Mieszczańska rodzina Beethovenów pochodziła z Flandrii. Z początkiem XVIII wieku pojawia się pierwszy muzyk – dziadek kompozytora, jego imiennik Ludwik. I tak będzie przez trzy pokolenia. Data urodzin Ludwika van Beethovena to grudzień 1770 rok. Przypada ona na przełom XVIII i XIX wieku w okresie walk o zwycięstwo praw człowieka. Jest mieszczańska rewolucja francuska, są wojny napoleońskie. Wypadki te stanowiły twórczą podnietę jego rewolucyjnej muzyki, kształtując nowatorską formę.
Zarobki dziadka „kapellmeistra” były skromne. Otworzył więc mały handel win. W nałóg pijaństwa popadła babka kompozytora. To zaciążyło na wychowaniu syna Johanna. Za przykładem ojca do końca życia pozostał na dworze w Bonn. Człowiek lekkomyślny, notoryczny pijak, trwał przy ustawicznie chorej żonie. Mały Ludwik pozostawiony opiece służby, biegał zaniedbany, brudny. Lekcje z ojcem – na skrzypcach czy na fortepianie były udręką. Uciekał w swój świat muzyki przed twardą ręką ojca- pedagoga. Jako ośmioletni chłopiec wystąpił już publicznie. Pojawili się wkrótce nauczyciele Ludwika, mecenasi muzyki. Upokorzony przez hr. Waldsteina, który na koncertowym plakacie odebrał mu autorstwo jego baletu, młody kompozytor dał wyraz wrogiej postawy w stosunku do arystokracji. Obracając się później w wiedeńskim otoczeniu burżuazji, wsiąkał w koła arystokratyczne. Bez skrupułów korzysta z opieki magnatów, z ich zasiłków materialnych. Ta sfera ludzi kpi z jego wyglądu. „Muszę się kompletnie wyekwipować” - pisze w swoim dzienniku w 1792 roku. Beethoven musi się do nich zbliżyć. Bierze lekcje tańca, elegancko się ubiera. Arystokratyczne środowisko było tylko środkiem do celu, choć gardził nim w głębi duszy. Zaprzyjaźnił się z księciem Lichnowsky. Obrzydł mu szybko tryb życia w pałacu, w którym mieszkał przez okres dwóch lat. W rozzłoszczonej kłótni, rozbił o ziemię popiersie księcia a w późniejszym liście napisał:
„ Książę – jesteś tym czym jesteś, z przypadku i urodzenia, ja zaś jestem sobą, dzięki sobie samemu. Książąt było wielu i będzie ich jeszcze tysiące. Beethoven jest tylko jeden.”
Pogardzał też mieszczańskim filistrem. Bratu Johannowi, który pod życzeniami noworocznymi podpisał się –„ Johann Beethoven, właściciel dóbr”, Ludwik odpisał – „Ludwik Beethoven, właściciel mózgu”. Po śmierci brata, kompozytor walczył o prawa do opieki nad bratankiem Karlem, którego otaczał zaborczą miłością. Nie spełnił swego marzenia, by chłopiec został muzykiem. Zgodził się po latach walki z sądami i nieodpowiedzialną w wychowaniu syna matką Karla na wybraną przez niego posługę w wojsku. Cały swój majątek zapisał bratankowi, sam umierając w nędzy. Bliskim zaś przyjacielem Beethovena okazał się student teologii, skrzypek amator Karol Amenda. Wspólnie muzykowali, spacerowali. W listach do niego zwierzał się kompozytor z najbardziej osobistych spraw. Jemu zadedykował swój „Kwartet op. 18 nr 1”.
Dr Wegeler opowiada w swych wspomnieniach, że Beethoven bywał stale zakochany i to przeważnie bez wzajemności. W „Zeszytach Konwersacyjnych” notuje - „byłem przez nią bardzo zakochany, byłem dla niej czymś więcej niż małżonek”. Rodzina hrabianki Julii Guicciardi nie wyraziła zgody na związek córki z muzykiem, ze względu na różnicę „stanu”. On zadedykował jej „Sonatę księżycową”. W lipcu 1812 roku Beethoven napisał list do kobiety, swej „Nieśmiertelnej Ukochanej”. List odkryto w sekretnej szufladzie biurka, po jego śmierci. Mogła to być Julia Guicciardi, mogła też być jedna z sióstr węgierskiej arystokracji –Teresa lub prawdopodobniej Józefina Brunsvik. Było jeszcze wiele wysoko urodzonych pań, które jednak nie były tak ważne. Kompozytor nigdy się nie ożenił.
