Twórczość poetycka Wojciecha Banacha bez wątpienia należy do ciekawszych w bydgoskim środowisku literackim. Pokoleniowo przynależący do pokolenia tzw. Nowej Prywatności, zręcznie wymyka się próbom sztywnego zaklasyfikowania go w tym czy innym nurcie, zarówno w płaszczyźnie treściowej, jak i formalnej. Potwierdzeniem tego jest wydany w 2014 r. wybór wierszy poety z lat 2004-2014, zatytułowany „Czas przestawienia”. Jest to książka, która, co zrozumiałe, przekrojowo ukazuje dorobek autora w tym okresie, przedstawiając wybrane liryki z czterech tomików („Odgrodzony przez przypadki”, „Nie tylko aniołowie”, „Mężczyzna z sąsiedniej klatki”, „Odwrócona piaskownica”). Zaprezentowane utwory znakomicie charakteryzują całą twórczość bydgoszczanina, jej główne motywy, tendencje, światopogląd i wyróżniające elementy poetyki.
O tym, że mamy do czynienia z dorobkiem poetyckim wysokich lotów, świadczy już słowo wstępne autorstwa Jarosława Jakubowskiego. Dokonuje on bardzo syntetycznej analizy tomów, z których wiersze znalazły się w „Czasie…”. Każdy z nich, choć zachowuje swoistą odrębność, składa się na spójną i przemyślaną całość. Warto przyjrzeć się kilku najważniejszym elementom tej konstelacji.
Na początku wypada zauważyć silny charakter rozrachunkowy tekstów Banacha – rozprawia się on z ideowością i postawami swojego pokolenia. Boleśnie demaskuje przyjęte wzory myślenia i zapatrzenie w postacie, takie jak:
wydrukowani na koszulkach
Angela Davies
Jimi Hendrix
Che Guevara
w zasadzie różnili się tylko
fryzurami i to nieznacznie
Zauważa, że był to okres, kiedy trudno było właściwie wartościować pewnych ludzi i ich działania, jak i całą epokę, zdominowaną przez dzieci-kwiaty albo rewolucjonistów z czerwonymi sztandarami. Demistyfikuje ideologiczne zakłamanie, powierzchowność, naiwność i sztuczność, którymi sugerowała się jego generacja, próbując zmieniać świat. Młodzi byli zagubieni, szukając niszy dla siebie wpadli w pułapkę fałszywie pojmowanej wolności. Dziś, z perspektywy lat, poeta przyznaje, że pozostała mu nadzieja – na genetyczną ciągłość/ ostrego widzenia kolorów i kształtów. Podobnie rozliczeniowy charakter ma wiersz „Z wywiadu Bettiny Rohl” – gdzie osobą mówiącą jest właśnie ta słynna niemiecka dziennikarka, która opowiada o swojej działalności i odnosi się do faktu, że jest córką komunistycznej terrorystki Ulrike Meinhof.
