Zbliża się termin rocznego rozliczenia z fiskusem. Do dziś otrzymałam sześć mejli z prośbą o wsparcie chorych jednoprocentowym odpisem podatku. Mam też przy sobie kilka ulotek. Czyniłam to co roku dla wybranej przeze mnie fundacji wspierającej osoby niepełnosprawne, ale teraz nie umiem sobie poradzić z decyzją. Kto jest najbardziej potrzebujący? Przeanalizowałam każdy mejl i przeraził mnie stan potrzeb i liczba ludzi pozostających bez środków na leczenie swoich bliskich lub siebie.
Koszt operacji, protez, rehabilitacji jest tak duży, że nie dziwię się, iż opiekunowie bądź sami chorzy zwracają się z taką prośbą do obywateli. Tylko co ja, jako zwykły podatnik, mogę zrobić, kogo wesprzeć, komu tę parę groszy podarować? Czuję się w takiej sytuacji bardzo źle, rozmyślam o skali nieszczęść spowodowanych chorobą, kalectwem i zaczynam się niepokoić. Czy ofiarność społeczeństwa jest w stanie to zagadnienie przynajmniej złagodzić? W każdym z tych przypadków problem jest postawiony na ostrzu noża. Za pół kwoty nikt nie sprzeda drogiego sprzętu ortopedycznego, nie wykona operacji, nie udostępni leku, nie obejmie opieką chorego i jego rodziny. Wyobrażam sobie stan psychiczny opiekunów, którzy się o taką pomoc zwracają. To zapewne druga grupa ludzi, która zachoruje bądź już choruje psychicznie, przygwożdżona beznadzieją i niemożnością obsługi finansowej swoich bliskich, zmagająca się codziennie z cierpieniem i postępującą chorobą. Czy taki stan opieki medycznej w kraju nie budzi niepokoju u władz naszego państwa?
Kilkanaście lat temu, kiedy pojawiły się takie możliwości, wykupiliśmy dodatkowy pakiet ubezpieczeniowy. Natychmiast umówiłam wizytę u specjalisty. Było fachowo i bardzo uprzejmie. Za wizytę podziękowałam i będąc już na korytarzu, usłyszałam za sobą głos zdenerwowanego lekarza:
– Halo, u mnie za wizytę się płaci.
– Ale ja jestem z Xxx-Medu, panie doktorze.
– Xxx-Med jest dla zdrowych, a pani jest chora.
– Ja jednak nie zapłacę. Proszę sprawdzić moją kartę. W pakiecie mam taką usługę.
Wszystko to działo się na oczach kilkunastu pacjentów oczekujących na wizytę. Nikt nie odezwał się ani słowem. Na ulicy już dogonił mnie jakiś mężczyzna i zdyszanym głosem pytał:
– Słyszałem… Ja też jestem z Xxx-Medu. I co ja mam teraz zrobić? To na razie jedyny lekarz w naszym regionie z tego dodatkowego ubezpieczenia.
Po tym zdarzeniu pierwszy raz złożyłam oficjalną skargę, choć bardzo się bałam, bo na kontrolną wizytę wybierałam się do tego samego lekarza. Nie będę przecież uruchamiać trzeciej drogi leczenia. Pojechałam. Na szczęście wszystko było w porządku. Profesjonalnie i uprzejmie. W pakiecie jest wyszczególnione czego mogę żądać. Ale narasta u mnie świadomość i lęk, że pomimo podwójnego ubezpieczenia nie mam prawa do refundacji wielu leków, sprzętu i usług medycznych. Coś tu nie gra.