Ludwika van Beethovena łączyła głęboka więź z matką, Marią Magdaleną. Jako 17-letni młodzieniec traci swą „najlepszą przyjaciółkę”. Ta prosta i pobożna kobieta chroniła Ludwika i pozostałe dzieci przed brutalnością ich ojca pijaka. Umiera też, zniszczony nałogiem ojciec. W wieku 22 lat Ludwik bierze na siebie obowiązek wychowania dwóch młodszych braci i starszą o rok siostrę. Zarabiał lekcjami muzyki. W wieku 24 lat zauważył u siebie pierwsze oznaki upośledzenia słuchu. Do przyjaciela Karla Amady napisze: „Wiedz, że najszlachetniejsza część mojej osoby, mój słuch, bardzo osłabł”. Unikał coraz bardziej towarzystwa, popadał w samotność. Kończy karierę pianisty i zaczyna intensywnie komponować. Nadzieja po operacji na wyleczenie słuchu daje bodziec do skomponowania uroczej i spontanicznej „II Symfonii D-dur”. Słuch jednak pogarszał się. Rozpacza, cierpi, buntuje się, dramatycznie walczy. Przez ostatnie 10 lat życia, kompozytor jest całkowicie głuchy.
BEETHOVEN
Moja sonata
księżycowym kurzem
nad lustrem Samy
Jest już głucho
tak ciemno
że aż pęknięty
Kolegiaty cień
wstępuje w chmurySzamotuły, 95
Porozumiewa się pisemnie za pomocą „Zeszytów Konwersacyjnych”. Z 400, zachowało się 137. Każde jego dzieło dojrzewało powoli. Gdy zabrakło papieru nutowego, notował swe pomysły na ścianach, drzwiach, na karcie potraw przy kolacji w gospodzie. Im trudniejsze, boleśniejsze jest życie osobiste Beethovena, tym lepiej rozumie ideę walki, tym głębsze akcenty znajduje w swojej muzyce. Czuł walkę i bohaterstwo. Tak rodzi się m.in. III Symfonia „Eroica” i V Symfonia zwana „Symfonią przeznaczenia”, do słów kompozytora „Tak puka przeznaczenie do wrót”. „Eroica” skomponowana na cześć Napoleona Bonaparte, miała charakter rewolucyjny. W grudniu 1804 roku Napoleon który walczył o „Wolność, Równość i Braterstwo” mianował sam siebie cesarzem. Beethoven w górnej części karty tytułowej Symfonii napisał „Buonaparte”, na dole „Luigi van Beethoven”. Po otrzymaniu wiadomości o koronacji Bonapartego na cesarza, wściekły kompozytor skreślił nazwisko Bonaparte z taką furią, że pióro wydarło dziurę w papierze. Zawołał: „A więc i on jest tylko całkiem zwyczajnym człowiekiem? Teraz i on podepcze wszystkie prawa ludzkie w szale swych osobistych ambicji, wyniesie się ponad innych, stanie się tyranem”. VI Symfonia F-dur, zwana ”Symfonią pastoralną” określa stany uczuciowe, też pewne zjawiska z życia muzyka. Naśladuje głosy ptaków. Powiedział: „nikt nie kocha przyrody tak jak ja”. Powstały koncerty fortepianowe, sonaty, najpiękniejsze pieśni do tekstów Goethego. Te dzieła ugruntowały pozycję Beethovena, przyniosły rozgłos i sławę.
