Czy św. Mikołaj z workami prezentów mknął kiedyś do nas z dalekiej Laponii, saniami ciągnionymi przez renifery, poprzez zamarznięty Bałtyk?
Otóż, sięgając do historii ostatnich dziesięciu wieków Bałtyku oraz jego przyległych terenów, było to możliwe. Zresztą, północna część Bałtyku, zwana Zatoką Botnicką niemal co roku zimą zamarza, natomiast pozostała część niezwykle rzadko. Klimat ziemski ma swoją historię. O pogodzie w strefie Bałtyku napisano sporo. Czynili to ówcześni kronikarze, uczeni, a nawet skromni pisarczycy, umiejący władać piórem w sobie znanym języku, jednocześnie posiadając umiejętność odczytywania tego co się już zapisało. To żadne zdziwienie, że, w mniejszym, lub większym stopniu temat ten zawłada naszymi zmysłami, naszym ciałem. Przecież żyjemy pogodą, ba - pogodą oddychamy! Badacze klimatu do dzisiaj rozszyfrowują zarówno jakość zapisów (forma, rekwizyty, jakość), a także parametry ówczesnych (także współczesnych) zjawisk pogodowych. Oczywiste, że wiele tamtych opisów polegało na dość luźnych, pozbawionych odpowiednich przyrządów, technik rejestracji parametrów pogodowych. Niemniej, dzięki nawet takim, archiwalnym zapisom, możemy, na przestrzeni setek lat, prześledzić zmiany, lub inaczej - wahania pogody w przestrzeni i w czasie.
Inflanty obszarowo obejmowały dzisiejszy teren Estonii i Łotwy, tudzież skrawek Litwy. Historycznie region ściśle przylegał do wschodnich brzegów Bałtyku. W temacie pogody strefy Bałtyku również niezwykle istotny. Nieżyjący mój ojciec, będąc już po trzydziestce ukończył (matura) Gimnazjum i Liceum im. Zygmunta Augusta w Wilnie, a jako zawodowy żołnierz uroczyście odsłaniał popiersia marszałka J. Piłsudskiego, organizował zawody sportowe, propagował związki pszczelarskie, nawiedzał okoliczne pasieki, doradzał pszczelarzom, np. zwalczał kłody propagując ule ramkowe, m.in. wspominał srogie zimy i ciepłe lata, które dominowały na tamtych ziemiach; zimą na nartach, latem w przewiewnych ubraniach. Wilno i okolica to przecież „przedproże” niegdysiejszych Inflant. Polując, „upolowywał”, jak mówił, wiosną i latem cudowne wschody słońca, „welony” krystalicznie białej mgły, opary świtów, świergoty ptaków, w tym toki głuszców – kogutów, cietrzewi, klangory licznych żurawi, zielone i złote łany zbóż, a w nich czerwone maki, chabry bławatki, itd., jesienią przecudną gamę kolorów - zapowiedz zimy, a zimą - okiście śniegu, kryształki zamarzniętej pary wodnej, lśniące lodowe tafle jezior, sople nad krużgankami poutykanych w polu chat strzelających dymami w niebo, sanny. Zimy były zimami, lato latem! Takimi opowieściami potrafił zaszczepiać wrażliwość na piękno natury, każdego, który go słuchał.
Zjawiskami spektrum pogody zajmuję się, jako przyrodnik i literat, od zarania moich zainteresowań. Śledzę i rejestruję dostępnymi mi przyrządami podstawowe parametry pogodowe, także istotne zjawiska przyrodnicze, fenologiczne w moim otoczeniu, tj. na obszarze Kaszub oraz południowo-wschodniego Pomorza. Tak zwana normalność oraz anomalność w pogodzie, zarejestrowaną przeze mnie codziennie na przestrzeni dziesiątków lat, wykorzystuję do przeprowadzania własnych analiz, porównań, wykresów, a te do wysnuwania wniosków na przyszłość bliższą i nieco odważniej – dalszą. Czynię to bardziej amatorsko niż naukowo, niemniej, przez kilkanaście lat publikowałem w „Dzienniku Bałtyckim”, jako „dyżurny prognosta”, felietony i prognozy pogody na każdy weekend i dłuższe okresy.
Aby tak ograniczony obszar, mógł dostarczyć wystarczająco istotnych (rozstrzygających) wskaźników do analizy oraz maksymalnie trafnych wniosków, wzmacniam „rozczytując” układy baryczne, przedstawiane z rejestracji satelitarnej przez internetowe komunikatory.
