Róża kształtowała swoje życie na dążeniu do rewanżu za krzywdę, którą sama sobie wyolbrzymiła. To spowodowało, że zaczęła za zło, które jej zadano, obwiniać wszystkich: ludzi, Boga, mężczyzn, kobiety, aż wreszcie cały świat. Myślenie oderwane od rzeczywistości, które stanowi główną cechę jej osobowości, właściwe jest dla artystów.
Artysta jest zaś umysłem genialnym. Określają twórcę przewrażliwione nerwy, gwałtowne reakcje uczuciowe, zmienne nastroje, wybuchy złego humoru. Nie budzi zdziwienia fakt, że są oni nierzadko osobami trudnymi we współżyciu, traktując wyniośle każdego, kogo uznają za przeciętnego. Róża w swym świecie iluzji jest artystką wielką, niepospolitą indywidualnością, której otoczenie (absurdalnie przecież) bojąc się podziwia. Czytelnik natomiast racjonalnie oceniając sytuację jest w stanie stwierdzić, że mimo iż Róża nie zrealizowała wszystkich drzemiących w niej możliwości, to ma zadatki na geniusza. Gra psychologiczna jaką prowadzi z otoczeniem to despotyczne wręcz traktowanie najbliższych przy jednoczesnej wrażliwości na piękno przyrody i muzykę. Działania podejmowane przez nią nie są spójne, a sama Róża jest pełna sprzeczności. Jest bowiem matką okrutną, gdy narzuca swą wolę dzieciom i mężowi w najmniej istotnych sprawach. Jest jednak matką dobrą, gdy troszczy się o przyszłość Marty i Władysia.
Życie Róży biegnie dwutorowo: w obrębie rzeczywistości i marzenia, z wyraźną przewagą drugiego „toru". W marzeniu Róża jest dobra, miłuje piękno i sztukę. Natomiast w świecie realnym Żabczyńska ukazuje demoniczne strony swej osobowości, szuka rozkoszy w cierpieniu. Jej niemalże masochistyczne popędy realizują się w samoudręce związanej z obsesyjną myślą o epizodzie sprzed lat. W wielu sytuacjach potwierdza swój wybitnie sadystyczny stosunek względem najbliższych. W tym miejscu wato przypomnieć o sprawie Władysława i Haliny (pierwszej ukochanej syna Żabczyńskiej). Do ilu różnych sposobów uciekała się Róża zabiegając, by syn zerwał z narzeczoną?! Migrena, płacz, wyniosły, milczący chłód... Nie szczędziła przy tym Władysiowi gorzkich słów, a gdy dopięła swego, patrząc na zdruzgotanego syna
„(...) napawała się tym płaczem. Czarny nurt porwał ją, słowa, sytuacje,
uczucia wirowały - rzeczywistość tonęła w falach absurdu i koniec
wszystkiego nareszcie wydawał się bliski”.
Sadystyczna strona Róży wiąże się z jej popędem seksualnym, który uwalnia się w postaci agresji bądź próbie całkowitego poddania się otoczeniu. To stare dziecko dojrzeje dopiero przed śmiercią. Wówczas całe uczucie do Michała zostanie przeniesione na Władysława. Syn jej miał zamknąć wciąż żywy koszmar przeszłości. Był przy tym w rękach Róży narzędziem zemsty za to, że właśnie kobieta uwiodła Michała. Zwrócić należy również uwagę na Martę. Ona przecież także jest kobietą więc zemsta nie może jej pominąć. Prócz tego jest córką mężczyzny, którego Róża nienawidzi. Ta, jak nazwie ją sam pisarka, absolutna cudzoziemka, jako postać tragiczna przymusowo trwa w codzienności, od której uwolni ją tylko przypadek, a więc wizyta w Królewcu. Warto w tym miejscu przytoczyć fragment opinii S. Żaka, który twierdzi, że Róża żyła naprawdę tylko szesnaście lat i jeden dzień, właśnie ten ostatni, gdy miała już lat sześćdziesiąt. W ostatnim dniu dokona się jej rehabilitacja i rozgrzeszenie.
