Archiwum

Stanisław Stanik - Krytyka wybiórcza

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Współpracownica dodatku „Myśl Literacka” do „Myśli Polskiej”, Teresa Kaczorowska, oprócz form pisanych prozą uprawia również poezję. Nie jest nowicjuszką w tym zajęciu, bo wydała kilka zbirów swoich wierszy: „Dotyk prawdy” (2002), „Ze słownikiem w duszy”, „Cztery wiosny” (2008), „Dla Wandy” (2009). Jako działaczka kultury prowadzi autonomiczny oddział Związku Literatów Polskich w Ciechanowie. Jest plastyczką i dziennikarką, redaguje „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”. Położyła duże zasługi dla podniesienia poziomu życia na Ziemi Mazowieckiej.

Jako redaktor naczelny „Myśli Literackiej”, przeglądający prasę zupełnie niespodziewanie, natknąłem się na artykuł Wojciecha Łęckiego pt.: „Grafomania niekoniecznie czysta” („Akant”, kwiecień 2016, s. 23). Zdziwiłem się wielce, że autor tak naskoczył na zasłużoną pisarkę, pomawiając ją o brak talentu. Więcej, stawia przed nią alternatywę: „Albo sobie da spokój z pisaniem wierszy, albo będzie się dalej ośmieszać”. Bezwzględne a surowe to słowa.

Na podstawie czego W. Łęcki ukuwa złą opinię Teresie Kaczorowskiej, poetce, którą cenię?

Łącki nie podaje na jakich źródłach opiera swój atak, ograniczając je właściwie do trzech wierszy, nie wiadomo skąd wyjętych. Być może wcale nie odnosi się do utworów z jej tomów, tu przywoływanych tytułami, bo oprócz podania antologii, w jakich poetka zamieszczała swoją poezję, niczego z jej dorobku nie wyszczególnił. Doprawdy, ubożuchna to rozprawa z poezją Kaczorowskiej, utkana z mniej lub bardziej udanych inwektyw.

Pisarka, jakby prowadzi do odwiedzenia jej pięknego świata i ludzi, wyraża się: „A ty mnie do krainy poezji zabierz”. Czy znajduje rozumienie u Łęckiego tym zawołaniem? Bynajmniej nie. On poezję traktuje realistycznie jak dokument, i w tym duchu podchodzi do jej utworów, jakby poddając analizie w „Akancie”. Spróbuję podać przykłady zastosowania tej metody i nieporozumienia w różnych płaszczyznach tekstu Łęckiego.

Napaść swoją zaczyna od utwierdzenia, że „Teresa Kaczorowska cieszy się też uznaniem jako poetka”. Odczytując słowo „też”, nie ma się jasności z czym je połączyć. Prawdopodobnie chodzi autorowi o to, że poetka posiada osiągnięcia jako krytyk, naukowiec, publicystka, ale o tym nie można się dowiedzieć z tekstu jej wypowiedzeń. Używa też Łącki połączenia „angielskojęzyczne” zamiast „anglojęzyczne”, dowodząc, że jest młokosem krytyki literackiej. Widać też, że Zoil nie rozumie znaczenia słowa „korzenie”, w tym sensie, w jakim postawiła go Kaczorowska, bo trzeba wiedzieć, że korzenie ma nie tylko burak, ale i człowiek, który wyrastał z jakiegoś środowiska.

Największym błędem Łęckiego – jak to zostało napomknięte – jest traktowanie jej wierszy w sposób realistyczny, dosłowny. Wybiera on do analizy to, co mu się żywnie podoba. Zatrzymuje uwagę tylko na trzech utworach, jakby chodziło tutaj o rzeczywistość czysto konkretną, nie intencjonalną (że użyję terminu Ingardena). Więcej: rzeczywistość wirtualną traktuje jako fizykalną i wypomina autorce potknięcia, które w świcie przedstawionym utworu są niewymierne. Bo świat bytów intencjonalnych poznajemy poprzez znaki i symbole a świat rzeczywisty przez konkret. Oba światy nie są tożsame ze sobą, bo w utworze literackim są miejsca niedookreślone, pomijając już ich zrozumiałą nawet dla laika umowność.

Dziw bierze, że Łącki chce wybić Kaczorowskiej poezję z głowy w czasach, kiedy powstaje tyle tomików autorów bez doświadczenia, nawet zupełnych grafomanów. Oni mają prawo upowszechniać swoją poezję, podobnie jak autorka „Dotyku prawdy”, która wydaje wiersze za własne pieniądze. Ma ona ogromne zasługi dla regionu Ziemi Ciechanowskiej, poświęcając jej obszerne i bogate źródłowo pracę, powstałe z wędrówek po całym świecie. Także jako poetka publikuje swoje reminiscencje z podziwu po Stanach Zjednoczony AP, Argentynie, Francji, Włoch, Hiszpanii etc. Jest człowiekiem o ogromnym dorobku, którego można j pozazdrościć, a nie dyskwalifikować go. W tym kontekście postępowanie literatki, za to, że traktuje wiersz Marka Grechuty, czy rzekomo zestawia swoją osobę z osobą piosenkarza, jest nieporozumieniem. Można tu zapytać: A kto to jest Grechuta? Też twórca, artysta, z tym, że jeden poniósł ogromne zasługi w skali światowej, drugi – skalę światową sprowadził do wymiaru regionu, wzbogacając go i nagłaśniając. Kaczorowska pewnie nie przerasta go zasługami, ale ma swoje – porównywalne zasługi, choć nie jest zbyt znana, bo wystarcza jej „praca u podstaw”, jaką w podobny sposób wykonywała Siłaczka, Joasia Bzowska.

Wojciech Łącki wydaje się zbyt przemądrzały jako indywidualista, nie trzymający się jednego stada, a zdążający w osobną stronę. O takich (ale chyba nie o nim?) myślała Teresa Kaczorowska, pisząc wiersz „Asada spod Argentyny błękitnej” (że zacytuję go): „bydło argentyńskiej pampy / wie też że musi trzymać się stada / bo samotne nie dotrze do źródła / i stanie się kotletem słońca / a nie słynnym asado z rusztu / wprost spod błękitu Argentyny / budzącym rozkosz podniebiena”.

Pewne prawdy są niezbywalne na całym świecie.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.