Mimo mody na łaciński przedrostek „post” użyłam polskiego „po”; by nie kojarzył się czytelnikom z internetowym postem ani tym bardziej cząstką słowotwórczą wskazującą na wykoślawienie znaczenia i nadającą ujemne zabarwienie emocjonalne takim słowom jak postsolidarnościowy, postkomuna a szczególnie postprawda. Ta ostatnia ma niewiele wspólnego z „święta prawdą” i „tys prowdą” księdza prof. Józefa Tischnera, za to cała się mieści w jego trzeciej prawdzie: „gówno prowda” i pleni się dziś w propagandowych pismach oraz mediach, głównie w Internecie. Kształtuje ona wypaczone wyobrażenie rzeczywistości, wrogie postawy, agresję i podziały w bezkrytycznych odbiorcach niekonfrontujących ze sobą informacji z różnych źródeł.
Będą to, zatem rozważania pojubileuszowe, bo nie mam zamiaru zacnym jubileuszom stanowiącym w krajobrazie życia wyniosłe wzgórza usypane wysiłkiem rąk i umysłów ich twórców nadawać przyrostka podważającego ich wartość.
Więc ad rem. W minionym 2016 roku dane mi było uczestniczyć w dwóch jubileuszach – 60 rocznicy działania Publicznej Biblioteki Pedagogicznej w Pile i 70 rocznicy powstania Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chodzieży. Z pierwszą łączy mnie przekształcenie 7 bibliotek powiatowych we wówczas Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Pile i 6 jej filii na terenie powstałego w 1975 r. województwa pilskiego, 10 lat dyrektorowania oraz wciąż trwająca przyjaźń z jej pracownikami; z drugą - wdzięczność użytkownika spotykającego się zawsze z kompetentną, życzliwą obsługą, pomocą i uśmiechem rozjaśniającym najbardziej ponure pogody i nastroje.
Jubileusze to okazja do wspomnień, podsumowań i prezentacji planów. Z dużą satysfakcja stwierdzam, że Jubilatki wciąż się rozwijają, modernizują i dostosowują do zainteresowań i potrzeb czytelników, że podejmują różnorodne formy działalności, by zbliżyć książkę do czytelnika i czytelnika do jej twórcy. Prowadzą też działalność wydawniczą i popularyzatorską.
Wspominając przeszłość - dyrektorki, mówcy i prasa podkreślali aspekt patriotyczny działalności, wskazując na rolę bibliotek w krzewieniu polskości i rodzimego języka. To były czasy powojennego głodu książki. Dziś, gdy książka ma wielu konkurentów, a niektórzy nie wstydzą się przyznawać, że nie czytają, że w ciągu roku nie przeczytali żadnej książki i nie dostrzegają, że to uwłacza ich godności, nawet człowieczeństwu – każdy pozyskany przez bibliotekę czytelnik, każda przeczytana książka to działanie dla dobra Ojczyzny. Ona dziś potrzebuje patriotyzmu ludzi rozumnych, ich kreatywnych postaw, niekonwencjonalnego i innowacyjnego myślenia i działania, zdolności odróżniania prawdy od postprawdy, otwartości na świat, umiejętności wspólnego działania oraz tworzenia nowych rozwiązań technologicznych i organizacyjnych, bo to buduje jej wielkość, autorytet w świecie, znaczenie i pomyślną przyszłość.
Bez książek – wszystko jedno czy będzie to papirus, rękopis, druk czy e-book – nie da się tego osiągnąć.
Choć Jan Grass twierdzi, że „Do publikacji książkowych niektórych autorów powinny być dołączone książki zażaleń”, trzeba się zgodzić z Pliniuszem Mniejszym, który już w starożytności zauważył, że „Nie ma tak złej książki, żeby w jakimś stopniu nie przyniosła korzyści.”
Książki to nie tylko źródła wiedzy koniecznej do rozumienia drugiego człowieka i świata, to drzwi do miejsc i światów, w które bez nich nigdy nie trafilibyśmy, to także stymulatory naszych własnych myśli i emocji, rozszerzające horyzonty naszego umysłu, zapładniające wyobraźnię, budzące i kształtujące naszą wrażliwość, empatię, pozwalające przeżyć całą skale ludzkich uczuć od czułości po agresję. One kształtują naszą osobowość i wygląd.
Tak, tak, w y g l ą d !
Wojciech Młynarski śpiewa: „To ile książek znasz/To ci wychodzi na twarz” i to nie jest tylko żart, ale głęboka prawda sprawdzalna na twarzach naszych i naszego otoczenia. To zapisuję się w rysach, grymasach twarzy, spojrzeniu… Często nie musimy zamienić z kimś ani słowa, bo twarz mówi o poziomie inteligencji, wrażliwości, o jego wnętrzu - wszystko.
