Zapadał październikowy wieczór kiedy z portu w Montrose wypłynął w morze kuter rybacki o nazwie „Blue Sky” i skierował się w kierunku łowisk Dogger Bank. Jego kapitanem i jednocześnie właścicielem był stary, doświadczony Thomas Mc Melroy który od lat łowił ryby na wodach Morza Północnego. Mc Melroy znał doskonale okoliczne łowiska, znał swój kuter i swoją załogę. A przede wszystkim znał doskonale swoje rybackie rzemiosło i miał przysłowiowego nosa do ryby. Zawsze potrafił znaleźć jakąś ławicę i nałapać ryb, nigdy nie wracał z pustą ładownią. W jego załodze również byli starzy, doświadczeni rybacy którzy pływali z nim od lat. Mechanik John Brown, oraz dwaj rybacy Matt Cormick i Billy Clark.
W tym składzie pływali od lat i wszyscy czterej znali się jak łyse konie. Zaraz za kutrem Thomasa Mc Melroya wyszedł też z portu w ślad za nim inny kuter. Był to „Silver Wind” dowodzony przez Jamesa Scotta, starego przyjaciela z którym od lat wspólnie wypływali na łowiska. Pogoda jak na tę porę roku była dobra, wiał lekki wiatr z południowego zachodu. Na niebie świecił już księżyc kiedy dochodzili na łowisko. Od czasu do czasu napływały chmury i przesłaniały tarczę księżyca. Wtedy robiło się ciemno, ale po jakimś czasie chmury przechodziły i księżyc znowu pokazywał się na niebie. Thomas Mc Melroy siedział na mostku i obserwował sondy. Umówił się ze Scottem że jeżeli trafi na jakąś ławicę po drodze to nie będzie płynął dalej na łowiska Dogger Bank tylko rozpocznie połowy od razu. Teraz od kilku minut obserwował zapisy na ekranie kolorowej sondy. To co widział było według niego bardzo interesujące. Postanowił przejść jeszcze kilka mil tym kursem który w tej chwili utrzymywał. Jeżeli zapis na sondzie będzie się pokazywał przez cały czas to znaczy, że warto tutaj spróbować szczęścia. Na razie nic nie mówił Jamesowi bo wcześniej się umówili, że jeżeli on zacznie połowy to będzie znaczyło, że natrafił na jakąś ławicę. Zresztą James Scott płynął za nim i musiał mieć te same zapisy rybne na sondzie. Już wcześniej powiadomił załogę, że spodziewa się tutaj jakiejś ławicy. Rybacy byli gotowi i czekali na jego znak. Sprzęt połowowy leżał na pokładzie gotowy do wydania. Thomas rozejrzał się wokoło. Oprócz jego kutra był tylko „Silver Wind” żadnych innych jednostek nie było w pobliżu. Inne kutry rybackie które wyszły z portu kilka godzin wcześniej, poszły bardziej na północ. Zresztą prognoza na następne kilkanaście godzin nie była najlepsza. Teraz było spokojnie ale potem nad ranem miał nadejść silny wiatr z północy który być może przerodzi się w sztorm. Tutaj nigdy nic nie wiadomo z pogodą. Nagle Thomas zobaczył na ekranie duży zapis i zawołał w głąb statku do załogi:
- Hej tam na dole! Słyszycie mnie? Hej tam, niech ktoś tutaj zajrzy!
Po chwili do sterówki wszedł mechanik John Brown. Jego zwalista sylwetka ledwie się mieściła w ciasnym i niskim pomieszczeniu. Spojrzał pytająco na Thomasa który powiedział:
- John, będziemy wydawać! Ten zapis już się kończy. Coś powinniśmy tutaj nałapać.
- Długo miałeś ten zapis? Na pewno coś z tego będzie?- zapytał go Brown.
- No, z pół godziny to się ciągnęło. Jakieś pięć-sześć mil. Myślę, że warto na to wydać sieć.
- Jeżeli tak długo miałeś zapisy, to rzeczywiście warto spróbować. Jak chcesz trałować? Czy będziemy płynąć w stronę lądu? Długo masz zamiar trałować?- zapytał go Brown.
- Tak, zaraz wydamy i zrobimy zwrot na kontrakurs. Tak pojedziemy z siecią. Zapis jest przy dnie, trzeba będzie trzymać nisko sieć. Myślę, że jakieś trzy-cztery godziny wystarczy.
- A jakie tutaj jest dno? Nie ma zaczepów? Żebyśmy nie podarli sieci- powiedział Brown.
- No, różnie to wygląda. Widziałem po drodze kilka takich szpiców na dnie, ale w razie czego zawsze możemy oderwać sieć od dna, albo trochę zmienić kurs. Ja znam te miejsca.
