(na kanwie lirycznych rozmów Mieczysława Arkadiusza Łypa z Julianem Przybosiem)
I
„Świat nie jest, świat się wiecznie zaczyna”. Ta Przybosiowa sentencja jest najlepszym kluczem do jego poezji. Świat zaczyna się dopiero wraz z naszym w nim zaistnieniem, własnym działaniem. Nieważne, co jest w ogóle. Istotne, co staje się poprzez nas. Poprzez naszą wyobraźnię, myśl – wyrażone ekspresyjną energią poetyckiego słowa. Stwarzamy zatem świat wciąż na nowo i przez ten ustanawiający go akt jednocześnie kreujemy samych siebie.
Tę tajemnicę sprawczej roli poetyckiego słowa stara się zgłębić Mieczysław Arkadiusz Łyp. On, współczesny poeta, podejmuje intymną rozmowę z rewelatorem ludzkiego życia duchowego, jakim był niewątpliwie Julian Przyboś.
Dowodzi, iż poezja siewcy słowa z „z rozrzuconej na pagórach” Gwoźnicy, wśród „szkarłatu buków w jarach i dolinach”, w „ustawicznych wybuchach zieleni” wciąż plonuje i zza „gęstwin duktów zagubionych ścieżek / jasnych pełzających stoków miedz” zatacza coraz szersze „płonące widnokręgi”. Jakby wśród tamtych zwielokrotnionych wyobraźnią mistrza malowniczych krajobrazów „z ciemnozielonymi sylwetkami topól” tkwiło niewyczerpalne źródło inspiracji, co niczym świt „szepce dzień w otwartą przestrzeń dnia”. Czerpiąc obficie z tego źródła, autor stara się jeszcze o więcej, bowiem odwołuje się do doświadczeń korzystających zeń także innych twórców. I wtedy przy obmyślonym przez Władysława Przybosia obelisku brata Juliana – „medalionie na postumencie”, co „jak dysk niesie jasność twarzy” – rozmowa „w królestwie kolorów Uty / Jaremianki Strzemińskiego Zabłyszcza” z intymnego niejako dialogu zdaje się przechodzić w wielogłos. Oto na płótnie Zygmunta Zabłyszcza, malarza z Wilczego, jak w wierszu, który ilustruje, „jedno pole drugie pole trzeci zalas / i pustkowie […] tylko Gwoźnica / w światłozieleni rozpłomieniona / rozsnutą barwą i dopełniona / oddalą widnokręgu”. W wierszu Ars longa, vita brevis
Zdzisława Górska opowiada baśń o miłości
Lidka „pisze obraz” z Frysztakiem
Młody Chagall ze Strzyżowa
maluje gorzkie prowincje
z niebieskimi aniołami
i zabłąkanym przeznaczeniem
a w Czeremchowej melancholii
Za widnokręgiem w Strzyżowie
Józef Franczak rozbielonym różem
pudruje staroświeckie Galicje
II
Mieczysław Arkadiusz Łyp swoimi strofami obrazuje, jak wiele mistrz Julian czerpał z podglebia życia, które odnajdywało sens w konkretnym czynie, jak choćby jego walce w szeregach Orląt Lwowskich, a w latach powojennych, kiedy dawno minęła młodzieńcza fascynacja „miastem, maszyną, masą”, kiedy jeszcze „tartak dźwięczał onomatopejami”, w wyrażanym przejmująco niepokoju skowronka, co nagle milknie, gdy „słowo drzewo odarte z zieleni / piły rytmicznie tną wzdłuż” na brusy.
Ale też ukazuje rozkwitające w metaforach, niezmierzone wprost i zachwycające możliwości wyobraźni, kiedy „głos ojca [Uty] jeszcze raz spina / zachwyt nad katedrą Notre Dame / z bielą podkarpackiej tarniny”. Gdy mówi, jak w Gwoźnicy z zielonym Pegazem „razem czekaliśmy / na Utę pod katedrą / słonecznego stoku słowa”.
III
Autor w liryce Juliana Przybosia tropi owe „otwarte marzenia / pisane niebieskimi widnokręgami / słowa oprawione w pragnienia / w lęki i zdziwienie pierwsze”. W Białym epitafium czytam:
W rozwartych wrotach
pejzażu podkarpackiego Niebylca szukam
śladów Juliana Przybosia
i wielu jeszcze innych ścieżek
wpisanych w otwarty ciągle widnokrąg
„Cały świat otwiera się widnokręgiem” – oznajmia w puencie wiersz Przestwór. Wiersz Więcej o metaforę (nawiązujący do Przybosiowego Więcej o manifest) rozpoczyna strofa:
Za Niebylcem
błękitna przestrzeń niebios
i rozchylone stokami pola
otwierają
ciągle nowe widnokręgi
I znowu w wierszu W rzece Heraklita, gdzie „Koło widnokręgu wiruje”, odnajduję znajomą perspektywę: „daleką jasność Przybosiowych wzgórz”. A w wierszu Brzozowisko „otchłanną przestrzeń”, w której jest „zamknięte doskonałe piękno / drgającego jeszcze koloru / czy też wzruszenia” – motywy z fascynacji Arcypoety, ustawicznie dziwiącego się napotykanemu pięknu i nim poruszonego do ekstazy zachwytu.
Poetycki fresk pt. Obrazek z Gwoźnicy dla M. A. Łypa jest jednym z bliskich sercu „jesienno-złotych wierszy”, wyzwalających zarazem czułość i lęk: „Niech tylko ból / nie płoszy moich / kolorem rozjarzonych metafor”. Po czym następuje odzew w Zielonej zadumie: „Niech spokój drzew / koi ból / rozwija słowa w nowe metafory / maluje złote ogrody marzeń”. Zaś w wierszu Demeter dojrzewanie wina w Bretanii przyrównane zostaje do dojrzewania chleba po wypieku w ojczyźnie w „masywnych ramionach” kobiety „z białą chustką zawiązaną na wzór bretoński”. Zgłębianie tej tajemnicy graniczy z rytuałem świętości. Poeta puentuje: „I tak / znów zmartwychwstanę dla następnego wiersza / dla nowego ziarna / dla nowego dnia”. Śmiałe zamierzenia, maksymalnie wysilone i wypracowywane, starają się sprostać marzeniom.
IV
Znamienne i cenne to, że Mieczysław Arkadiusz Łyp dzięki bogatym doświadczeniom z podróży ciekawie uniwersalizuje reminiscencje rodzinne związane z Radomskiem i nowo przeżywane doznania wyniesione z częstych wypadów do chętnie odwiedzanych stron Przybosiowych (Gwoźnicy, Niebylca, Wilczego) z odniesieniami do Grecji – w tym i Krety („Muszę Ci jeszcze powiedzieć że / stoki pagóry zawsze mamią tu / pyszną zimową bielą / a zieleń / ma odcień gajów oliwnych Krety”) – czy Italii. Tak jak dla Juliana Przybosia świat jednoczył się w jego poezji, splatał przenoszonymi w metaforach obrazami w summę: odczuwanie duchowej pełni.
Nad podziw – po 45 latach od śmierci Wielkiego Poety – Mieczysław Arkadiusz Łyp mierzy się swymi strofami z wyobraźnią, poetyckimi wizjami mistrza, czerpiąc pełnią wdzięczności z palety jego barw.