Banach z gorzką ironią charakteryzuje w swoich utworach epokę Polski Ludowej – w połowie lat pięćdziesiątych brak kolorów/ był powszechnym zjawiskiem oprócz/ czerwieni. Był to wg autora okres totalitaryzmu i usilnego ujednolicania społeczeństwa, atakowania go propagandą, odbierania samodzielności działania i myślenia. Jak PRL, to oczywiście i „Solidarność” musiała znaleźć swoje miejsce na papierze poety – w tekście „Nie odrobione zadania” opisuje on znalezienie i lekturę starego zeszytu szkolnego, który ktoś wypełnił tak: w rubryce: Imię – NSZZ „Solidarność”/ w rubryce: rok szkolny – 1981. Idąc dalej tropem konwencji „szkolnej”, poeta czyta
nieistniejące kartki i puste strony
dokładnie chcąc zrozumieć
wirtualną sytuację zaprzestanej
historii (…)
Z ideałów i dążeń tego wielkiego ruchu społecznego pozostało po prostu niewiele. Życie zweryfikowało najważniejsze idee pokolenia, do którego poeta należał. Na jego oczach upadały wielkie hasła, ruchy społeczne. Ma jednak świadomość, że i dzisiaj człowiek narażony jest na różnoraką indoktrynację, dlatego też w „Zabiegu z przepowiednią” przestrzega:
Będą powtarzać do zawrotu luźne zwoje
żebyś w pamięci wzrokowej
pielęgnował monolit sfałszowanej bieli
Banach często w swoich wierszach sytuuje człowieka postawionego w kontekście sytuacji społeczno-politycznych. Rzeczywistość w skali makro przenika do mikro-świata jednostki, modelując jej zachowania, sposób myślenia, postrzegania. W znakomitym, jak słusznie zauważył Jakubowski, wierszu „Odgrodzony”, poeta doskonale konstruuje własne spostrzeżenia z uroczystości z okazji Święta Konstytucji 3 Maja:
Rok temu
w miejscu obecnego ołtarza
publicznie czytałem wiersze
a teraz obok karetki
stoję odgrodzony od uroczystości
Poetę boli wyalienowanie, nagła zmiana perspektywy uczestnictwa w święcie. Na ironię zakrawa fakt, że odgrodzono go… taśmą/ biało – czerwoną – biało – czerwoną – biało – czerwoną… W ciągu roku z kogoś, kto przemawiał i miał głos, stał się kimś, kto musi stać z boku, niedopuszczony do głosu.
Jak widać, teksty Banacha bywają bardzo osobiste, wręcz intymne – poeta zaprasza czytelnika do swojego życia, dzięki się odważnie myślami i spostrzeżeniami, pozwalając sobie niekiedy wręcz na pewnego rodzaju werbalny ekshibicjonizm. W „Krótkiej bajce dla chłopców, którzy chcą latać” autor przybliża makabryczny obraz krwi na chodniku, którą pozostawił niejaki Tadeusz i zadaje na końcu retoryczne pytanie: „Czy mam dalej opowiadać?”. Często pozwala sobie na wchodzenie w dialog z czytelnikiem. Zwraca się do niego bezpośrednio – jak w otwierającym tom „Nawiązaniu”, gdzie prowokacyjnie pyta: Czego się spodziewasz biorąc/ ten wiersz do ręki.
Banach, tak jak inni twórcy przynależący do Nowej Prywatności, reprezentuje poezję osobistą, skoncentrowaną na życiowych problemach jednostki wobec zbiorowości. Istotną rolę odgrywają w jego wierszach zagadnienia moralności, etyki, wartościowania. Nie można również nie zauważyć silnych związków autora z twórczością pokolenia Nowej Fali – jak słusznie zauważa Grzegorz Kociuba, powołuje się na Nową Falę, prowadzi z nią dialog/spór, jednak, jak podkreśla, ważniejsze wydaje się to, iż z powodzeniem stosuje strategie nowofalowe do demaskowania solidarnościowego kombatanctwa, a także kultury masowej oraz mechanizmów władzy, pieniądza, sukcesu. Dodać warto tu jeszcze zauważalną u Banacha, a u nowofalowców istotną tendencję do analizowania - nierzadko krytycznego - oficjalnego, państwowego czy medialnego języka, który przyczyniał się do ograniczenia społeczeństwa, nie tylko w warstwie mentalnej.
Silną pozycję w „Czasie przestawienia” zajmują wątki autotematyczne. Poeta często pisze o własnych zmaganiach ze słowem poetyckim, czasem wtajemnicza odbiorcę w arkana procesu twórczego. W krótkim „Tylko” filozoficznie stwierdza o swoich wierszach: tyle/ w nich poezji/ ile/ milczenia. Nie da się ukryć – najważniejsze w każdym dziele literackim jest to, co nie zostało powiedziane, a co dopowiedzieć musi sam odbiorca. I jeszcze jedno – nie powinien on nigdy pytać: „Czy masz jakieś nowe wiersze?”. Czemu? Twórca wyjaśnia, wyznając swoje credo: Ty wychowałeś się na Przybosiu/ ja na Wilczaku [dzielnica Bydgoszczy – przyp. aut.]/ gdzie słów używa się niechętnie. Toteż wobec tego Banach przyznaje sobie „Prawo do milczenia”, jak tytułuje cały utwór.
