Rosjanie wraz z innymi rosyjskojęzycznymi nacjami (Białorusini, Ukraińcy) a także zrusyfikowani Polacy wnikali po II wojnie światowej na szeroko pojęte Inflanty (Estonia, Łotwa, Litwa) bez większych przeszkód. Oczywiście, że w różnych okresach ZSRR różnie bywało, ale Inflanty ze swym zachodnioeuropejskim sznytem były dla wielu krainą marzeń.
Duże uprzemysłowienie, bardziej cywilizowana kultura codzienności, większe swobody religijne z racji działania skutecznie opierających się państwowej ateizacji Kościoła rzymskokatolickiego, Kościoła luterańskiego i ewangelikalnych związków wyznaniowych. W Kownie działało rzymskokatolickie seminarium duchowne kształcące duchownych dla Litwy, która na wzór polski nie porzuciła Kościoła dla miraży lepszego świata bez Boga a seminarium w Rydze „obsługiwało” pozostałą część Związku Radzieckiego. Oczywiście, że obydwa zakłady kształcenia były administracyjnie ograniczane i nasycane agentami tajnych służb.
W wyniku owych migracji wewnętrznych okres powojenny zniekształcił wcześniejszą strukturę demograficzną Inflant, znacznie powiększając segment rosyjski i rosyjskojęzyczny. Tę drugą część w dużym stopniu wypełniali Polacy, nie mogący sobie poradzić z językami estońskim, litewskim i łotewskim. Trzeba też wiedzieć, że język rosyjski był w ZSRR językiem awansu, w tym politycznego, naukowego i artystycznego. Poza tym stanowił język kontaktu w rodzinach mieszanych, które były typowe dla „internacjonalistycznego” społeczeństwa ZSRR.
Na Łotwie najbardziej zrusyfikowana, w tym także przez rosyjskojęzycznych Białorusinów, jest Łatgalia będąca spadkobiercą Inflant Polskich, czyli najdłużej funkcjonującej w obrębie Rzeczypospolitej krainy północno-wschodniej Europy, ukształtowana po wojnach polsko-szwedzkich w 1660 roku (pokój oliwski), która przynależała do RP do 1772 roku. Są to obecne powiaty (rejony): dyneburski, rzeżycki, krasławski i lucyński. Skład etniczny największego miasta Dyneburga (Daugavpils) jest obecnie następujący: 52 procent Rosjan, 18 procent Łotyszy, 14 procent Polaków, przy czym nawet Polacy są tutaj rosyjskojęzyczni, o ile nie żyją w tradycyjnych, związanych z rzymskim katolicyzmem, jednolitych rodzinach i nie kultywują polskości w Związku Polaków na Łotwie. Znaczna część mieszkańców Łatgalii uległa sowietyzacji, o czym świadczą ich wybory polityczne.
Gdy kraj przystępował do Unii Europejskiej, to jego południowo-wschodni region (w dużej mierze pokrywający się z Łatgalią), był przeciwko. Nie powiedziało 67 proc. mieszkańców Dyneburga, 56 proc. Rzeżycy, 50 proc. okręgu Krasław, 49 proc. okręgu Lucyn.
Społeczność rosyjskojęzyczna, jeśli nie utworzyła bezpośrednio, to zdominowała Socjaldemokratyczną Partię Zgoda, która nawet dobiła się mera Rygi; był nim Nił Uszakow, mera Rzeżycy (Aleksandrs Bartaševičs) oraz wicemera Jurmały (Nikita Nikiforow). Obecnie, w sytuacji wojny w Ukrainie partia ta oficjalnie potępiła działania wojenne, bo taka jest linia Unii Europejskiej, z dobrodziejstw której rosyjskojęzyczni obywatele Łotwy masowo korzystają, głównie z wyjazdów do pracy i na studia. W 2017 roku Zgoda zerwała porozumienie o współpracy z putinowską partią Jedna Rosja. O tym jaka jest rzeczywista świadomość tej społeczności świadczy przyhamowany w Łatgalii proces dekomunizacji przestrzeni publicznej. Gdy w Dyneburgu po czerwcu 2022 roku zaczęto demontować radzieckie pomniki to kilkaset starszych osób przyszło je pożegnać z kwiatami, zniczami i... ikonami. Proces demontażu wyraźnie opóźniał należący do partii Zgoda mer Dyneburga Andrejs Elksniųš (z pochodzenia Łotysz; w wieku trzech lat zamieszkał on z rodziną w Dyneburgu). To on zablokował rozbiórkę stającego na lewym brzegu Dźwiny w dzielnicy Griva pomnika bolszewika broniącego Łatgalii w 1919 roku przed „obcymi interwencjami”, głównie Polakami. Dekomunizacja przestrzeni publicznej z oporami przebiega też w Rzeżycy (Rēzenke). Łotysze, w znacznym też stopniu zsowietyzowani, chronią pamięć o łotewskich komunistach. Pomnik Czerwonych Strzelców (krwawe bolszewickie odziały rewolucyjne) w Rydze przemianowano na Strzelców Łotewskich. Zachowano też w Windawie pomnik łotewskiego dowódcy Armii Czerwonej Jānisa Fabriciussa. Jest to – jakby na to nie patrzeć - syndrom kompleksu niższości małego narodu, który nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie. Podobnie jest z pamięcią historyczną o łotewskich formacjach SS, które w oficjalnym dyskursie występują pod przykrywką „legionistów”. Syndrom łotewskiego kompleksu niższości polega na tym, że wszystko, co „nasze”, czyli łotewskie jest bardzo dobre i moralnie nienaganne.