* * *
Czyste, błękitne przestworze,
Pójdę tam, w ten gąszcz kwitnący.
Wędrowcze w lazur idący,
Do pustyni dojść nie możesz.
Czyste, błękitne przestworze.
Ty pójdziesz łąki ogrodem –
Ogrodem w rozkwicie dzikim,
Ukażą ci swą urodę
I przyciągną wzrok goździki.
Ty pójdziesz łąki ogrodem.
Szepty, szelesty w półmroku –
Czułość jak w pieśni Saadiego
I odbije się w twym wzroku
Urok księżyca żółtego.
Czułość jak w pieśni Saadiego.
Szepnie coś Peri stęskniona,
Cicho, jak fletnia Hassana.
Żadna jej trwoga nieznana
Z kibicią w mocnych ramionach,
Jedynie fletnia Hassana.
Takie są właśnie pragnienia
Znużonych drogi trudami.
Wonnego wietrzyka tchnienia
Piję suchymi ustami,
Wonnego wietrzyka tchnienia.
(1925)
* * *
Chłodny blask złocisty księżyc śle,
Oleandrów zapach zewsząd płynie.
Miło jest wędrować w tej krainie,
Której błękit tak spokojem tchnie.
Tam daleko widnieje Bagdád,
Gdzie śpiew Szecherezady rozbrzmiewał.
Dziś już niczego jej nie potrzeba,
Ucichł rozdzwoniony niegdyś sad.
Jej cień, dalekiej przeszłości mit,
Porósł dzisiaj trawami cmentarza.
Ty nie szukaj tam kamiennych płyt
I na widma umarłych nie zważaj.
Spójrz jak piękny dokoła jest kraj
I do róż się przybliżaj ustami,
Przebaczenie w sercu wrogom daj,
A błogością on cię oszafrani.
Raduj się życiem i zakochaniem,
Całuj, gdy złoty jaśnieje nów.
Jeśli chcesz, uczcij kogoś w kurhanie,
Byleś żyjącym nie mącił snów.
Szeherezada śpiewała o tym,
Pieśń tę powtarza tu każdy liść.
Jeśli ktoś marzyć nie ma ochoty,
Można jedynie mu współczuć dziś.
(1925)
* * *
Takie drzwi poznałem w Chorossanie,
Których próg jest cały w płatkach róż.
Zamyślonej Peri tam mieszkanie.
Takie drzwi poznałem w Chorossanie,
Lecz otworzyć ich nie mogłem już.
W moich rękach jest niemało siły,
Włos mój niby miedź i złoto lśni.
Głos mej Peri dźwięczny jest i miły,
W moich rękach jest niemało siły,
Lecz nie mogłem otworzyć tych drzwi.
Na cóż mojej miłości odwaga,
Komu, o czym, śpiewać w pieśniach mi? –
Skoro ich nie potrzebuje Szaga,
Gdy nie mogłem otworzyć tych drzwi,
Na cóż mojej miłości odwaga.
Do Ojczyzny powracać już czas
I opuścić ciebie Persjo miła,
Czy na zawsze los rozdziela nas?
Moja miłość do niej to sprawiła,
Że powracać do Ojczyzny czas.
Do widzenia Peri, do widzenia,
Pozostawiam zamknięte drzwi twe.
Ty mi dałaś radosne cierpienia,
W kraju mym o tobie śpiewać chcę.
Do widzenia Peri, do widzenia.
(1925)
* * *
Błękitna ojczyzno Firdusiego,
Pilnie dbaj, by w twej pamięci trwał,
Obraz Rosjanina życzliwego,
Który oczy zamyślone miał.
Błękitna ojczyzno Firdusiego.
Persjo, wiem, ty czarujesz pięknością,
Jak płomienie twoje róże są.
One swoją soczystą świeżością
Kraj daleki przypominać chcą.
Persjo, wiem, ty czarujesz pięknością.
Dzisiaj piję ostatni już raz
Aromaty, mocniejsze od wina
I twe słowa, ma Szago jedyna,
Gdy rozstania trudny nadszedł czas,
Dzisiaj słyszę ostatni już raz.
Czy cię kiedyś zapomnę na wieki?
Dokąd rzuci mnie tułaczy los,
Wszystkim ludziom, bliskim i dalekim,
Będzie ciebie wysławiał mój głos.
Nie zapomnę o tobie na wieki.
O twe losy ja nie lękam się,
Lecz, że chmurne dni czasem bywają,
Pieśń o Rusi zostawić ci chcę –
Pomyśl o mnie jej słowa śpiewając,
A usłyszysz mój głos, Szagané.
(1925)
* * *
Być poetą, to znaczy czasami
- Jeśli prawdy życia nie naruszę –
Delikatną skórę swoją ranić
I krwią uczuć koić cudze dusze.
Być poetą – to swobodę sławić,
Aby tobie była bardziej znana.
Słowik śpiewa, ale on nie krwawi,
Jego pieśń jest ciągle taka sama.
Pieśń kanarka cudze naśladuje,
Ona jest jak brząkadełko tanie.
Własnych słów świat od nas oczekuje,
Nawet takich, jak żaby kumkanie.
Prorok chyba przesadził w Koranie,
Zabraniając pić mocne napoje.