Autor „Odwróconej piaskownicy” niekiedy odnosi się do innych poetów – z jednej strony widzimy inspiracje Herbertowskie (operowanie konkretem, ironia i dystans), czy Różewiczowskie (poświęcony temu poecie wiersz „Nauka języka”, wskazujący na jego olbrzymią rolę w kształtowaniu języka poetyckiego generacji Banacha, np. pod kątem oszczędnego języka), z drugiej strony, Banach zdobywa się na pierwiastek krytycyzmu wobec rzeszy poetów tworzących w drugiej połowie XX wieku – tytułowy „Czas przestawienia” zaczyna się bezpardonowym:
Trzeba przyznać
solidnie zapracowaliśmy na odrzucenie
pisząc o smokach barbarzyńcach kamieniach
zapominając o cegłach
W wierszu tym, jak zauważa wspomniany już Jakubowski, poeta dowodzi, że poezja stała się niezrozumiała, jej język wyobcował się z ludzkiej mowy. Postuluje więc poezję pisaną językiem zbliżonym do codziennego, odartym z metafor i niepotrzebnych językowych ozdobników. Odrzuca tak istotny dla nowofalowców lingwizm, w zamian oferując mowę poetycką zrozumiałą dla szarego odbiorcy, którego dodatkowo zaprasza do dialogu (facebookowym?) zakończeniem: Możesz być pierwszym który to lubi.
Kolejnym istotnym elementem tego zbioru, jak i całej twórczości Banacha, jest przywiązanie do Bydgoszczy. Pojawiają się w jego wierszach konkretne miejsca czy osoby, które towarzyszą mu na co dzień, stając się źródłem inspiracji. I tak, „Plac Piastowski”, traktujący o jednym z najważniejszych punktów miasta to suma retrospektywnych spostrzeżeń na temat tego niemego świadka biegu historii. „Chodnik” przy ulicy Zduny to z kolei rejestr wszelkiej maści dźwięków i odgłosów, produkowanych przez codzienność:
Bose stopy dzieciaków jak
rzucane kotlety lekkie plaśnięcia
z dużą częstotliwością Turkot
wózków drewnianych Staczające się
ze stert wysypanych przez dostawców
bryłki węgla (…)
Oczywiście, poeta nie omieszkuje przyznać, że również zostawiłem kolekcję/ własnych nagrań z lat 1983 – 2002.
Miasto, to nie tylko miejsca, lecz także – a raczej przede wszystkim ludzie. A tych w tym tomie dostatek. W znakomitym wierszu „Mężczyzna z sąsiedniej klatki” otrzymujemy ironiczny opis zachowań pewnego człowieka (a może samego autora…), które wzbudzają niesmak wśród innych lokatorów swoją „nietypowością”: (…) Rzadko używa/ skarpetek nie pielęgnuje na balkonie/ kwiatów i zostawia otwarte okno. Poeta zwraca uwagę, że ludzie chcący żyć po swojemu, według własnych zasad, skazani są na bycie wyobcowanymi z wąskiej, w tym wypadku – blokowej – społeczności, w której żyją, mimo, że nie robią nic szokującego. Ot, inność. Kogo jeszcze poznajemy? „Panią Dankę”, lubującą się w rozmowach z autorem o sztuce, po których zabiera worki ze śmieciami/ i przechodzi do następnej/ sekcji; „Rajdowca”, który uwielbiał wszystkim opowiadać o przeszłości pełnej sukcesów, pomijając nieprzyjemne chwile, jak na przedramieniu mało czytelny zapis/ z odcinka specjalnego. Pojawia się także… Chrystus, którego poeta spotkał w autobusie:
kobiety przy kasowniku
szeptały
jak bardzo jest podobny
do siebie
Jest też w tej twórczości miejsce dla Matki Boskiej Odnalezionej/ przy śmietniku na ulicy Bocianowo, którą autor prosi, by wybawiła go od wielu emblematów codzienności, np. od znieczulicy totalnej/ od karuzeli medialnej. Sacrum (zaznaczmy jednak, że silnie zderzone z profanum, przejawiającym się codziennością, trywialnością i przemijaniem) pojawia się u Banacha także pod postacią różnorakich aniołów – w monologicznym „My aniołowie” są nimi wiersze absolutne, w „Aniele z ulicy Zaświat” bohaterem jest z kolei zniszczony posąg przy rodzinnym grobowcu, który prosi: Przechodniu/ bądź moim Dobrym Człowiekiem/ połóż czasem rękę na skrzydle.
