Przenikam słowami ścielę, żadnych widzów
Szumne miasto w oddali, migające neony
W dół już nie patrzę, uda w uścisku zaplatam
Sączymy wino, nalewki kropelki stłoczone
Towarzysz wiatr niezdara, od tyłu i przodu
Szeptem alfabet nucisz, z naciskiem na
Czupurna moja wariatka, guzik po guziku
Dłońmi ogarniasz, przymierze układasz
Za świadków gwiazdozbiór zmuszamy
Samolot do Oslo albo Sztokholmu
Chcę mój kawałek dachu, imiennie
Finiszujemy świtem, gra już kwitnie i głośno
W pajęczynie zapewnień, w Twoich skarpetkach
Jadę na podbój miasta.