Wprowadzenie do obiegu naukowego konkretnego tekstu skutkuje tym, że w każdej chwili można się do niego odwołać. I to krytycznie. Badania naukowe w dziedzinie historii prowadzone są bowiem między innymi metodą kolejnych przybliżeń do jak najprawdziwszego opisu danego faktu. W większości przypadków nie ma przecież jednoznacznych dokumentów.
Takim artykułem, z którym przychodzi mi po 35 latach podjąć polemikę jest tekst Krzysztofa Dacha Starowierzy z Dobrudży, Bukowiny i Rosji pod wpływem Holetu Lambert, ogłoszony w numerze 3 z 1978 roku „Studiów Historycznych".
Podstawową słabością tego tekstu jest metoda, polegająca na analizie jednego w zasadzie źródła, czyli korespondencji między Agencją Wschodnią a Władzą Hotelu Lambert. Brak krytycznego podejścia do tego źródła i brak konfrontacji z innymi źródłami oraz opracowaniami zaowocowały kilkoma anachronizmami.
Dlaczego wspomniana korespondencja nie jest zbyt wiarygodna?
Przede wszystkim dlatego, że agenci terenowi Hotelu Lambert byli wynagradzani okresowo przez Władzę i w każdej chwili z powodu mizernych efektów swej pracy mogli być odwołani. Sieć wywiadowczo-dywersyjna emigracyjnego obozu konserwatywno-demokratycznego z Paryża w zasadzie nie posiadała struktury weryfikacji i kontroli, stąd w raportach można było pisać co ślina na język przyniesie, oczywiście że w granicach samozachowawczego rozsądku. Są one więc zazwyczaj optymistyczne i na podstawie kilku, często nie najważniejszych faktów, rozsiewają aurę pomyślnej przyszłości. Czytając raporty M. Czajkowskiego można było odnieść wrażenie, że…niepodległość Polski lada moment stanie się faktem. Entuzjazm Czajki zarażał innych agentów, choć ci byli chyba też bardziej od niego wyrachowani. W końcu życie na emigracji kosztowało, a część z agentów uprawiała awanturniczy tryb życia, no bo któż w końcu bywał agentem.
Pierwszy merytoryczny błąd K. Dacha polega na stawianiu znaku równości miedzy kozaczyzną a starowierami. A przecież Kozacy zaporożcy to w przeważającej większości nowoprawosławni, co swym „pobratymcom" znad Donu, staroprawosławnym, nie pozwalali osiedlać się nad Dnieprem z racji…odrębności religijnej. Nie jest więc prawdą, że „pierwsza emigracja starowierów z Rosji do Dobrudży sięga 1709 roku" (s.361), kiedy to Kozacy pod wodzą Iwana Mazepy (1644-1709) po klęsce pod Połtawą zbiegli wraz z królem szwedzkim Karolem XII do Turcji. Nie można jednak wykluczyć, że wśród tych zbiegów była też pewna liczba starowierców, ale na pewno była to wartość śladowa.
Istotną migracją starowierską do Dobrudży byli niekrasowcy, czyli ci Kozacy znad Donu, którzy w liczbie 8 tysięcy po klęsce powstania kozacko-chłopskiego (1707-1710) pod wodzą Kondratija Afanasjewicza Buławina (1660-1708), dowodzeni przez atamana Ihnata (Ignatew) Niekrasę (Niekrasow), schronili się najpierw nad Kubanią, potem przenieśli się nad Dniestr, aby ostatecznie osiedlić się w Turcji- w Rumelii i północno-zachodniej Anatolii (osada Bin-evile nad jeziorem Manyos), i przede wszystkim Dobrudży. Nie jest więc prawdą, co pisze K. Dach, że ta fala Kozaków była „zmuszona uchodzić przed prześladowaniami religijnymi" (s.361). W ogóle religia, czyli staroprawosławie było dla nich tylko ideowym dodatkiem do ich postawy buntu, motywowanej przede wszystkim chęcią używania nieograniczonej wolności.
