słyszał oddech najlżejszego echa
chociaż nie umiał grać
na żadnej ze strun
on
stary mistrz z cremony
wskrzesiciel dźwięków tak czystych
że mogą ubrać się
w błękit podniebnych pejzaży
w perły rosy(zgubionych wśród ogrodowych liści)
świtem i zmierzchem przez dekad mgłę
ciosał bryłę
dla śpiewu
nie-urodzonych znaczeń
jeszcze żyje
jego brak najmniejszej pomyłki
(trel nad trele)
nawet w wieku ironii nieufnej
na czele