„IX Symfonia d-moll”, została ukończona w 1824 roku. Beethoven był już całkowicie głuchy. W trakcie pierwszego wykonania uparł się, żeby dyrygować orkiestrą. W finale chór śpiewa pieśń do słów Ody „Do radości” Schillera. Za plecami Beethovena siedzi drugi dyrygent, który wybija takt. Zrywa się burza oklasków, których Beethoven nie słyszy. Jedna ze śpiewaczek chwyta go za rękę i odwraca do szalejącej publiczności. Wiemy, że jeszcze w Bonn młody kompozytor myśli o skomponowaniu muzyki do „Ody” Schillera. Zwracał się jednak wtedy w kierunku muzyki symfonicznej i fortepianowej. Wciąż jednak o niej pamięta, nie zapomina. W swoje szkice wplata fragmenty melodii, które są motywami do ostatniej części „IX Symfonii”. Poprzez ciężkie życie, zmaganie się z losem, pomaga mu idea miłości i braterstwa. Wie, że walka musi skończyć się zwycięstwem. Zamknął więc Beethoven swoje credo życiowe w najpiękniejszy kształt muzyczny. Stała się „IX Symfonia” najgłębszym dziełem całej literatury muzycznej.
Z PANIĄ MUZYKĄ
Benedicta wciąż błogosławiona
i nazwali ją - Muzyka
jedna z tajemnic Boga
Dokąd to dzisiaj Pani
podąża w gorsecie
z ogrodem Semiramidy
na kapeluszu?
Znów promień twój
jak przez witraż słany
Wiara nadzieja czy trwoga?
Dokąd piękna Żydóweczko
z oczami ruskiej świętej
Już w niepokoju
już to w nagłej ciszy
Tyle miejsc by przystanąć
rozpowiedzieć się i zdążyć
gdzie jeszcze głóg niezwarzony mrozem
albo tam gdzie pomarańczy owoc
kroplami lepkimi ocieka
I biec
i stygnąć rozpływać się
w niskie słońce
w długie cienie
Beethoven miał zwyczaj przekazywania orkiestrze wszelkich niuansów wykonywania muzyki przy pomocy najprzeróżniejszych, dziwnych ruchów ciała. Gdy chodziło o sforzando, wyrzucał gwałtownie ręce przed siebie, gdy piano- pochylał się i to tym niżej, im większe chciał osiągnąć ściszenie. Gdy zaś występowało crescendo, wyprężał się niemożliwie, jak najbardziej a przy forte podskakiwał w górę. Czasami też krzyczał, nie zdając sobie zresztą z tego sprawy. Kiedyś podczas koncertu „miotając się gwałtownie na podium dyrygenta, najpierw zmiótł świece z fortepianu a następnie mimochodem przewrócił chłopca z chóru, którego zadaniem było trzymać jedną ze świec” - zanotował w swojej autobiografii pierwszy dyrygent, który użył batuty, kompozytor i skrzypek Louis Spohr.
Kompozytor z natury był milczący. Myśli wyrzucane z siebie wyrywkowo, były wzniosłe i szlachetne. Uczył się ciągle czegoś nowego, pobudzany książkami, prasą, nowymi partyturami muzycznymi. Niestałością zarobków popadał z rozrzutności w skąpstwo. Nosił granatowy surdut z mosiężnymi guzikami. W kieszeniach chował „Zeszyt Konwersacyjny” (od 1819 r.), szkicownik i gruby ołówek, podobny do stolarskiego, gdyż nie łamał się łatwo. Szyję okręcał czasami szeroką chustą. Pojawiał się często brudny i złośliwy, zrażając sobie ludzi uprzejmych i delikatnych. Rzeczy osobiste były natomiast wysokiej jakości. Miał dobrą laskę, binokle, zegarki, fajki, które lubił spokojnie zapalić. Wściekał się na źle przygotowany makaron z taką samą pasją, z jaką oddawał się kompozycji. Był równo bezbronny wobec cierpienia i radości, czy klęski i triumfu. Wielki Haydn kiedyś powiedział do Beethovena: „Robisz na mnie wrażenie człowieka o kilku głowach, kilku sercach i kilku duszach”.
Beethoven złamał zasady, zrewolucjonizował muzykę klasyczną. Wyprzedził swoją i następną epokę. Wywarł wpływ na każdego kompozytora, który się po nim urodził. Przypomnijmy fragment z Juliusza Cezara:
„Kiedy umiera żebrak, nikt nie ogląda komet,
Przy śmierci władców same niebiosa płoną”.
Była mniej więcej 5.15 po południu. Burza zasnuła niebo. Na błysk pioruna Beethoven otworzył oczy, uniósł brew i mocno zaciśniętą prawą dłoń. Opadł na łóżko martwy. Zmarł w Wiedniu 26 marca 1827 roku.