Moja prababcia Józefa Adamska urodzila sie w dniu 20 grudnia 1867r. w polozonej w odleglosci okolo 14 kilometrów na wschód od Kutna miejscowosci Wyrów. Jej rodzicami byli: Józef Adamski i Antonina z Bieleckich. Miala troje rodzenstwa: Antonine, Jadwige i Wawrzynca. Skromna sytuacja materialna rodziny spowodowana rychla smiercia ojca doprowadzila do tego, ze Józefa bardzo mlodo (16-18 roku zycia) wyszla za maz za zamoznego wdowca Tadeusza Luczaka z Lowicza, posiadajacego jednego syna. W malzenstwie tym urodzily sie dwie córki: Maria - w dniu 14 maja 1891r.( moja babcia) oraz Stanislawa w 1894r. Po 1895r. wraz z dziecmi udali sie w daleka podróz do Odessy. Tam po kolejnej awanturze rodzinnej Tadeusz Luczak pozostawil zone z córkami, a sam z synem powrócil do kraju. Józefa wraz z dziecmi na krótki czas poszla w jego slady, po czym jak okazalo sie, ze dalsze wspólne pozycie malzonków jest niemozliwe postanowila udac sie w poszukiwaniu srodków utrzymania na Daleki Wschód. Do prababci Józefy dolaczyli siostra Antonina oraz brat Wawrzyniec. Razem pojechali do miejscowosci Hailar, obecnie polozonej na terenie Mongolii. Tam do Józefy Luczak dotarla wiadomosc o smierci jej meza Tadeusza, zostala wiec wdowa.
W Hailarze prababcia zarabiala na utrzymanie swoje i dzieci prowadzac jadlodajnie, w której stolowali sie zatrudnieni przy budowie kolei transsyberyjskiej robotnicy oraz zolnierze rosyjscy ze stacjonujacej tam jednostki wojskowej. Jednym ze stolowników byl zawodowy zolnierz Pawel Georgijewicz Bogdanow, który wkrótce zostal drugim mezem Józefy Luczak. Rodzinie zaczelo sie powodzic dobrze, jednak czesto ze wzgledu na profesje meza musieli zmieniac miejsce zamieszkania. Najpierw nastapilo sluzbowe przeniesienie do Dairen (obecnie Tailen), a potem do Port Artur nad Morzem Zóltym na Pólwyspie Liaotanskim. W jednym z tych miast urodzila sie w 1901r. córka Anna.
Nastepnie rodzina Bogdanow zamieszkala we Wladywostoku nad Morzem Japonskim, gdzie w dniu 2 sierpnia 1907r. urodzila sie córka Eugenia. Kolejnym miejscem pobytu Bogdanowów stal sie Harbin. Do tego miasta przeniosla sie takze z Hailaru siostra Józefy – Antonina. Tutaj wyszla ona za maz za Polaka o nazwisku Gryz. Gryzowie doczekali sie urodzenia trzech synów: Józefa, Franciszka i Stanislawa. Po smierci pierwszego meza Antonina wyszla ponownie za maz za Zawadzkiego. W malzenstwie tym przyszla na swiat córka Anna, zwania Niusia. Antonina Gryz-Zawadzka zmarla w Harbinie. O losach rodziny Gryz wiadomosci sa nikle. Anna-Niusia Zawadzka przyjechala do Polski. Tutaj wyszla za maz za Stanislawa Zeleznickiego. Oboje zamieszkali w Kutnie. Mieli dwóch synów: Floriana, który przez jakis czas mieszkal w Bydgoszczy (odwiedzal moich rodziców), rozszedl sie z zona, z która mial córke oraz Mieczyslawa – jego jedyna córka byla stomatologiem.
Brat Józefy Luczak-Bogdanow – Wawrzyniec Adamski bral slub w Harbinie, ale mieszkal i pracowal w Hailarze, tam tez zmarl. Mial dwóch synów, ale o ich losach nic nie wiadomo. W czasie pobytu w Harbinie Józefa Bogdanow wraz z mezem sprowadzili do Chin swoja matke i zarazem tesciowa A. Adamska ( w domu Bielecka), ale czula sie ona tutaj zle i wkrótce powrócila do Polski.
