Dzień był krótszy
Słońce coraz niżej kłaniało się
zagonom kapusty
- Gorki drutuje blaszoki lutuje
- Skocz na pole i przywołej druciorza
zadysponowała babka
Próg przekroczył wielki chłop
z kręgiem drutu na ramieniu
a na drugim z torbą
z grubo tkanego płótna
- Niech bedzie pochwolony …
Omiótł wzrokiem izbę
stanął naprzeciw jej kąta ze świętym obrazem
przeżegnał się jakoś inaczej
Umknęłam spod pieca
na ręce babki
mój towarzysz buro - czarny kot
- pod łóżko
Błyskał tam przerażonymi ślepkami
Odwijany drut z koła
stał się jednak pokusą do zabawy
- Skąd jesteście
zagadnął dziadek gawędziarz
Przybysz odchylił głowę od roboty
W czarnych oczach dostrzegłam strach
nabrałam odwagi
nie muszę się go bać
on boi się mojego dziadka
Nie wiem czy dobrze pamiętam
czy naprawdę przez izbę przeleciał szept
- Spod Przemyśla
Słyszałam tę nazwę często
rankami starzy mówili
Znowuj szli ci łot Przemyśla
na Dukle i Widyń
- Wróce tu z wiesno
łostańcie z Bogiym
- Idźcie z Bogiym
Jego dłoń i dziadka
połączyły się w geście dawania – brania
Ubrał ciężki płaszcz
Zauważyłam jego przód rudo-srebrzysty
i czarny tył
jak u mojego kota
- Gorki drutuje
doleciał głos zza węgła
Nakreśliła babka w jego kierunku
znak krzyża na drogę
- To Rusin szepnął dziadek
- Może i Rusin
ale sprawiedliwie na chlyp zarobio
Niech wroco tu w spokoju
za pół roku
Ale nie pojawił się
- Może że Stalin łumar
a może już siedzi we Widniu
dociekał dziadek
A ja dojrzałam przez okno
na błotnistej drodze
wielkiego kota w butach
4 grudnia 2016 r.