Ciężarne kutry
wracają do portu
kołyszą się między falami
w drodze do brzegu
Eskadra mew
o oczach bazyliszka
gotowa do krwiożerczego ataku
Woda syczy
mści się
uderza o brzeg
spycha na ląd
mewie pióra
rozsiane po piachu
Znieruchomiały sosny
dostojne strażniczki
najwierniejsze z wiernych
Słońce pochyla się
nisko nad horyzontem
zanurza się w głębię
maluje kolejny obraz
wieczności natury
Na falochronie
zahipnotyzowane mewy
oddają hołd
tajemniczej toni