Wina pić poeta nie przestanie,
Gdy wybiera się na męki swoje.
Gdy on ujrzy nawet, że kochanka
Właśnie z innym dzieli swoje łoże,
Ożywczego płynu sprawi szklanka,
Że niewiernej nie ugodzi nożem.
A choć zazdrość będzie go paliła,
Świśnie głośno do domu wracając:
Cóż, że umrę. Włóczęgi mogiła,
To nie coś, czego w świecie nie znają.
(1925)
* * *
Dłonie miłej, niby dwa łabędzie,
W moich złotych włosach się nurzają.
Wszyscy ludzie, w całym świecie, wszędzie
Swe miłosne pieśni powtarzają.
Ja w dalekich stronach je tworzyłem
I dziś pragnę to czynić na nowo,
Bo wiem dobrze, jaką wielką siłę
Ma czułością przepojone słowo.
Gdy miłość w duszę do dna się wleje,
Serce me bryłą złota się stanie,
Tylko pieśni mej już nie ogrzeje
Chłodny blask księżyca w Teheranie.
Nie wiem, jak mam wieść dalej swe życie:
Spłonąć w ogniu pieszczot miłej Szagi,
Czy też dziwić się w starości skrycie,
Skąd w mych pieśniach było tyle odwagi.
Każdy człowiek gust jakiś posiada,
Co dla uszu, czy oczu się godzi.
Jeśli Pers byle jak pieśni składa,
On nie może z Szirazu pochodzić.
Może za moje słowa dzisiejsze,
Ktoś w przyszłości też ganić mnie będzie:
„Kiedyś śpiewał on pieśni piękniejsze,
Lecz zgubiły go te dwa łabędzie”.
(1925)
* * *
„Czemu padł księżyca blask zamglony
Na Chorossanu sady i ściany,
Jak bym szedł przez me rodzinne strony,
Pod welonem z mgieł nocnych utkanym?” –
Tak spytałem nocą, droga Łało,
Zadumane drzewa cyprysowe.
Żadne z nich odpowiedzi nie dało,
Dumnie wznosząc ku niebu swą głowę.
„Czemu smutne tak księżyca złoto?” –
Zapytałem raz kwiaty na łące.
I odrzekły: „Ty zapytaj o to
Róży, cichym smutkiem szeleszczącej.”
Róża płatki swoje rozchyliła
I tak szeptem mi odpowiedziała:
„Szagané innego już pieściła,
Szagané innego całowała.
Tego pojąć Rosjanin nie zdoła…
Sercu – pieśń, pieśni – życie i ciało…”
To dlatego księżyc zakrył woal
I tak jego światło posmutniało.
Tyle zdrad już dotąd popełniono,
Łez i cierpień nie da się unikać.
………………………………………………..
Jednak wiecznie bądź błogosławioną
Nocy z bzami i pieśnią słowika.
(1925)
* * *
Ucisz się serce szalone!
Cóż, szczęście nas oszukało,
Współczucia nie okazało…
Ucisz się serce szalone.
Z czary księżyca kroplami
Na kasztan żółty blask spływa.
Nad Łały szarawarami,
Twarz pod jej czadrą chcę skrywać.
Ucisz się serce szalone.
Jak dzieciom, wszystkim się zdarza
Śmiać się i płakać czasami;
Świat nas jednako obdarza
Radością i cierpieniami.
Ucisz się serce szalone.
Tak wiele krajów zwiedziłem,
Szczęścia szukając tam stale,
Lecz tego, za czym goniłem,
Dzisiaj nie szukam już wcale.
Ucisz się serce szalone.
Życie nie wszystko skłamało,
Napijmy się nowej siły.
Gdybyś tak serce zechciało
Zasnąć na kolanach miłych…
Życie nie wszystko skłamało.
A to, co losem się zowie
I jak lawina się toczy,
Miłości naszej odpowie
Słowika śpiewem uroczym.
Ucisz się serce szalone.
(1925)
* * *
Radosny kraju, w błękit spowity!
Za me pieśni oddałem zaszczyty.
Trochę ciszej wietrze morski wiej –
Słyszysz? słowik śpiewa róży swej.
Słyszysz? róża zgina się i chyli,
Serce pieśni odpowie po chwili.
Trochę ciszej wietrze morski wiej –
Słyszysz? słowik śpiewa róży swej.
Jesteś dzieckiem – oczywista sprawa,
Tak, jak moja poetycka sława.
Trochę ciszej wietrze morski wiej –
Słyszysz? słowik śpiewa róży swej.
Droga Gelio, chciej wybaczyć, cóż
Wiele było na mej drodze róż.
Wiele róż się chyli i ugina,
Sercem się uśmiechnie ta jedyna.
Uśmiechnijmy się – i ty i ja –
Bo tak piękną jest kraina ta.
Trochę ciszej wietrze morski wiej –
Słyszysz? słowik śpiewa róży swej.
Radosny kraju cały w błękicie,
Moim pieśniom zaprzedałem życie.
Zamiast Gelii, tam gdzie krzewy śpią,
Słowik w cieniu objął różę swą.
(1925)
Z rosyjskiego przełożył Andrzej Lewandowski