Masowe przesiedlenie się Kozaków na te, znane już im od pierwszego dziesięciolecia XVIII wieku tereny (wyprawiali się tam na połów ryb), nastąpiło w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XVIII wieku. Pierwszą ważniejszą osadą były Żebrijany nad dolnym Dunajem. Centrum administracyjnym stała się natomiast wieś Sarikijoj (Sarakioj). Druga fala migracji na te, pozostające pod panowaniem Turcji ziemie, miała miejsce po zmianie w 1771 roku tureckiego protektoratu chanstwa Krymu na protektorat rosyjski (efekt wojen rosyjsko-tureckich w latach 1736-1739 i 1768-1774). Migracja ta rozpoczęła się w 1778 roku. Powstały nowe osiedla nad Limanem (Razim) i w delcie Dunaju (Wiłkowo). Najsilniejsza była enklawa dobrudżska w lasach Babadagu; Sarakijoj (Sariks), Karagorman, Żuriłowka, Sława Russkaja, Sława Czerkieskaja, Nowoje Sieło (Gizdar-Kioj), Kamień (Karaliu), Niekrasowskaja Kuczugol. Tam niekrasowcy zmieszali się z, przybywającymi z Podola i Mołdawii lipowanami, też starowierami, którzy nierzadko też służyli w kozackich oddziałach wojskowych. Wzięły one udział po stronie tureckiej w wojnie lat 1878-1791. Wzywani przez carat do powrotu do Rosji (obiecywano im pełną abolicję) odmówili. Kolejne migracje kubańskich i krymskich niekrasowców miały miejsce w 1783 roku na Bukowinę, a w latach 1811-1835 do Besarabii.
Następna większa fala Kozaków i chłopów starowierców przywędrowała tam podczas wojny rosyjsko-tureckiej w latach 1806-1812. Wprawdzie po zwycięskiej wojnie 1828-1829 roku Rosja wymogła na Turcji rozwiązanie działającej na jej gruncie kozackiej organizacji terytorialno-wojskowej, czyli Siczy, to jednak mieli się tam nieźle i też nie płacili podatków w zamian za stawienie się do służby podczas potrzeby wojennej.
W 1814 roku grupa niekrasowców osiedliła się z powodu konfliktów z dobrudżskimi zaporożcami w Turcji, najpierw w Rumelii (europejska część Turcji), nad jeziorem Surdża w pobliżu Enos, Bandermy (Bondarma) i Mahatycza (w sumie siedem osad), gdzie trudnili się połowem ryb i pijawek. Po wojnie rosyjsko-tureckiej w latach 1828-1829, kiedy wojska rosyjskie zdobyły Adrianopol, przenieśli się oni w większości do północno-zachodniej Anatolii (azjatycka część Turcji) do osady Bin-evle nad Jeziorem Manyos (obecnie jest to miejscowość Manyas, a jezioro nosi nazwę Kus Gölü, pol. Kusz). W osadzie, mającej charakter starowierskiej wspólnoty quasi-monastycznej, znajdowało się sporo zagród, stąd jej turecka nazwa Tysiąc domów (Bin-evle). Kozacy, uważając się za gości Sułtana, „zachowali pewne swobody, byli wolni od podatków i ceł, mieli prawo wolnego wyboru atamanów z warunkiem stawienia się w razie wojny na własny koszt. Posiadali przywilej własnego sądownictwa" . Muzułmańscy władcy przywykli w tym okresie uznawać mniejszości wyznaniowe żyjące w ich dziedzinach za milet, czyli odrębne narody. Pozwali im zarządzać własnymi sprawami według własnych praw i zwyczajów, a przywódcy religijni tych mniejszości byli odpowiedzialni za zarząd i lojalne ustosunkowanie się do władzy świeckiej, w tym czynną walkę podczas potrzeby wojennej. Milet nie był z zasady obciążony podatkiem. Centrum religijnym dobrudżskich starowierów był, założony przez przybyłego z Berdyczowa mnicha Paisija (Paissi) w latach czterdziestych XIX wieku klasztor w Czerncach, 40 kilometrów na południowy wschód od Tulczy.
Bardzo nieprecyzyjnie sporządzona została przez K. Dacha notatka o Białej Krynicy jako ważnym ośrodku popowszczyzny na Bukowinie. Autor pisze o okazałym klasztorze męsko-żeńskim (s.362), podczas gdy klasztory nigdy nie są koedukacyjne, bowiem zaprzecza to idei monastycyzmu. Na podstawie swojej autopsji z lat 1940-1941 podziwia piękną cerkiew, niedwuznacznie przypisując jej budowę miejscowym osadnikom, podczas gdy wzniesiony w stylu retro-ruskim sobór p.w. Zaśnięcia Bogurodzicy wybudowano z pieniędzy rosyjskich fundatorów i był świątynią klasztoru żeńskiego.