Obszar „historycznych” Inflant jest przeze mnie, jako teren blisko sąsiadujący w moim prognozowaniu, także brany pod uwagę.
Św. Mikołaj poza lądową drogą, na skróty, mógł z Laponii do Inflant częściej docierać, niż do ówczesnej Polski, wykorzystując jemu bliższy, wąski pasek Bałtyku zwany Zatoką Fińską. W mroźne zimy zatoka ta, z racji położenia, szybciej zamarzała niż cały Bałtyk. Działo się to często , np. w okresie zwanym małym zlodowaceniem, czyli od XV do połowy XIX w. . W tamtym czasie przybywało lodu, także w całości Bałtyk często pokrywał lód.
Jak pamiętam, w drugiej połowie XX w. kilkakrotnie zimą wody Bałtyku zamarzały wzdłuż jego brzegów południowych i środkowych. Zamarzała Zatoka Botnicka i Zatoka Fińska, których lody kruszone były mechanicznie aby zachować drożność torów żeglugi. Będąc studentem, zapamiętałem na długo nawoływania pełnych trwogi licealistek z Ustki stojących na brzegu zamarzającego Bałtyku, kierowane do koleżanek, które w grudniu 1969 maszerowały po lodzie, jak mówiły, by dotrzeć do Szwecji. Oczywiście po przejściu kilkudziesięciu metrów zawróciły, gdyż dalej Bałtyk nie był zamarznięty, a pokrywa lodowa coraz cieńsza.. Wówczas całkowicie zamarzła, np. płytka Zatoka Pucka.
Nowy Rok – 2024, witaliśmy życzeniami wszystkiego najlepszego. W domyśle – także w pogodzie. Przerażają powodzie, „ogniste” susze, huraganowe wiatry, „lejący się żar z nieba”. A już z początkiem tego roku – „trzaskający mróz” nad Oslo w Norwegii! Tamtejsi meteorolodzy zakomunikowali, iż nigdy w historii nie zanotowano tak niskich temperatur! Cała Skandynawia, wschodnie pobrzeża Bałtyku skuł siarczysty mróz, który rozlegle sięga daleko pod Ural, Syberię, poszerza terytorium w Ameryce Północnej. ‘Trzaskający” mróz na Grenlandii (miejscami do minus 45-50 st. C! „Letnia” Antarktyda, obecnie notuje do minus 40 st. C! Cały kontynent nadal w okowach lodu! Badaczka klimatu, wracająca ze zmiany oznajmiła, że jeszcze tak nigdy tam nie zmarzła. To co z tym ociepleniem klimatu?
Norwegia nie leży nad Bałtykiem, ale to Skandynawia i naturalna, wodna brama Bałtyku.
Wielki miłośnik, znawca historii, historii Inflant, literatury, perełek poezji, wykładowca, redaktor, wykładowca i wydawca, dr Stefan Pastuszewski, wiedząc o moich zainteresowaniach, zagadnął: - „/…/co z tym klimatem?, - jak jestem tam (Inflanty) deszcz pada jakby był rozproszony w sprayu(?)”.
Otóż, mżawka jest swoistym „pyłem” wodnym o różnych, niejednorodnych objętościowo kropelkach wody, przechodzącą w zraszającą, gęstą mgłę. Często obserwujemy to zjawisko będąc w pobliżu wodotrysków, fontann, wodospadów. Towarzyszy temu ruch powietrza, wiatr. Podczas operacji słońca pojawia się, w tak serwowanym pyle wodnym, tęcza. W przypadku „skrapiającej się” chmury atmosferycznej dzieje się podobnie, acz zjawisko ma nieco inny „moduł” projekcji.