W 1909r. najstarsza córka Józefy – Maria Luczak (moja babcia) wyszla za maz za powracajacego z niewoli japonskiej Józefa Drobyszewskiego. Ten ostatni urodzil sie w dniu 19 marca 1881r. we wsi Uchow kolo Homla w Guberni Mohylewskiej (obecnie Bialorus). Okolo 1900r. zostal on powolany do sluzby w rosyjskiej marynarce wojennej. Sluzyl we Flocie Baltyckiej na pancerniku „Kniaz Rurik". Nastepnie po jej przetransportowaniu na Daleki Wschód wzial on udzial w wojnie rosyjsko-japonskiej. Statek zostal storpedowany przez Japonczyków podczas slynnej bitwy jaka rozegrala sie w poblizu wyspy i ciesniny Tsushima (Cuszima) na Morzu Japonskim w 1905r. Po zatopieniu „Rurika" Józef Drobyszewski zostal wylowiony z morza i trafil na okres 26 miesiecy do japonskiej niewoli, która wspominal jako dluzsze wakacje. W czasie drogi powrotnej z niewoli do Uchowa zatrzymal sie w Harbinie u swoich znajomych panstwa Tracewskich, w których domu bywala Józefa Luczak-Bogdanow z córkami. Miedzy najstarsza z nich Maria, a bylym jencem nawiazala sie nic sympatii, co zaowocowalo malzenstwem. W taki oto sposób Józef Drobyszewski zostal moim dziadkiem.
Dziadek Józef pracowal w Harbinie na kolei, na stanowisku elektromechanika. Jego zarobki wystarczaly na utrzymanie na godziwym poziomie wielodzietnej rodziny i odkladanie oszczednosci na podróz do Polski. Po roku malzenstwa w dniu 21 czerwca 1910r. urodzil sie Drobyszewskim syn Piotr, a potem jeszcze dalszych czworo dzieci: 1 marca 1912r. – córka Eleonora (moja mama), nastepnie 4 grudnia 1914r. - córka Maria, 20 wrzesnia 1916r. - syn Boleslaw i 4 grudnia 1921r. - córka Józefa.
Babcia Maria zajmowala sie wychowaniem pociech oraz prowadzeniem domu. Gdy dzieci wkraczaly w siódmy rok zycia rozpoczynaly nauke w szkole podstawowej. Najstarszy syn Piotr po ukonczeniu tej ostatniej, w roku szkolnym 1922/1923 uczeszczal do pierwszej klasy Prywatnego Gimnazjum Humanistycznego im. H. Sienkiewicza znajdujacego sie w Harbinie przy ul. Bolszoj (obok kosciola polskiego) i otrzymal promocje do klasy drugiej (mam zaswiadczenie podpisane przez dyrektora Gimnazjum Stanislawa Janiszewskiego i potwierdzone przez delegata do sprawa repatriacji z Mandzurii Pana Symonidesa). Córka Eleonora zaliczyla w Harbinie piata, a natomiast jej siostra Maria trzecia klase szkoly podstawowej. Tak konczyl sie etap zycia rodziny Drobyszewskich w Harbinie. Po latach przygotowan zdecydowali sie oni wyruszyc w droge do Polski. Dobiegal wówczas konca 1923r.