Główną fundatorką była Olga Aleksiejwna Owsjannikowa z domu Rachmanowa. Donatorka w 1900 roku przyjechała osobiście do Białej Krynicy, aby wybrać miejsce pod chram, a potem wykonanie projektu powierzyła architektowi A.W. Kuzniecowowi. Założyła w jednym z zagranicznych banków specjalny fundusz, którym po jej śmierci 21 kwietnia 1901 roku rozporządzał jej mąż G.S. Owsjannikow. Jego śmierć 16 sierpnia 1902 roku na pewien czas wstrzymała budowę, którą ostatecznie zakończyła jedna ze spadkobierczyń fortuny Rachmanowach- M. I. Chromowa. Uroczyste poświecenie soboru (trzy ołtarze) przez metropolitę Makarego odbyło się 11 lipca 1908 roku.
Elementarna nieznajomość starowierskiej rzeczy zbiega się w omawianym artykule z nadmiernym zaufaniem do dokumentów zgromadzonych w Bibliotece Czartoryskich, a dotyczących głównie misji wschodniej Hotelu Lambert. Główny ich autor, Michał Czajkowski (1804-1886) zasłynął przecież jako niezrównany fantasta, literat, samochwała nieposkromiony, nie przywiązujący wagi do szczegółów i faktów, nierzadko konfabulując w ich obrębie w celu uzyskania wyraźniejszego, nie koniecznie owocującego frankami, efektu. Cała ta współpraca lambertystów z dobrudżskimi lipowanami zaczęła się od dwóch krótkich wizyt Czajki i miesięcznego pobytu stałego agenta delegowanego do tej współpracy Wincentego Rawskiego, co miało miejsce w latach 1841-1842. Wówczas to Agent Główny Misji Wschodniej wyciągnął, boleśnie później sflasyfikowany, wniosek, że „ludność ta zaczęła sprzyjać Polakom". Wniosek ten, bez żadnego komentarza, powtórzył K. Dach (s.363), budując na nim gmach szczególnej roli starowierców w „historii polskiego wywiadu i dywersji" (s.361). W rzeczywistości lambertyści ulegli złudzeniu, że wróg (starowierzy) naszego wroga (carat) jest naszym przyjacielem. Prawdopodobnie doktrynę tę jako pierwszy ukuł obóz rewolucyjno-demokratyczny, skupiony wokół Wolnej Drukarni Rosyjskiej w Londynie, a przejął ją, kontaktujący się z WDR, Hotel Lambert. Grupa ta, kierowana przez A.I. Hercena, na gwałt szukała sojuszników w łonie narodu rosyjskiego.
Starowierzy, co wykazują całe ich ponad 450-letnie dzieje, zawierają chwilowe sojusze w zależności od swoich potrzeb i zależą również od tego, kto od tego w danym momencie jest silniejszy, a ich głównym i chyba jedynym celem jest zachowanie ich społeczności, motywowanej przede wszystkim religijnie, w jak najlepszej kondycji, głównie oczywiście duchowej, czemu oczywiście sprzyja bogata otoczka materialna.
K. Dach, nie znając tych uwarunkowań, napisał, nie wytrzymujące krytyki zdanie: „Nawiązanie współpracy z jedną z najsilniejszych opozycji przeciwko carowi można uznać za poważny sukces monarchistów polskich" (s.373).
Doprawdy, ale ta opozycja miała przede wszystkim cechy obrony przed prześladowaniami oraz religijno-metafizycznej walki z Antychrystem, na pewno wcielonym w cara Piotra I, ale już nie w Aleksandra II, którego starowierzy po reformie rolnej 1861 roku okrzyknęli białym carem, carem-oswobodzicielem, w tym także Polaków. Wszelkie bunty starowierów motywowane były – jako się już rzekło – dążeniem do swobody wyznania. Niemniej dla części Kozaków, tworzących anarchizujące na rubieżach Rosji i jej terenach buforowych quasi-państwa, stara wiara była ideowym pretekstem do przeciwstawiania się carowi, czy nawet szerzej-Moskalom, jako że kozaczyzna była zbieraniną różnych narodowości, w tym także Polaków, i sama miała się za, jeśli już nie odrębną nację, to przynajmniej odrębną na swój sposób kosmopolityczną klasę społeczno-polityczną.
W końcu na każdej wojnie, łopoczą zazwyczaj niezgodne z prawdziwymi intencjami walczących, sztandary.
- Stefan Pastuszewski
- "Świat Inflant" 2014
Stefan Pastuszewski - Pod zniewalającym urokiem Sadyka Paszy
0
0