Świadomość polskiej tolerancji w naszych dziejach jest dość powszechna, lecz zazwyczaj słabo uargumentowana. Najmniej wie się o rosyjskich starowiercach, czasem tylko hasłowo, eksponując spektakularne, czy nawet – w mniemaniu niektórych – ekstrawaganckie cechy, jak te, że noszą brody, znak krzyża wykonują dwoma palcami, modląc się wykonują ciągle pokłony, nie jedzą z tych samych naczyń, co ludzie innej wiary, nie tańczą.
A o tym, że przez kilka stuleci, niemal od samego swego zaistnienia, chronili się na naszych ziemiach przed prześladowaniami, szukając równocześnie lepszych warunków egzystencji, że tu formowali zasady swego wyznania, że wreszcie w połowie XIX wieku Polacy pomogli części popowskiej uzyskać pełnię hierarchicznego Kościoła i akceptację przez Kościół rzymskokatolicki, a na początku XX wieku właśnie w Polsce bezpopowcy przeformowali się w związek wyznaniowy lepiej niż dotąd adoptujący się do współczesnego świata, wręcz pełnoprawny Kościół, choć bez duchowieństwa, mało się wie. To u nas, w otoczeniu naszej, wówczas otwartej i przyjaznej dla obcych kultury, zaistniały dwa bieguny staroprawosławia: popowski i bezpopowski, dając impuls intensywnemu rozwojowi tego fenomenu etnoreligijnego na całym świecie. Polska była dla nich dobra, mirna i wolna, choć to nasze oraz Kościoła katolickiego parcie na Wschód w pewien sposób, na zasadzie reakcji, obok oczywiście wpływu innych państw i nacji, przyczyniło się do rozłamu ruskiej Cerkwi prawosławnej (raskoł), gdyż główną jego przyczyną była obrona starej ruskiej pobożności przed wpływami zachodnimi.
Nie, o tym prawie nic nie wiadomo. Temat ten na ogół nie jest poruszany w dziełach przedstawiających historię Polski.
Cel i zakres badań
Najwyższy czas usystematyzować dotychczasową wiedzę o związkach staroprawosławia z Polską i Polakami oraz – oczywiście – uzupełnić tą wiedzę o dane zawarte w najnowszej literaturze, w oparciu o nie wykorzystane dotąd źródła.
Po rozpadzie ZSRR i tzw. obozu socjalistycznego otworzyły się, przynajmniej w zakresie interesującego nas tematu, przepastne archiwa, w tym regionalne. Otworzyły się też zablokowane dotąd obszary świadomości, szczególnie związane z religią, narodem i jego kulturą. Całe zastępy nieźle wykształconych i silnie umotywowanych na odkrycie i odbudowę rosyjskiej tożsamości badaczy, entuzjastycznie ruszyły na tę, nieznaną im dotąd, ale jakże bliską rosyjskiej duszy ziemię, jaką jest starowierski etnos, starowierskie socium, wreszcie starowierski spiritus. Coraz więcej tych badaczy i myślicieli dochodzi do wniosku, że właśnie tam tkwią żywe korzenie prawdziwej rosyjskości (swoisty powrót do idei prometeizmu słowianofilskiego), a ci którzy spoglądają na tę terra incognita ponadnarodowo, że tam zachował się archetyp pierwotnego chrześcijaństwa i wciąż jeszcze żyje, bowiem mimo konserwatyzmu tych środowisk zaadoptował wiele faktorów współczesności, dzięki czemu nie uwiądł. Tak więc istotnym celem jest ukazanie żywotności owego archetypu, jego kształtu oraz funkcjonowania, co dla Polaków, jako narodu chrześcijańskiego, nie powinno być obojętne.
Istotnym, choć nie najważniejszym celem badań staroprawosławia jest – oprócz uporządkowania faktografii oraz nadania jej szerszego kontekstu, zarówno w porządku historycznym jak i konfesyjnym – sprostowanie obiegowych, fałszywych opinii związanych ze staroprawosławiem. Należy równocześnie przypomnieć złożoną genezę ruchu, który w znacznej mierze był reakcją na zachwianie odwiecznego, a przynajmniej niezmiennego, bo dojrzała religia zastyga przecież w niezmienności dogmatów, obrzędów i obyczajów, porządku ruskiego prawosławia i ściśle związanego z nim porządku społeczno-moralnego, zarówno w szerokim, politycznym, jak i wąskim, osobowym zakresie.