Druga córka Józefy Luczak – Stanislawa rozpoczela prace zarobkowa w drukarni, w Harbinie, w której wczesniej na stanowisku kierownika zatrudniony zostal jej ojczym Pawel Bogdanow. Stanislawa poznala w miejscu pracy Rosjanina, Wasyla Nikulina. Pomimo ogromnych trudnosci i sprzeciwów czynionych ze strony matki, Stanislawa i Wasyl wzieli slub w cerkwi. Po uplywie dluzszego czasu przyszly na swiat ich dzieci: syn Wiktor oraz córki Olga i Antonina (Lala). Nie tak predko, bo dopiero podczas slubu swojego brata Wawrzynca Józefa Luczak pogodzila sie z córka i zieciem. Wasyl Nikulin czesto zmienial zatrudnienie, kazdorazowo awansujac. Jeszcze w Chinach doszedl do stanowiska naczelnika kolei na stacji kolo Wladywostoku. Potem przez jakis czas Nikulinowie zamieszkiwali w Kanczendzy. Kiedy we wrzesniu 1924r. zawarto porozumienie rosyjsko-japonskie na mocy, którego na kolei nie mogli byc zatrudniani Polacy, a w nastepnych latach Japonczycy na terenie Mandzurii utworzyli zalezne od siebie panstwo Mandzukuo (1932r.), rodzina Nikulinów wyjechala do Moskwy. Wasyl zajmowal tam wysokie stanowisko partyjne w WKP(B). Prawdopodobnie syn Stanislawy i Wasyla – Wiktor byl autorem ksiazki historycznej , która byla w posiadaniu rodziny, ale potem zaginela. O dalszych losach Nikulinów niewiele wiadomo. W zbiorach rodzinnych zachowal sie list pisany po rosyjsku przez Stanislawe (olówkiem) do swojej mamy Józefy Luczak, w którym skarzyla sie, ze nie otrzymala zadnej wiadomosci od swej przyrodniej siostry Gieni, podczas gdy kolezanka tej ostatniej Niura odzywala sie korespondencyjnie z Szanghaju, Dairenu i Hongkongu. List pisany byl w czasie, gdy Eugenia w grupie polskich sierot podrózowala do Polski czyli w drugiej polowie 1922r.
Córka Józefy Luczak z drugiego malzenstwa – Anna Bogdanow po ukonczeniu szkoly sredniej w Harbinie rozpoczela prace na kolei wschodnio-chinskiej. Tam zapoznala Polaka, Stanislawa Niedziólke urodzonego w 1891r. w Siedlcach lub okolicy, który pelnil sluzbe w wojsku rosyjskim na Dalekim Wschodzie, po jej zakonczeniu trafil do osrodka polonijnego w Harbinie. Okolo 1920r. Anna i Stanislaw zawarli zwiazek malzenski, a w 1921r. urodzila sie im córka Stefania. Okolo 1923r. rodzina Niedziólków powrócila do Polski, do Siedlec. Zamieszkali w swiezo nabytym domu przy ul. Lukasinskiego. W dniu 12 stycznia 1924r. w Siedlcach urodzil im sie syn Henryk .
Anna Niedziólka juz po II wojnie swiatowej przez kilka lat zyla sparalizowana. Opiekowal sie nia malzonek Stanislaw, a po powrocie do Polski, takze matka Józefa Luczak-Bogdanow. Anna zmarla w dniu 4 pazdziernika 1951r. w Siedlcach, majac zaledwie 50 lat. Córka Anny – Stefania po ukonczeniu szkoly sredniej wyszla za maz za prawnika, Jana Budyte i razem zmienili nazwisko na Brolscy. Jan po II wojnie swiatowej pracowal w centralnej administracji panstwowej i oboje zamieszkiwali w Warszawie. Byli bezdzietni. Stefania od czasów wojny i okupacji chorowala na gruzlice. Po wieloletnim leczeniu zmarla w dniu 21 czerwca 1967r. Drugie dziecko Anny – Henryk Niedziólka w czasie II wojny swiatowej podczas próby rozbrojenia niewypalu jako kilkunastoletni chlopak stracil oko. Dzialal tez wówczas w polskim ruchu oporu. Po wojnie za przynaleznosc do Armii Krajowej zostal aresztowany i w latach 1946-1949 przebywal w wiezieniu w Siedlcach. Wladze komunistyczne przygotowywaly mu sprawe polityczna przed Wojskowym Sadem Rejonowym. Adwokat siedlecki Pan Rola polecil Niedziólkom jako obronce mecenasa z Lublina Pana Buczynskiego ( jego zona Ziuta byla tancerka), który doprowadzil do uwolnienia Henryka od winy i kary. Ten ostatni przez cale swoje zycie mieszkal i pracowal w Siedlcach. Z pierwszego malzenstwa z Alina mial córke Jolante, która jest lekarzem i mieszka na Mazurach. Drugie malzenstwo z Zofia przetrwalo do smierci Henryka Niedziólki czyli do dnia 14 lutego 1998r. Z tego zwiazku urodzila sie córka Ewa, nauczycielka jezyka niemieckiego, zamezna, posiada dwóch synów. Ewa z mezem zamieszkala w Siedlcach, w odremontowanym domu po dziadkach.
