Przy nim o spokoju - mowy nie ma.
Stygmatem dziwnego cierpienia zaznacza.
Tetmajera - gorzką trucizną "Ironii" nasączył.
Malczewskiego - był panią Śmiercią - litościwą.
Miłosz, Herbert - jakoś sobie go obłaskawili.
Przyzwyczajam się - żyć z nim w zgodzie.
Może - jak anioł jest przy mnie.
Może - niejedną z Muz.
Albo - sumieniem.
A poeci zwą go - Daimoion