Protestujący (na Zachodzie nazwano by ich protestantami) przeciwko nikonowsko-aleksiejewskim nowoszestwom nie nieśli żadnej nieortodoksyjnej myśli i nie chcieli oderwać się od Cerkwi, tylko skłonić reformatorów do rezygnacji z ich burzycielskich zamiarów. Na pewno nie powodowani byli – jak to eksponowali radzieccy oraz socjalistyczni badacze – motywami społeczno-ekonomicznymi. Skupieni na kwestiach religijnych, nie inicjowali buntów przeciwko uciskowi feudalnemu, choć w tych buntach, ale już z innych przyczyn (walka o swobodę wyznania), brali udział (strzelcy moskiewscy, Kozacy dońscy, kubańscy i jaiccy). Trzeba bowiem przyznać, że jako fundamentalni chrześcijanie mieli głęboko zakorzenione poczucie wolności osobowej („Ku wolności wyswobodził Was Chrystus. A zatem trwajcie i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli"; Ga 5,1) i ten religijny faktor był wyraźnie obecny we wspomnianych buntach. Wiązali się z, często krwawym buntem antyrządowym, jedynie na zasadzie walki z antychrystusową władzą., ale przede wszystkim walki o wolność religijną. Dla siebie przede wszystkim. Nie byli, z wyjątkiem oczywiście zakrawających na sekciarstwo, radykalnych odłamów aaronowców, biegunów i nietowców, z natury swej – przecież jakby ekskluzywistyczno-nacjonalistycznej – antypaństwowi, anarchistyczni, bowiem walczyli przeciw Szwedom za czasów Piotra I, a przeciw Niemcom za czasów J.W. Stalina. No i pomogli caratowi stłumić polskie powstanie styczniowe.
Stosunek Polaków i polityków polskich do starowierów był na przestrzeni wieków raczej instrumentalny. Oprócz wątłych, sporadycznych relacji na polu konfesyjnym (współpraca unitów), realizował się głównie na dwóch płaszczyznach: politycznej i gospodarczej. Po wstępnym rozeznaniu przez komisję rządowo-kościelną w 1690 roku, że starowierzy reprezentują dopuszczalną dozę herezji, włączono ich – w państwie, jeszcze z gruntu tolerancyjnym i wielonarodowościowym – w obieg społeczno-gospodarczy jako jedną z grup o określonych, pożądanych w tym obiegu walorach (pracowitość, wysokie kwalifikacje w wybranych dziedzinach, uczciwość, trzeźwość), nie interesując się niemal wcale ich religią i kulturą, tym bardziej, że starowiercy stosowali taktykę autoizolacji. Uważano ich za ofiary caratu.
W pewnych momentach dziejów (zabory) starano się ich instrumentalnie wykorzystać w grze politycznej z Rosją, włączając w szeregi antycarskich legionów. Równocześnie Kościół rzymskokatolicki, w tym przede wszystkim jego unijna gałąź, starała się użyć starowierów do walki z prawosławiem, nie biorąc pod uwagę faktu, że niosą oni w sobie – jakże potrzebny dla odrodzenia wiary – archetyp pierwotnego chrześcijaństwa. Było to triumfalistyczne spoglądanie na niziny społeczne z wysokości papieskiego, silnie spolityzowanego wówczas tronu.
Należy sprostować szereg błędów i niedokładności w relacjonowaniu poszczególnych zdarzeń, szczególnie w zakresie opisu obrzędów i obyczajów, użytej aparatury pojęciowej oraz związanej z nią nomenklatury. Wielu badaczy, nie rozpoznawszy istoty religii w ogólności, a staroprawosławia w szczególności, analizowało bowiem ów ruch religijno-narodowy w różnych, typowych dla danej dziedziny nauki aspektach, zapominając o istocie tego zjawiska, jego religijno-narodowym rdzeniu. Wypaczeniu uległa więc ocena motywacji poszczególnych zdarzeń i zjawisk, nie mówiąc nawet o błędnym ich opisie oraz braku powiązania z szerszym kontekstem.