Kontakt z książką - „… przyjacielem bez interesu, domownikiem bez naprzykrzania”- jak pisał Ignacy Krasicki - zawsze się opłaca. Nie w banknotach a w bogactwie naszego wnętrza. A tego skarbu nikt nam nie ukradnie, nie odbierze, nie upaństwowi!
To nie politycy i nie „giganci intelektu”, bezkrytycznie uznający wątpliwe autorytety mogą powstrzymać degrengoladę ludzkości, która nie potrafi wyciągnąć wniosków z przeżytych tragedii i klęsk i wciąż powtarza konflikty, wojny, odradza nacjonalizmy i faszyzujące ideologie prowadzące do nawrotu nieszczęść.
Jakąś nadzieję może budzić REWOLUCJA ALTRUISTYCZNA pokazana w dokumentalnym filmie prezentowanym przez Ewę Ewart pod takim tytułem. Przedstawia on koncepcję działalności gospodarczej, w której dwudziestowieczny homo economikus powinien być zastąpiony postawą humanitarną, oparta na współpracy, życzliwości i altruizmie, a nie na rywalizacji. Koncepcja altruistycznej rewolucji została stworzona przez zespół biochemika dr Ricarda Dewidsona pod wpływem jego rozmowy z Dalajlamą, w której ten zasugerował uczonemu, by zamiast badać zjawisko agresji, zajął się problemem pobudzania dobra w człowieku. Imponujące efekty badań i działań zespołu metodą treningu mentalnego pokazane zostały w filmie i zaprezentowane w minionym roku na Światowym Forum Ekonomicznym w szwajcarskim Davos, gdzie co roku spotkają się politycy, szefowie koncernów i znane osobistości. W 2016 r. odbyło się ono pod hasłem „Opanowanie czwartej rewolucji przemysłowej", która każe zastanawiać się czy nowe możliwości związane z nowymi technologiami mogą być wykorzystane dla dobra przemysłu i społeczeństw. Uczestnicy rozważali też czy nowe technologie stanowią zagrożenie dla pracowników umysłowych z klasy średniej oraz czy świat zmierza do „świata bez pracy”.
Obawiam się jednak, że interesy i prymitywna agresja są niestety silniejsze i szybsze od pracy nad zmianą mentalności i nawyków człowieka drogą treningu mentalnego, dlatego nie oczekuję szybkich sukcesów koncepcji dr Ricarda Dewidsona. Jeżeli stanie się inaczej, z radością przyznam się do błędu, bo będzie to szansa dla ludzkości.
Póki co, zadbajmy o to, by nie zostać daleko za tworzącymi i wdrażającymi te nowe technologie i niech tym, a nie prężeniem muskułów przejawia się nasz patriotyzm. Takim celom najlepiej służą książki oraz stanowiące centra informacji i kultury - biblioteki i zwrócone w przyszłość reformy.
Bibliotekom, ich pracownikom i użytkownikom życzę nowoczesnych lokali nieograniczających ich działalności oraz czytelników, potrafiących czytać z zapamiętaniem w najbardziej zaskakujących miejscach i niedogodnych pozach.
Bibliotece chodzieskiej użytkowników wdzięcznych Pani Justynie za stwarzanie okazji do wymiany myśli z twórcami i uczestnikami Dyskusyjnego Klubu Książki, Pani Krysi za nieustanną gotowość pomocy pieczętowaną uśmiechem, Panu Tadeuszowi za jego poszukiwania w historii i inspiracje wydawnicze, Pani Wioletcie za sprawiedliwe przestrzeganie kolejności na listach czekających na bestsellery oraz wszystkim nieznanym mi z imienia pracownikom, a szczególne Pani Dyrektor Dorocie Grewling za blisko 30 lat kompetentnego sprawowania pieczy nad tym gospodarstwem budującym intelekt i człowieczeństwo chodzieskiej społeczności.
Królująca na co dzień w wypożyczalni Pani Wioletta w dniu jubileuszu starannie poprawiająca swój wygląd w trakcie prezentowanego na scenie performence’u zmusiła mnie do zastanowienia, dlaczego to robi stojąc przy regale z książkami.
Książki, ze względu na swą wartość i znaczenie dla rozwoju ludzkości zasługują na szczególny szacunek, a szacunek wobec otoczenia wymaga estetycznego wyglądu. I to właśnie powiedziała nam - uczestnikom jubileuszowej uroczystości - Pani Wioletta.
Dla Francisa Bacona osiemnastowiecznego encyklopedysty i myśliciela książki to „…okręty myśli żeglujące po oceanach czasu i troskliwie niosące swój drogocenny ładunek z pokolenia na pokolenie”, dla mnie, książki to kolejne stopnie niekończących się schodów do pełni człowieczeństwa.
Namawiam wszystkich: - Wspinajmy się po tych schodach, bo warto. To jest to, co najlepszego możemy zrobić dla siebie, Polski i świata oraz pokoju na nim.