- No jasne, łowisz tu od lat. Poza tym mamy zapas mocy na silniku, zawsze można zwiększyć prędkość. Maszyna jest mocna , zdążysz zawsze oderwać sieć od dna. Tylko uważaj!
- Dobra, powiedz marynarzom żeby szli na pokład. Zaczynamy!- powiedział Thomas.
Po jakimś czasie sieć już się odpowiednio ułożyła w toni, tuż przy dnie. Mc Melroy obserwował ekran sondy mając podgląd na zapisy rybne znajdujące się pod dnem statku oraz na to co się dzieje ze sprzętem łowczym w wodzie.. Widział rozwarcie sieci i to wszystko co do niej wchodziło, a także widział konfigurację dna. Od czasu do czasu wyrastały na dnie jakieś szpice ale wtedy podrywał sieć do góry zwiększając szybkość kutra.
Kiedy dno pod statkiem się wyrównywało, wtedy znowu pozwalał sieci opadać. Ze zdziwieniem zauważył, że „Silwer Wind” nie poszedł w jego ślady. Nie wydał sieci na zapisy które on znalazł, tylko popłynął kilka mil dalej zbaczając z kursu. Czyżby znalazł coś lepszego?- pomyślał Thomas ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Każdy ma prawo łowić po swojemu. Zajęty był sprzętem połowowym i obserwacją zapisów rybnych wpadających do sieci. Jednak w pewnym momencie jego uwagę zwrócił jakiś dziwny cień przecinający kurs kutra „Silver Wind”. Spojrzał przez lornetkę i zobaczył ciemny zarys kadłuba statku. Był bardzo zdziwiony, bo przecież jeszcze przed chwilą tego statku nie było.
- Skąd on się tutaj wziął, do diabła?- pomyślał zdziwiony Thomas. Jeszcze bardziej się zdziwił kiedy spojrzał na ekran radaru i nie zobaczył niczego, żadnego echa. Widział tylko echo kutra „Silver Wind” który był od niego w odległości dwóch mil na północ. Żadnego innego echa nie widział. Jeszcze raz spojrzał przez lornetkę. Wyraźnie zobaczył sylwetkę statku w pobliżu kutra. Widział światła burtowe tego statku, ale żadnych innych. Pokłady nieoświetlone. Dopiero na rufie zobaczył w słabym świetle księżyca nazwę tego dziwnego statku „Lucille” i port macierzysty Aberdeen. Według niego ten statek był w odległości jakichś dwóch-trzech kabli od „Blue Sky”, może nawet mniej. Ku jego zdumieniu przeszedł bardzo blisko. Mógł mieć jakieś pięćdziesiąt może sześćdziesiąt metrów długości. Wysoka nadbudówka i na pokładzie dwa maszty z bomami. Przemknął bezszelestnie jak nocny cień. Thomas patrzył w ślad za nim. Dziwny jakiś ten statek, taki staroświecki- pomyślał ale przestał sobie nim zawracać głowę bo właśnie na ekranie sondy pokazał się potężny szpic na dnie. Thomas od razu zwiększył szybkość żeby oderwać sieć od dna. Zdąży czy nie zdąży? Zdążył. Sieć oderwała się od dna i bezpiecznie przeszła nad zaczepem. Odetchnął z ulgą. Potem znowu zmniejszył szybkość i pozwolił sieci łagodnie opaść na dno. Spojrzał na ekran radaru bo był ciekawy czy pokaże się echo od tego dziwnego statku. Ale echa nie było. Co dziwne, znikło też echo od kutra „Silver Wind” Zdziwiony wziął lornetkę i spojrzał w kierunku w którym spodziewał się zobaczyć kuter swojego przyjaciela. Nie zobaczył niczego. Kuter „Silver Wind”zniknął z ekranu radaru, zniknął też z powierzchni morza. Długo patrzył przez lornetkę, rozglądał się na wszystkie strony. Nie zobaczył niczego. Chwycił radiotelefon i zawołał:
- Silver Wind, Silver Wind tu Blue Sky, odezwij się! Jak mnie słyszysz? Odbiór!
Nikt mu nie odpowiedział. Wołał tak przez kilka minut ale żadnej odpowiedzi nie było.
Rozejrzał się raz jeszcze, patrzył na ekran radaru. W pobliżu nie było nikogo. Zarówno ten tajemniczy statek „Lucille” jak i kuter jego przyjaciela „Silver Wind” zniknęły, rozpłynęły się w ciemnościach nocy. Thomas jeszcze przez długą chwilę wywoływał nazwę kutra przez radiotelefon. Nikt mu nie odpowiedział. Zrozumiał że stało się coś dziwnego i tajemniczego.
Zawołał załogę do sterówki i opowiedział im o wszystkim. Patrzyli na niego z niedowierzaniem. Kilka razy im powtarzał, mówił o tym co widział. Czuł że mu nie wierzą.
