Znudziła mi się wielka miłość
Nie być można myślami
Tęsknić można tylko fizycznie
Wybór tak żałosny że aż poważny
Gdy pisze o tobie
Możesz mnie kochać
Jak Pismo nakazuje
Mechanicznie
Ruchy organicystyczne
Zwierzęce
Ale ja oczekuję szorstkiego
Pomruku wstępnego
Rozwinięcia rozwijającego do końca
Człowieka
Bez celu
Dla kochania czystego
Bez grzechu
Jak tylko człowiek człowieka potrafi kochać
Bez bagażu myśli celowych
Wtedy jesteśmy doskonali
Nie potrzebujemy nikogo
Jak
Jak długo można czekać
Pośród wichrów
Nierównych
Tętniących
Pośród masek
I stóp na koturnach
Jak długo można czekać
Jak ten pies pod płotem
Żywy
Leniwy
Pełen boskiej nadziei
Jak długo można czekać
Na tęsknotę
Której nie było
A o której się marzy
Pośród wichrów
Jak pies na koturnach
Jak długo można czekać
Na miłość której się nie pokocha
Jak długo można oszukiwać
Swe liche oblicze brudne
I obrzydliwe
Zakłamane
Chore
Jak długo można mieć nadzieję
Jak w ogóle można ją mieć?!
Jak jutro wrócić do początku?!
Jak sprzedać skórę niedźwiedziowi,
By uzyskać futro?
Więc jeżeli jutra ma nie być,
Wczoraj mnie już nie ma.
Miłość samowystarczalna
Dłonie idealne pasujące do prawej łopatki
Obejmują i delikatnie kołyszą
Lekko bo nie mają mocy
Iluzji
Cały czas są ze mną dłonie lekkie
Nienatrętne
Miłosierne
Spokojne
I nie odejdą choćby chciały
Bo silne są za dnia
I pięciopalczaste
Każda z osobna
Lepsze niż koniczyna
Zielona
Lekka bez mocy
Wątła i chwiejna
Jak dłonie stateczne i przytwierdzone
Do nadgarstka z precyzją
I trwałością
Nie odejdą więc one
Nawet gdyby chciały
I gdybym ja chciała
Są
Będą
Tulić mnie jedynie do snu
Za dnia pracując nad snami
Żeby obce nie dostały prawego biodra