Tekst Krystiana Kajewskiego co najmniej dziwny – pełny banałów i frazesów. Autor chciał błysnąć erudycją – i błysnął; tylko po co? Bo z tego „błyskania” nic nie wynika. Główna teza autora, że „wszyscy są samotni, i każdy jest samotny”, to banał i frazes, utarty jeszcze w XX wieku – zresztą nieprawdziwy. Autor „ślizga się” po temacie jak po lodowisku – zresztą dość nieudolnie – przywoływanie wielkich nazwisk nic tu nie pomaga. Tekst nadal jest powierzchowny.
Ogólnie chaos, słowo „samotność” autor powtarza aż do znudzenia jak zaklęcie.
Przypomina to klasyczne „lanie wody”, które zna każdy, kto w szkole był nieprzygotowany do lekcji. Tylko, że „lać wodę” też trzeba umieć – znakomicie robi to A. Nagórska. K. Kajewski chyba nie bardzo wiedział o czym pisze. Jeżeli jest młody, to można mu wybaczyć – za ambicję: plus; za wykonanie: duży minus.
Nie mówiąc już, że sam tytuł tekstu „sto lat samotności” jest „zerżnięty” z tytułu powieści Gabriela Garcii Márqueza, o czym autor tekstu nawet nie wspomniał. Myślę, że szumnie ogłoszona dyskusja o samotności umrze [zdechnie] dość szybko śmiercią naturalną, bo niewiele jest osób, które miałyby a ten temat coś istotnego do powiedzenia.