W końcu zrezygnowany machnął ręką i zapalił papierosa klnąc pod nosem.
- Dobrze, załóżmy że jest tak jak mówisz. Co chcesz teraz zrobić?- zapytał Brown.
- Jak to co? Wybierzemy sieci i sprawdzimy pozycję na której był Silver Wind. Nie podoba mi się to wszystko, ale co innego możemy zrobić? Trzeba to sprawdzić, koniecznie!- zawołał.
- Myślisz że ten jakiś tam Lucille mógł zatopić Silver Wind? Że go staranował? Powiedz!
- Nie wiem, ale sam widzisz że na radarze nie ma żadnego echa, ani od kutra ani od statku. Kutra nie widać nigdzie, nie odpłynął przecież bo byśmy go widzieli. Jak to wytłumaczyć?
- Nie wiem, ale jeżeli uważasz że to trzeba sprawdzić, to szkoda czasu. Wybieramy sieci i jedziemy szukać. Może rzeczywiście kuter został staranowany? Może ktoś jest w wodzie?
- Jasne, tak trzeba zrobić. Może oni potrzebują naszej pomocy- poparli go marynarze.
Po wybraniu sieci Thomas skierował swój kuter na pozycję na której jeszcze godzinę temu znajdował się Silver Wind. Włączył reflektor i rozpoczął poszukiwania. Wiatr zaczął wzrastać zwiększając falę co znacznie utrudniało poszukiwania. Ale Thomas i jego ludzie uparcie szukali jakiegokolwiek śladu na wodzie. Przecież jeżeli nawet Silver Wind został staranowany to na wodzie powinny się unosić jakieś szczątki, koła ratunkowe, deski czy cokolwiek innego. Już wszyscy z załogi uwierzyli mu, że musiało się coś złego stać z kutrem, ale jeszcze nikt nie chciał do siebie dopuścić tej najgorszej myśli. Po kilku godzinach poszukiwań kiedy już niebo zaczynało się powoli rozjaśniać Billy Clark zauważył coś w wodzie. Początkowo myślał że mu się wydaje, ale zawołał do Thomasa:
- Tam, tam w lewo! Tam coś jest, bardziej w lewo Thomas, bardziej w lewo! Coś tam pływa!
- Gdzie, gdzie? Nic nie widzę! Żeby to wszyscy diabli, nic nie widzę!- zawołał Thomas.
- Jest, jest! Widzę to! To jest koło ratunkowe. Jeszcze w lewo Thomas! –zawołał Matt.
- Dobra, podchodzimy, zwalniam a wy uważajcie! Musimy to koło wyciągnąć z wody!
Thomas Mc Melroy zmniejszył szybkość i teraz podchodził ostrożnie do koła ratunkowego unoszącego się na wodzie. Matt rzucił rzutkę z kotwiczką która wpadła w środek koła. Zaraz też obaj z Billem zaczęli ciągnąc rzutkę do siebie. Kotwiczka zahaczyła o koło które teraz powoli zbliżało się do burty. Już z daleka widać było, że to koło jest puste, ale mimo to chcieli wyciągnąć je na pokład. Po chwili koło znalazło się przy burcie, wtedy wyciągnęli je na pokład. Było to stare, zniszczone koło ratunkowe pomalowane czerwoną farbą. Tylko napisy były białe, chociaż w niektórych miejscach litery zaczynały się łuszczyć. Thomas pochylił się nad napisem wymalowanym na kole i odczytał:-Lucille- Aberdeen.
Wszyscy spojrzeli po sobie zdumieni tym co zobaczyli na własne oczy. Co to znaczy?
- Dziwne. To koło z tego statku co to niby przemknął jak cień. A gdzie koło z Silver Wind? Żadnego śladu, nic! Tyle godzin tutaj szukamy i niczego nie znaleźliśmy- powiedział Bill.
- A może on wybrał sieci i pojechał na inne łowisko? Albo do portu? A my go tutaj szukamy jak idioci, co? Mogło tak być czy nie?- zawołał John Brown waląc pięścią w blat stołu.
Ale Thomas słysząc jego słowa pokręcił tylko przecząco głową i powiedział spokojnie:
- To niemożliwe. Wiatr się wzmaga. Zaraz się zacznie sztorm, oni dobrze o tym wiedzieli. Poza tym przecież bym ich widział na radarze, prawda? Silver Wind zniknął, niestety.
- To co teraz zrobimy? Wiatr jest coraz silniejszy. Szukamy dalej czy wracamy?- zapytał Bill.
- Musimy wracać! Trzeba to zgłosić do Straży Wybrzeża, niech oni zaczną szukać!