Banach to doskonały obserwator rzeczywistości, zarówno tej lokalnej – bydgoskiej, jak i ogólnopolskiej, czy po prostu globalnej. Przygląda się życiu codziennemu, doskonale wychwytując paradoksy, zjawiska nietypowe, ciekawostki, czasem przedstawione z dodatkiem ironii czy groteski. Potrafi skupić uwagę na poszczególnej jednostce, zarówno tej wymykającej się schematom, jak i tej je powielającej. Zauważa istotną rolę przemijania w ludzkiej egzystencji i konieczność odnalezienia się – na własnych zasadach – we współczesności. Postuluje samodzielność działania i myślenia, dążenie do rozróżniania prawdziwych, moralnych oraz sztucznych, szkodliwych postaw etycznych, a także – mówiąc najprościej – racjonalizm i rozsądek.
Język wierszy z tego zbioru jest bardzo precyzyjny. Poeta dokładnie cyzeluje każdy wers, każde słowo – z drugiej jednak strony niektóre jego teksty przypominają wręcz elaboraty – długie, wielowątkowe, lecz pozornie tylko wyjęte spod kontroli. Banach pilnuje, by nie przekroczyć granicy przesytu, zbytniej wylewności, tak nielubianej przez wielu odbiorców. Doskonale wykorzystuje przerzutnie, które często decydują o odczytaniu danej frazy. Ma wielki talent do konstruowania wypowiedzi o wysokim stopniu dramaturgii. Dowodzi tego genialny w swojej budowie wiersz „Splot”. Splecione są w nim dwie równolegle dziejące się sytuacje – wieczór autorski z udziałem poety (oraz Jarosława Jakubowskiego, któremu ten wiersz jest dedykowany) oraz rodzinna tragedia na ulicy Chłodnej, gdzie w jednym z mieszkań zaczadziły się cztery osoby. Autor opisuje swoją i swego towarzysza (który jutro specjalnie przyjedzie z Koronowa do Bydgoszczy/ napisać do gazety reportaż Tragiczna cisza na Chłodnej) nieświadomość tego, co się zdarzało, a także to, co po tragedii się stanie/stało:
będę odbierać telefony i odpowiadać cierpliwie na pytania
znajomych zaniepokojonych stanem moich instalacji
Poeta uświadamia, że cudze nieszczęście, nawet, jeśli nas nie dotyczy, może mieć istotny wpływ na naszą egzystencję. Wystarczy jeden drobny „Splot”.
„Czas przestawienia” to zbiór niezwykle interesujący, frapujący. Dobrze skonstruowany, mieszczący w sobie wszystko to, co w twórczości Wojciecha Banacha jest istotne. Stanowi potwierdzenie wysokiej wartości artystycznej, etycznej i intelektualnej poezji bydgoszczanina. Konsekwencja tematyczna i formalna poety, wyrazistość poglądów i liryczna empatia czynią lekturę tej książki - złożonej z wybranych utworów z czterech tomów - interesującą podróżą, w której oprowadzani jesteśmy po świecie i światopoglądzie poety, w którym każdy, nawet najwybredniejszy odbiorca powinien znaleźć coś dla siebie. Nie warto być od tej poezji „odgrodzonym”.
Wojciech Banach, „Czas przestawienia”, Galeria Autorska, Bydgoszcz 2014, ss. 80.