Nie pomnę już, kiedy zetknąłem się z „Akantem” po raz pierwszy.
Starcza demencja pozwala sięgać pamięcią daleko, do początków własnej egzystencji, a nawet i dalej, natomiast wymyka się jej wszystko to, co w zasięgu ręki. No bo i czym są w życiu człowieka trzydzieści dwa lata? Wystarczy się na chwilę zagapić i już ich nie ma. Pamiętam natomiast czym „Akant” przyciągnął moją uwagę. Gdy ujrzałem Go w salonie empiku, pomyślałem, że to jest pismo podobne do bliskiego mojemu sercu w czasach studenckich - „Filomaty”, miesięcznika filologów klasycznych. Co znalazłem? Znalazłem swoisty Hyde-Park literacki i około literacki. Ze zdziwieniem odkryłem, że jest też inna literatura niż ta, do której próbowała nas przekonać pewna, opiniotwórcza gazeta. Bywało, że ten rozrzut stylów, tematów, opinii, trochę mnie irytował, ale gdy i moje pisanie, przyznaję nieco archaiczne, znalazło w „Akancie” swoje miejsce, zrozumiałem otwartość Redaktorów. „Akant”, a nie pewien brzuchaty hodowca na swoim brzuchu Konstytucji, nauczył mnie pluralizmu. Czytam w grudniowym „Akancie” w „Dzienniku czasu zarazy”, Stefana Pastuszewskie-go, myśl ks. Prałata Mielcarka(95 lat): „ludzie obojętnieją”. Boję się, że ten trend będzie się pogłębiał. W kulturze widać to na przykładzie zniżania się kultury wysokiej do poziomu majteczek w kropeczki i tego, co one kryją. Dobrze, że przynajmniej kryją, bo zauważyłem stopniowy odwrót od owych majteczek w kierunku stringów. Coraz większą popularnością cieszy się Ruch Wyzwolenia Pewnego Ważnego Szczegółu Damskiej Anatomii ze Stringów Dekalogu. Będziemy stawali się coraz bardziej auty-stycznymi robotami, a jednocześnie automaty będą się udoskonalały, zbliżając do naszych, coraz to mniejszych możliwości intelektualnych. Gdzieś w przyszłości(niedalekiej, niedalekiej) te dwa homoidalne twory spotkają się, połączą, zaczną w taki, czy inny sposób rozmnażać się, i nareszcie Stwórca będzie miał to, co sobie zamierzył: grzeczne, posłuszne, omijające szerokim łukiem Drzewo Poznania Dobrego i Złego kukiełki, którymi będzie mógł się bawić, tak, jak sobie akurat zamierzy. Odzyska panowanie nad scenariuszem, który Mu się trochę wymknął spod kontroli. Niestety, wtedy nie będzie nad nami już liścia Akantu, więc na żadną opiekę nie możemy liczyć. Na razie Redakcji miesięcznika życzę wielu jeszcze lat skutecznego roztaczania nad wszystkimi, którym bliska jest literatura i sztuka, parasola z liści Akantu. Raz niech to będzie akurat akant miękki, innym razem akant kłujący. Zawsze jednak dla dobra tego, co nas jeszcze od zostania homo automaticus broni dla kultury.
Zbigniew Radosław Szymański