Wszyscy milczeli, tylko Thomas ustawił kurs na port i ruszył, po drodze powiadamiając służby brzegowe o przypuszczalnym zaginięciu kutra Silver Wind.
W porcie Thomas od razu został wezwany do biura portowego w celu złożenia wyjaśnień. Kiedy już opowiedział o wszystkim człowiek siedzący po drugiej stronie biurka zapytał:
- To wszystko panie Mc Melroy? Czy chciałby pan jeszcze coś dodać?
- Tak, to wszystko. Nic więcej nie mam do dodania. Powiedziałem wszystko.
Człowiek po drugiej stronie biurka wyprostował się i cierpkim tonem oznajmił:
- Tak, jeżeli to już wszystko, to niech mnie pan posłucha! W tym czasie gdy mnie pan tutaj raczył swoją opowieścią o tym tajemniczym statku Lucille, ja sobie sprawdziłem dane w komputerze. I powiem panu, że nie ma w porcie Aberdeen jednostki handlowej o nazwie Lucille. Nie ma takiej jednostki w żadnym rejestrze statków. Co pan na to, panie Mc Melroy?
- Jak to? A to koło ratunkowe? Przecież mamy koło! Faktycznie, jest jakieś staroświeckie ale jest. Skąd więc się wzięło to koło akurat tam, gdzie łowiliśmy my i Silver Wind?
Człowiek za biurkiem popatrzył na niego i spokojnie powiedział:
- Niech pan się nie denerwuje, panie Mc Melroy. To że nie ma takiej jednostki w rejestrze okrętowym, to nie znaczy że ja panu nie wierzę. Bo o kutrze Silver Wind też nie mamy żadnych informacji i na razie uważany jest jako zaginiony. Nie ma żadnego śladu po nim.
- Sprawdziliście w innych portach? Może tam się schronił?- zapytał z nadzieją Thomas.
Człowiek siedzący za biurkiem potrzasnął przecząco głową i powiedział:
- Niestety, z innych portów mamy negatywne informacje. Ale niech mnie pan jeszcze raz posłucha panie Mc Melroy. Coś znalazłem tutaj, w archiwum. Mamy w komputerze różne dane archiwalne i pozwoliłem sobie wrzucić nazwę Lucille. Niech pan posłucha uważnie.
Statek Lucille, długość pięćdziesiąt siedem metrów, wysoka nadbudówka, na pokładzie dwa maszty z bomami. Port macierzysty Aberdeen. Kapitan William Goodwill. Ten statek pięćdziesiąt lat temu płynął z Islandii do Grimsby. To był październik, okres na morzu niespokojny o czym pan przeciecz doskonale wie. Ten statek ostatni raz był widziany na tym akwenie gdzie pan go widział. Ale statek Lucille nigdy nie dopłynął do Grimsby. Ostatni raz był widziany właśnie tam, gdzie pan go spotkał. I ostatni raz był widziany przez kuter rybacki o nazwie Silver Wind którym dowodził kapitan niejaki John Redd. Kiedy zaczęły się poszukiwania Lucille, stary John Redd opowiadał o tym przez długie lata że to on go widział po raz ostatni. Opowiadał dopóki nie zapił się na śmierć w knajpie Briana Copelanda którejś sztormowej nocy. Ale tamten Silver Wind to nie jest ten kuter którego szukamy. To tylko zbieżność nazwy. Tamten kuter został po latach sprzedany na złomowisko i dokończył swojego żywota na cmentarzysku okrętów na rzece Humber. Co pan na to, Mc Melroy?
Thomas Mc Melroy na chwilę zaniemówił. Dopiero za jakiś czas się odezwał do niego:
- No więc, jak to wszystko wytłumaczyć? Co się stało z Lucille? Co się stało z Silver Wind?
- No cóż, na pewno oba te statki zarówno kuter Silver Wind jak i Lucille pewnie są gdzieś na dnie. A jaka była przyczyna? Obawiam się, że w obu przypadkach możemy tylko snuć przypuszczenia. Jak było naprawdę, tego już chyba nigdy się nie dowiemy.
- No dobrze, ale jak to wszystko wytłumaczyć? Co się z nimi stało?- zapytał Thomas.
Człowiek za biurkiem wzruszył ramionami i powiedział do niego:
- Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu czasem zdarzają się rzeczy w które trudno uwierzyć. Niech pan już idzie, panie Mc Melroy. Nic więcej nie możemy zrobić.
Thomas Mc Melroy wyszedł z biura portowego. Od tego wszystkiego rozbolała go głowa. Czuł że musi po drodze wstąpić do knajpy tuż przy porcie która się nazywała „Pod Czerwonym Koniem” Musiał przemyśleć to wszystko przy szklance szkockiej wódki. Od morza wiał porywisty wiatr. Thomas zaklął i skierował swoje kroki do knajpy.