Okolo 1910/1911r. po dluzszej chorobie zakonczyl zycie Pawel Bogdanow, drugi maz prababci Józefy. Bardzo pogorszylo to sytuacje materialna rodziny, która zmuszona jest do zamiany duzego mieszkania w bogatej dzielnicy harbinskiej „Przystan", gdzie korzystano z uslug chinskiego sluzacego, na duzo mniejsze polozone w ubogiej dzielnicy „Stary Harbin". Wdowa wyprzedala tez wiele wartosciowych rzeczy i przedmiotów po to, aby móc utrzymac kilkuosobowa rodzine, na która skladaly sie, poza matka: dwie córki – Anna i Eugenia oraz siostra Józefy - Antonina Gryzowa. Obydwie dorosle kobiety zarabialy na zycie trudniac sie wypiekiem przeznaczonego na sprzedaz ciasta. Po pewnym czasie Józefa Luczak-Bogdanow zostala zatrudniona w szkole polskiej w Harbinie i mogla wraz z rodzina zamieszkac w budynku szkolnym. W tym czasie w Harbinie wybuchla epidemia cholery i na nia zapadla takze maloletnia Gienia. Tylko dzieki troskliwej opiece najblizszych oraz darowanym lekom udalo sie ja doprowadzic do zdrowia. W okresie, kiedy rodzinie zaczelo sie powodzic lepiej pod wzgledem materialnym prababcia Józefa odwiedzila bliskich w Polsce, ale w rodzinnym Wyrowie nie byla serdecznie przyjmowana, chociaz wczesniej wspomagala krewnych.
W sierpniu 1922r. Japonczycy zorganizowali transport dzieci polskich (sierot lub pólsierot) z Dalekiego Wschodu do Polski. Korzystajac z okazji prababcia Józefa postanowila wyslac pietnastoletnia Eugenie do kraju. Podczas podrózy opieke nad maloletnia sprawowal znajomy rodziny, który byl jednoczesnie kierownikiem transportu. Trasa wiodla z Harbina pociagiem do Wladywostoku, nastepnie statkiem przez Morze Japonskie do zachodnio-japonskiego portu Tsuruga, potem koleja do Osaki, skad po tygodniowym pobycie pociagiem do Kobe. Tutaj nastapila przesiadka na japonski statek „Atsuta Maru" i pozegnanie z Chinami i Japonia. Droga morska wiodla przez morza: Zólte, Wschodniochinskie i Poludniowochinskie do Hongkongu, a potem Singapuru. Stad nastapil rejs przez Ocean Indyjski, wyspe Cejlon z Kolombo, Morze Czerwone, Kanal Sueski, Morze Sródziemne z kilkudniowym pobytem w Marsylii. Nastepnie statek poplynal przez Ciesnine Gibraltarska i Ocean Atlantycki do Londynu. Rejs trwal w sumie 3 miesiace. Po kilkudniowym pobycie w stolicy Wielkiej Brytanii nastapila przesiadka na maly statek, który doplynal do Gdanska. Ostatni etap do Warszawy odbywal sie pociagiem. Podróz – powrót do Polski opisala ciocia Gienia w pieknym opowiadaniu pt. Sainara Mandzuria wydanym w zbiorze wspomnien pt. Okruchy zycia w 2004r. Bylo to poklosie konkursu zorganizowanego przez Dom Pomocy Spolecznej „Kalina" w Lublinie. Za to opowiadanie Eugenia Bogdanow otrzymala pierwsza literacka nagrode. W domu opieki ciocia Gienia spedzila ponad 20 swoich ostatnich lat zycia.
