skurczyła się w wagonie towarowym
który zatoczył powojenne koło na Żuławach - dalej nie było dokąd
jej zięć mój dziadek Ignac (poważnie kontuzjowany podczas I wojny światowej na froncie włoskim) prosząc o rękę jedynaczki Marianny dał dużą stożkowatą muszlę znad morza ciepłego
Babciunia - tak ją nazywaliśmy
w komórce miała swoje króliki które potrafiły zapłakać
ze ślimakiem
wąski pokoik na górze z oknem na sad z malinówkami
w szufladzie pod szafą trzymała obraz w gazecie
nie słuchała radia i jazzu
nigdy nie widziała morza
chociaż do zatoki było trochę ponad 10 km
przed snem przykładała muszlę do lepszego ucha i coraz bardziej słone uderzało w lwa w herbie jej miasta
Gdańsk ocalał i ja bez słuchu
. . .
idziesz a ugina się pod baldachimem
w takim zrywie tylko klęk na prawe kolano
lub obydwa
bez oglądania się:
siostry z koszami
zdyszani bracia i tamci
z czarnego kropelka na zatrzymanej wodzie po której wracasz
. . .
piasek przepływa
skrzypi w oku osmolone
pastwiska ciągną za bloki
w plastikowym woreczku buty wystawione
za próg
loty jerzyków wierzchem powietrza zachodzi lusterko przy ustach
dalej
wszystko zaparowane
narysuj coś palcem
zdążysz
. . .
kiedy już wszystko gotowe:
głębiej niż ból rozwijana pamięć
w której srebrny jad kreśli przejście Abrahama
z dzieckiem
nie pytasz o czerwień ognia i krew w oku
jak pół kropli podobni do
ciebie
III nagroda