nie miałem obrotności liścia
aby zjednoczyć się z tym drzewem
czy też z topolą wierzbą jesionem
bo do polnej gruszy na miedzy to nawet
nie dorzuciłbym kamieniem
w długie wieczory gawędziło z dziadkiem
jak równe z równym
a mnie traktowało z góry
bez śladu przychylności
raz po raz wyrzucało w błękit
dzikiego gołębia
a on wracał
i nadal jak przed półwiekiem wraca
siada na nieistniejącej gałęzi
a skory do zaczepek cień
jest cichy i pełen skupienia
jak Novalis
kiedy tuż przed śmiercią
poprosił brata
żeby mu zagrał na fortepianie
muzyka zawsze zamienia się w ptaka
i odwrotnie
aby poprowadzić w bezkres wyzwoloną duszę
jeśli i ja kiedyś
poproszę swojego brata
żeby z ogrodu ze słonecznikami
wydobył muzykę
czy frunie do nieba gołąb
czy schowa się pod cieniem starego drzewa
w ciszę?