Moje pogodowe obserwacje wychwyciły pewną, notowaną przeze mnie od blisko 20 lat, niestety, utrwalającą się anomalność kierunku przejścia układów barycznych. Obserwuję w tym zakresie szczególnie obszar Europy oraz jej przyległy. Otóż, jeszcze kilkadziesiąt lat temu, zwłaszcza w okresach późnej wiosny i lata, bez problemu „przypływały” nad Polskę, do Europy środkowo-wschodniej, pogodne i ciepłe wyże azorskie (okolice Azorów). Kiedy zbliżały się, na przynajmniej dwa dni, poprzedzały je wyraźne parametry pogodowe, przyrodnicze zwiastujące dobra pogodę. Wyż „upłynniał się” przechodząc na wschód. Po nim, po około 2 dniach, tak, jak powinno się dziać, na niebie pojawiały się „czytelne” symptomy niżu, który zjawiał się wsparty naziemnymi wskaźnikami, optycznymi tudzież fenologicznymi. Ułatwiało to przewidywanie pogody przez rolników, budowlańców i innych. W okresie jesiennym kierunek przejścia typowych niżów z północnego zachodu nad rejon środkowego i południowego Bałtyku jest stosunkowo mało zaburzony. Natomiast, w okresie zimy dominowały mroźne układy idące ze wschodu Europy. W ostatnich latach (po 2000 r.) nastąpiła wyraźna zmiana. Podobnie jest z wiatrem. Po 2000 roku coraz bardziej przeważają te z kierunków północnych, natomiast, coraz rzadziej wiejące z kierunku południowozachodniego, południowego a nawet, kiedyś częstego – zachodniego.
Temperatura wód Bałtyku w latach moich notowań nie ulega (rok do roku) większym rozbieżnościom. Latem, poza Zatoką Botnicką, gdzie jest nieco niższa, maksymalnie osiąga ok 20 st. C, zimą minimalnie około 4. Także, w okresie, o czym piszę wyżej, odnotowuję jeszcze inną anomalię. Mianowicie, układy baryczne jeśli już docierają od zachodu nad Polskę i nad południowo-środkowy Bałtyk, wyhamowują, mają tendencję zanikania lub „rozjeżdżania się” na boki, w kierunku północnym i południowym, w ten sposób nie przedostając się dalej na wschód Europy (Białoruś, Ukraina, Rosja). A jeśli się to zdarzy, że przejdą na wschód, to na niewielką odległość od naszych granic. Wygląda to tak, jakby coś blokowało, odpychało nacierające masy powietrza. Kierunek północny „rozjazdu” wodnego niżu jakby był przyczynkiem do logicznej odpowiedzi o „uwodnionym sprayu” nad Inflantami. Słabnące opady słabnącego niżu plus odpowiedni kierunek z lokalnymi zawirowaniami wiatru „zawieszającego” gasnące opady deszczu mogą wytworzyć zawiesinę pyłu wodnego. Przy wspomnianych anomaliach istnieje zjawisko powtarzalności tegoż procesu. „Ścieśnione”, ograniczane swobodnym przejściem układy baryczne tracą swoją typową moc, objawiając suszę, czyli brak opadów, lub opady punktowe nawalne, gwałtowne burze, powodujące lokalne podtopienia, przy czym brak opadów w bliskim tego zjawiska sąsiedztwie. Coraz częściej następują nagłe zmiany pogody, bez wyraźnych symptomów ją poprzedzających, na przykład „nijakie” chmury, z których wyglądu obecnie trudno wysnuć pewne wnioski na następne godziny, dni.
Niepokojącym czynnikiem, nasilającym się w ostatnich latach stają się, już szeroko znane, przedsięwzięcia w zakresie sztucznego wywoływania zmian w naturalnym procesie tworzenia się zjawisk atmosferycznych, czyli układów barycznych, na przykład wywoływanie deszczu, pogody (bezchmurność), ekrany (kotary) przeciwsłoneczne, przeciwpromienne, „rozpędzanie” małych okluzji – burz, frontów pogodowych, itd. .
Układy baryczne są jak galareta przestworzy, jest to życiodajna, stosunkowo cienka (kosmicznie) warstwa, wzajemnych, kompensujących się oddziaływań. Jeśli coraz intensywniej będziemy ją naruszać, a negatywne skutki takowych eksperymentów, mogą w coraz większej skali spowodować anomalie w pogodzie. Duże możliwości ingerencji w pogodę mają duże kraje, ale ostatnio i te pomniejsze coraz liczniej.
Moje skromne sugestie i obserwacje zmian w klimacie, płynące z mojego punktu obserwacyjnego, nie napawają zbytnim optymizmem.
„Świat Inflant” bliski moim obserwacjom niesie niemal tożsame wnioski.
Dodam, iż od 2008 roku, tu i teraz, w strefie moich obserwacji, notuję nie ocieplanie, a ochładzanie się klimatu. Wyjątkiem był rok 2014 i nieznacznie - 2018 i 2019.