Polska nie jest pępkiem świata. Nie warto zwracać sobie nią głowy – uważa ponad 40 procent Litwinów, którzy wzięli udział w sondażu największego litewskiego dziennika „Liteuvos Ryta”. Ich zdaniem Litwa powinna przede wszystkim powinna pilnować swoich interesów narodowych. 32 procent respondentów stwierdziło, że zmienne relacje między państwami to naturalne zjawisko. „Zmieni się władza, zmienią się też stosunki” – przyznali. Tylko 19 procent Litwinów uznało, że Polska jest znaczącym sąsiadem ich kraju.
Dlaczego tak się dzieje, skoro bez mała trzy wieki wrastaliśmy razem w europejskie wartości i tworzyliśmy wzorcową unię kilku nacji?
Dlaczego, mając jako narody takiego samego przeciwnika, wciąż rozpychającego się terytorialnie, nie możemy podać sobie dłoni do wspólnej obrony? Przecież jeszcze niedawno byliśmy solidarni przeciw komunistom.
Maria Przełomiec pisze w „Przewodniku Katolickim” (Co się z nami dzieje?, 2015, nr 12, s. 15):
„Litewski parlament w ostatnich dniach przyjął ustawę przywracającą na pięć lat powszechną służbę wojskową. Przeciw głosowali wszyscy przedstawiciele Akcji Wyborczej Polaków na Litwie oraz ich koalicyjnej partii Rosyjski Alians. Polscy posłowie nie wzięli także udziału w głosowaniu rezolucji nawołującej do wywierania nacisków na Rosję w sprawie wyjaśnienia okoliczności zabójstwa lidera opozycji Borysa Niemcowa. Oczywiście, można powiedzieć, że litewskie władze ciężko pracowały na taką postawę polskiej mniejszości. Ciągnące się od lat sprawy pisowni nazwisk czy podwójnego nazewnictwa w regionach zamieszkanych przez Polaków są skandalem niesprzyjającym zgodnej współpracy. Problem w tym, że w obecnej sytuacji narastającego ze strony Rosji zagrożenia przedstawiciele litewskich Polaków coraz wyraźniej opowiadają się po stronie Moskwy. Warto przypomnieć chociażby lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemara Tomaszewskiego, który tuż po aneksji Krymu paradował w rosyjskiej ambasadzie z tzw. wstążeczką św. Jerzego w klapie. Taką sama, jaką noszą na swoich mundurach donbascy prorosyjscy separatyści. Można by to uznać za spór wewnętrzny, gdyby nie fakt, że Tomaszewski popierany jest przez władze w Warszawie. Polska mniejszość jest postrzegana jako piąta kolumna.”
Do tego należy dodać, że gdy Rada Najwyższa (komunistyczny quasi-parlament) Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (litewskie proto-państwo w ramach ZSRR) głosował deklarację niepodległości, to deputaci Polacy wstrzymali się od głosu.
Na pewno mniejszość rosyjska na Litwie (w znacznym stopniu starowierzy) wrośnięta jest w tę ziemię i nie jest wcale V kolumną. Rosję traktuje mistycznie jako Świętą Ziemię, ale nie dąży do przyłączenia Litwy do niej. Jeśli ktoś w swym staroprawosławnym mistycyzmie zapragnie ściślej związać się ze Świętą Rusią, to po prostu przeprowadza się. Starowierzy z okolic Jaszun (miejscowości Gaj, lit. Gojus) dobrze współżyją z Polakami. To samo jest w okolicach Trok. Częstymi są małżeństwa mieszane.
Nie ulega wątpliwości, że w polskich rodzinach mieszkających z dziada pradziada na litewskiej ziemi tli się poczucie krzywdy, chociażby z powodu Wileńszczyzny, tak pięknie polskiej w okresie międzywojennym. Nie ulega wątpliwości, ze Litwini nie bronili Polaków przed komunistyczną ekspatriacją, że w LSRR grali pierwsze skrzypce i gdzie mogli tam odsuwali od władzy mniejszości narodowe.
Można zrozumieć taktykę sojuszu mniejszości narodowych, polskiej i rosyjskiej, przeciwko czasem nazbyt nacjonalistycznej większości litewskiej. Ale, na Boga, trzeba tu odróżnić interesy mniejszości od interesów państwa rosyjskiego. Z nimi ani Polsce ani Litwie nie jest po drodze.
Mam nadzieję, że po październikowych wyborach w III RP, także i ten problem zostanie rozwiązany w interesie Polski i Polaków z Litwy, tudzież oczywiście przyjaciół Litwinów. Najlepiej byłoby powołać nieustający okrągły stół i powiedzieć sobie wszystko.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że opisywany tu rozdźwięk między Polakami a Litwinami nie jest pierwszy w historii. W poprzednim numerze „Świata Inflant” (nr 8 z 2015 roku) opublikowaliśmy wiersz Artura Oppmana (1867-1931) pt. „Do Litwy”, w którym ów patriotyczny poeta skarży się na pękające świętnice unii dwóch narodów. A było to w okresie emancypacji narodu litewskiego, któremu nie dość sprzyjali Polacy. No cóż, nasz patriotyzm wobec mniejszości narodowych Rzeczypospolitej nie zawsze był dobrze widziany. W końcu wszystko się zmienia. Inna rzecz, że niesnaski między nami podżegane były przez Niemców i Rosjan. Czy teraz też, kiedy tzw. zjednoczona Europa trzeszczy w szwach, bowiem interesy możnych tego świata zdają się być zagrożone?
Jeśli tak, to zawrzyjmy sojusz nie- możnych, wykorzystywanych, skolonizowanych. Moje częste pobyty na Litwie dowodzą, że proces kolonizacji Litwy przez konsorcja międzynarodowe jest znacznie bardziej zaawansowany niż w Polsce.