O tym, że takie uporządkowanie faktografii oraz sprostowanie fałszywych opinii jest niezbędne, świadczy chociażby fakt ukazania się w XV tomie Encyklopedii Katolickiej z 2010 roku hasła Popowcy, a duch i szkielet całego hasła, oprócz oczywiście internetowej mieszanki, wywodzi się z komplitatorskiego, muzealnego dziś opracowania ks. Karola Dembińskiego Raskoł i sekty Prawosławej Cerkwi Rosyjskiej, aż z 1910 roku , w którym w 72 petitowych wersach o długości 9 cm zawarto aż 15 błędów i niezrozumień .
Na nawarstwienie się błędów, niedokładności i fałszywych opinii oraz ocen, powtarzanych bezkrytycznie z opracowania na opracowanie, wpłynął bez wątpienia fakt silnego izocjolacjonizmu starowierstwa (wyspy religijno-kulturowe). W pierwszym rzędzie izolacjonizm ten był motywowany religijnie: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo" (2Kor 6,14). Kontakt z niewiernymi, ale również z szumnym, antychrystusowym światem mógł bowiem osłabić tradycyjną religijność i moralność, którą uważano za wartość fundamentalną. Stosowano ochronną barierę norm etyczno-religijnych, zinstrumentalizowaną przez surową kontrolę społeczną. Drugą przyczyną zamkniętości starowierów i niedopuszczania osób z zewnątrz do ich wewnętrznej prawdy była obawa przed wykorzystaniem tej prawdy do prześladowań, które w czasach sowieckich przybierały też formę ośmieszania. Dopiero w ostatniej dekadzie XX wieku doszło do otwarcia się starowieria na badania naukowe, szczególnie Kościołów popowskich (jedna z dwóch gałęzi staroprawosławia, zachowująca – w odróżnieniu od bezpopowszczyzny – zhierarchizowany stan kapłański). Zorientowały się one, że same nie są w stanie spisać swych wielowiekowych dziejów, tym bardziej, że źródła do nich w znacznym zakresie znajdują się poza archiwami kościelnymi, które w tym przypadku były bardzo skromne. Kontakty świata nauki ze starowierstwem są dziś w zasadzie pozbawione przeszkód i dlatego też zaistniała obecnie szansa skorygowania wiedzy o nich, w tym również historycznej.
Wprawdzie w ciągu ostatnich lat pojawiła się pewna ilość artykułów i rozpraw dotyczących styku staroprawosławia z Polską, polskością i Polakami, jednak do chwili obecnej nie ma pracy, który by relację tę ujmowała kompleksowo, syntetycznie, na szerokim tle, zarówno dziejów relacji między Polską a Rosją, jak i dziejów samego staroprawosławia, które jest zjawiskiem wykraczającym poza tradycyjne pojmowane przestrzenie terytorialne i kulturowe. Reprezentuje ono swoisty typ kosmopolityzmu religijnego, będąc na swój sposób Kościołem powszechnym, katolickim w rozumieniu uniwersalności wiary. Konieczna jest więc kontynuacja badań historycznych rozpoczętych przez Eugeniusza Iwańca i w zasadzie zakończonych w latach osiemdziesiątych XX wieku. Próba opisów historycznych dokonanych przez Irydę Grek-Pabisową i Zoję Jaroszewicz-Pieresławcew nie można zaliczyć do udanych, choć badaczki te mogą poszczycić się znakomitymi osiągnięciami w sferze językoznawstwa i archeografia.
Konieczne jest więc zbilansowanie i uzupełnienie dotychczasowych ustaleń w tej dziedzinie oraz dokonanie pewnych uogólnień. Z racji wielowątkowości tematu, rozbicia staroprawosławia na dwie wielkie gałęzie popowszczyzny i bezpopowszczyzny, a tych na sogłasija i tołki, nie można jednak uzurpować sobie prawa do rozstrzygnięcia wszystkich problemów, które jako transgraniczne i okołograniczne są niezwykle splątane oraz pozostają w wyraźnej zależności od danego środowiska lokalnego i danej chwili dziejowej. Są funkcją różnych zdarzeń w danym miejscu i czasie, choć ich istota – jak już powiedziano – jest niezmienna. Staroprawosławie jest bowiem dzięki dominacji faktora religijnego zjawiskiem długiego trwania.
Każda społeczność, czy wężej ujmując, wspólnota staroprawosławna oparta jest na wspólnym fundamencie. Z racji odrębności doktrynalnych, zróżnicowania terytorialnego, a więc także odrębności dziejów dochodzą czynniki zmienne, dzięki którym staroprawosławie jest tak barwne.