W Warszawie dzieci z dalekowschodniego transportu zostaly skierowane na obowiazkowa kwarantanne. Po jej odbyciu Eugenia Bogdanow trafila do Zakladu Opieki przy ul. Lubelskiej, na warszawskiej Pradze. Od stycznia 1923r. zamieszkala w bursie i rozpoczela nauke w Gimnazjum Humanistycznym im. Klementyny z Tanskich-Hofmanowej. Po jego ukonczeniu uczeszczala do Szkoly Pielegniarskiej. Tam zdala egzamin panstwowy z umiejetnosci zawodowych i nastepnie podjela prace pielegniarki. W 1933r. zostala oddelegowana do Filii II Szpitala Okregowego w Lublinie, jako siostra oddzialowa na Wydziale Chorób Zakaznych. W sierpniu 1939r. nastapila moblizacja wojskowa personelu medycznego i odkomenderowanie do Szpitala Wojennego nr 201 mieszczacego sie w budynku O.O. Jezuitów w Lublinie. Wraz za nasileniem sie dzialan wojennych i represjami ze strony Niemców Szpital zaczeto stopniowo likwidowac. Wówczas ciocia Gienia zostala przeniesiona do pracy w Szpitalu dla Zakaznie Chorych przy ul. Chocimskiej w Warszawie. Czesto bywala w tym czasie w Siedlcach. Podczas jednego takiego pobytu na miejscowej stacji zostal zatrzymany przez polskich kolejarzy hitlerowski pociag wiozacy do obozów germanizacyjnych i domów opieki spolecznej polskie dzieci z Zamojszczyzny. Eugenia Bogdanow wraz ze swoja matka Józefa zabraly do siebie 10-letnia dziewczynke Zofie Szewczyk. Po dluzszym pobycie w mieszkaniu prababci , odkarmieniu i dojsciu do zdrowia dziewczynka trafila do polskiego domu dziecka w Generalnym Gubernatorstwie. Przez nastepnych wiele lat utrzymywala ona kontakt ze swymi doraznymi opiekunkami. W czasopismie „Zwierciadlo" z listopada 1993r. Zofia Szewczyk opisala swoje przezycia z okresu dziecinstwa i dodala, co nastepuje: „Mam wielu przyjaciól, a w Siedlcach rodzine zastepcza u Eugenii Bogdanow. Zawsze moge na nich liczyc". Pod koniec II wojny swiatowej ciocia Gienia zostala skierowana do pracy w szpitalach Lublina. Pracowala ponadto w przychodni studenckiej oraz w przedszkolu. Po 55 latach pracy odeszla na zasluzona emeryture.
Józefa Luczak-Bogdanow wraz z córka Maria z zieciem Jozefem Drobyszewskimi i ich pieciorgiem dzieci powrócila w 1924r. z Chin do Polski. Poczatkowo zamieszkala w Siedlcach u córki Anny Niedziólka, a potem we wlasnym mieszkaniu przy ul. 22 Pulku Piechoty. Przez cala dalsza czesc swego zycia byla bardzo aktywna. Pomagala chowac wnuki Stefanie i Henryka, opiekowala sie chora córka Anna. Sprawnosc fizyczna i psychiczna utrzymywala przez wiele lat. Ostatnie trzy lata zycia spedzila w Domu Opieki Spolecznej pozostajac w stalym kontakcie ze swoja córka Eugenia Bogdanow. Zmarla w dniu 17 grudnia 1967r. w Siedlcach majac 100 lat, bez trzech dni. W rekach rodziny pozostalo kilka bezcennych dokumentów pokazujacych rózne epizody z jej burzliwego zycia. Sa to m.in. : pozwolenie na pobyt we wschodnich prowincjach Chin sporzadzone w jezykach chinskim i rosyjskim, paszport wypisany na droge powrotna do Polski oraz ksiazeczka oszczednosciowa nr 4586 zalozona w Harbinie na kwote 10 000 rubli.
Po powrocie do Polski prababcia Józefa nawiazala kontakt z bracmi swojego pierwszego meza Tadeusza Luczak – Józefem, a w szczególnosci z Franciszkiem, którego zona byla Zofia Zurawska. Byli oni rodzicami Darii (Danuty) Klokockiej. Ta ostatnia przez jakis czas mieszkala po wojnie wraz z mezem i dziecmi – synem i córka w Bydgoszczy przy ul.Gdanskiej obok ówczesnego przejazdu kolejowego (dzisiaj róg ul.Kamiennej i ul. Artyleryjskiej ). U rodziny tej bywalam z rodzicami, bedac w dzieciecym wieku. Obecnie Klokoccy oraz ich potomkowie mieszkaja w Szczecinie.