Twój widok mnie zdumiewa, oszołomiona kręcę młynki,
dostrzegam smugi niedociągnięć na małym paluchu,
strzelam opuszkami nie ma drzew, trawy, słońce grzeje z ukrycia.
Zrywam się w gęstym mroku, siedzę w wilgotnej pościeli,
sen, samotny jak dzień, na twój widok dotykam kolan.
Pieścić palce pragnę, linię szyi rysuję na ścianie, świecy różowej
płomień tli się w nieznanym świecie ważnych zdarzeń.
Rozdzielić światy chcę, dotknąć linii papilarnych.
Wymalować karmazynowe wieczory,
upijać się przy moczarach woni, stąpać po miękkości ziemi,
po odciskach, spijać ze śladów myśli, aury rąbek tulić,
wzbudzać światło źrenic, nie widziałam nikogo takiego jak ty,
osamotniona w moim świecie, w twoim razem błądzimy, dojść
po czubek myśli dokuczliwych, żądam rzadko, oderwana od pragnień,
dzwonek do drzwi, z miłości zbudzony stoisz, całujesz moje gwiazdy jesienne.