Kuncewiczowa stworzyła wizerunek kobiety o bardzo wyrazistej twarzy, której sztandarowym problemem jest niedosyt miłości. Róża tęskni za wielkim uczuciem, które pozostanie w sferze jej marzeń, a niemożność jego realizacji odciśnie trwałe piętno na psychice Żabczyńskiej. Bohaterka zatrzaśnięta w swym nieszczęściu i świecie, którego nigdy przecież nie uważała za swój, staje się silna nienawiścią. To dzięki tej nienawiści mogła być niezależna, nie musiała się nikomu przypodobać, ani nikogo o nic prosić. Otoczenie natomiast musiało się dostosować do niej, mówić zawsze to, czego oczekiwała. Nienawiść wypełniła całe serce Róży, była obecna w jej słowach i czynach. Najgorszym był fakt, że nikt z tego niebezpiecznego uczucia nie mógł i nie potrafił jej wytrącić. Róża pragnęła miłości. Nie otrzymała jej, bo bliscy mogli ofiarować jej jedynie miłość podszytą strachem, a taka miłość nie może przecież wiele zdziałać. Bo czy tam gdzie jest strach może być miejsce na miłość? Róża w jednej z rozmów z córką powie przecież:
„Wszyscy wy dla mnie tacy: boicie się. Żebym nie zrobiła wam czego
złego. Zdrowa, chora - zawsze ja dla was niebezpieczna, zawsze straszna”.
Niezrozumiana i straszna będzie więc Róża przeżywać osamotnienie w tłumie przez przeszło czterdzieści lat. Tyle też czasu będzie poszukiwać siebie i swojego losu. Tragizm tkwi w tym, że tego nie odnajdzie. Nie spełni się, nie osiągnie samorealizacji mimo że tkwić w niej będzie niezwykle silna energia duchowa. Wyobcowana w środowisku, w rodzinie pozostanie postacią niedokonaną. Klęski życiowe spowodują, że stanie się postrachem rodziny. Będzie tyranizować i konsekwencji swojego postępowania nie dostrzegać. Oszałamiać swą urodą bliskich i upokarzać ich bez żadnych zahamowań. Wysuwać arbitralne żądania i być nader wrażliwą na sztukę. Jej podwójna osobowość i symbolizujące dwa imiona to ścieranie się dwóch odległych od siebie żywiołów. Róża - życie, miłość, młodość. Ewelina - sztuczność, nieznośność, chimeryczność.
Bohaterka nasza jest tak naprawdę nieszczęśliwą kobietą, pragnącą przymierza z życiem. Istotą, która poprzez talent muzyczny córki łaknie rekompensaty za własne utracone zdolności artystyczne, a w synowskiej miłości liczy na znalezienie zamiennika utraconego uczucia. Wszystkie te zabiegi nie przynoszą jednak pożądanego skutku, a rozgoryczenie i złość przybierają coraz większe rozmiary. Będzie więc czytelnik czytał o złej jędzy, egoistycznej jednostce przeciwstawiającej się całemu światu, prezentującej złość w jej pierwotnej wersji. Autorka nie będzie stosować żadnych ulgowych środków względem Róży, nie będzie tuszować, łagodzić i oszczędzać swej bohaterki. To pozwoli stworzyć osobowość osobliwą, nieprzeciętną, a nie postać będącą pospolitym, każdemu znanym odpowiednikiem demona kobiecego tudzież wampa. Powstanie wnikliwe studium psychologiczne, w którym Kuncewiczowa zastosuje technikę swobodnego kojarzenia wyrwaną wprost z seansu psychoanalitycznego. Każda rzecz, słowo, sytuacja będą nasuwać Róży odpowiednie skojarzenia, a cała powieść będzie się zasadzać na powrocie do niefortunnego epizodu z Michałem. Złożoność psychiki bohaterki czaruje czytelnika swą dziwnością, napięciem miłości i nienawiści, wzmagającym się uczuciem zemsty i pogonią za utraconym szczęściem. Mimo że całe życie bohaterki było marzeniem o zdarzeniu, które zwiastowało wielkie rzeczy w jej życiu, a w rezultacie nie przyniosło nic, to wydaje się, że sympatia Kuncewiczowej stoi po stronie Róży, która należy niewątpliwie do najwybitniejszych kreacji w prozie dwudziestolecia międzywojennego.