Nieczęsto zdarzało się w dziejach jakiegokolwiek narodu, aby jego najwybitniejsi synowie jeszcze za życia przeszli do legendy, a po śmierci stali się przedmiotem kultu nie tylko we własnej ojczyźnie. Taki właśnie zasłużony los spotkał Tadeusza Kościuszkę, uczestnika wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych i Najwyższego Naczelnika Sił Zbrojnych w powstaniu narodowym 1794 roku.
Jego legenda od ponad dwustu lat jest utrwalana w wielu krajach poprzez wznoszenie pomników, malowanie portretów i tworzenie kompozycji muzycznych oraz utworów literackich, których jest wyjątkowo dużo .
Spośród istnej lawiny dzieł literackich poświęconych Kościuszce zasługuje na wyróżnienie tekst sceniczny zapomnianego dziś poety, dramaturga, powieściopisarza i aktora niemieckiego Karla Eduarda Holteia (1798-1880) pt. Stary wódz. Zarówno autor, jak i jego wodewil, (nazywany często wymiennie śpiewogrą), godni są przypomnienia, gdyż w naszej epoce są już mało znani. A przecież ten rówieśnik Adama Mickiewicza należał w swoim czasie do bardzo popularnych i cenionych pisarzy niemieckich .
Zacznijmy jednak od podstawowych faktów biograficznych. Karl Eduard von Holtei urodził się we Wrocławiu i w tym mieście spędzi znaczną część swego długiego życia. Był synem oficera (matkę stracił jeszcze w niemowlęctwie), zwolnionego wszakże ze służby. W tej niekorzystnej sytuacji materialnej ojciec zdecydował się na oddanie syna na wychowanie do jego wuja Karla von Schauberta, właściciela dworu i majątku w Obornikach Śląskich (Obernigk). Tutaj właśnie, w sprzyjającej atmosferze intelektualnej, otwartej na kulturę polską, rozpoczął swoją wczesną twórczość literacką, wspieraną przez Schaubertów. Dzięki nim założył i redagował gazetę „Oberniker Bote" („Goniec Obornicki"), która była pierwszym na Dolnym Śląsku cykliczym pismem kulturalnym. Uważa się, że już wtedy Holtei interesował się polskim ruchem niepodległościowym, czemu dawał wyraz w swej młodzieńczej poezji .
Po ukończeniu gimnazjum w Obornikach Śląskich wstąpił ochotniczo do armii pruskiej (1815) i uczestniczył w walkach przeciwko Napoleonowi I. Następnie rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim, ale ich nie ukończył. Połknął bowiem bakcyla teatru i jako aktor i recytator swoich wierszy prowadził wędrowne życie prowincjonalne. Zadebiutował w teatrze wrocławskim jako Mortimer w sztuce Fryderyka Schillera Maria Stuart. Występował także w teatrze pałacowym w Gorzanowie (wówczas Grafenort), do którego został zaproszony przez właściciela, hrabiego Johanna von Herbersteina w 1816 roku . W podróżach artystycznych spędzi wiele lat życia jako aktor, reżyser i antreprener w Wiedniu, Dreźnie, Hamburgu, Rydze, Lubece. Bremie i Wrocławiu, w którym osiądzie na stałe od roku 1864.
Istotnym epizodem w biografii Holtaia było jego polonofilstwo. Jeszcze podczas nauki w gimnazjum, a potem na studiach, chętnie przebywał w towarzystwie Polaków i cenił sobie ich przyjaźń. Im właśnie zawdzięczał dobrą znajomość naszej historii i kultury, co niejednokrotnie znajdzie przełożenie na tematykę polską w jego twórczości. Za sprawą polskich studentów napisał w roku 1819 jednoaktowy melodramat pt. Stanisław (Stanislaus) . Sztuka przedstawia nieudaną próbę porwania ostatniego króla Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta Poniatowskiego przez konfederatów barskich.
Niedługo później Holtei poznał znakomitego wirtuoza skrzypiec i kompozytora – Karola Lipińskiego, skutecznie rywalizującego z Paganinim o palmę pierwszeństwa. Trasa koncertowa artysty biegła też przez Wrocław (w roku 1821). Tutaj studenci urządzili mistrzowi skrzypiec wspaniałą owację, połączoną z wręczeniem mu pucharu z napisem Musis amicorum manent honores immortales (Przyjaciołom muz przynależy nieśmiertelna sława) . W liczbie entuzjastów Lipińskiego znalazł się też Karl Holtei, który poświęcił mu sonet (ogłoszony w „Nowej Gazecie Wrocławskiej"), a w trzydzieści lat później uwieczni go w swej powieści pt. Włóczęgi (Vagabunden, 1852).
Około roku 1824 Holtei wraz z żoną – aktorką Luizą Rogée – przeniósł się do Berlina, gdzie jego żona podpisała kontrakt z teatrem dworskim. On sam też niedługo później został sekretarzem teatru królewskiego. Odtąd będzie tworzył wystawiane tam sztuki teatralne, a ściślej - wodewile . Wśród nich znalazł się Stary wódz (Der alte Feldheer, 1825) – jednoaktowy utwór sceniczny poświęcony Tadeuszowi Kościuszce.
Ze źródeł historycznych wiadomo, że ostatnie lata swego życia spędził Najwyższy Naczelnik Insurekcji w miejscowości Solura (niem. Solothurn) w północno-zachodniej Szwajcarii. Zamieszkał w domu Franciszka Zeltnera, w którym zajmował jeden pokój. Prowadził spokojne życie, wypełnione rozmową z przyjaciółmi, grą w wista i konnymi przejażdżkami. Okoliczni biedacy zawsze mogli liczyć na jego wsparcie. W zamian za okazywaną mu gościnę zapisał przed śmiercią „znaczne sumy" córkom gospodarza .
Karl Holtei nie znał tych szczegółów i dlatego popełnił pewne nieścisłości. Akcja jego wodewilu rozgrywa się w posiadłości wiejskiej pani Schönenwerd, właścicielki pałacu z ogrodem. Na pierwszym piętrze znajduje się duży balkon, na którym przy stole matka z córką Lucją spożywają śniadanie przyniesione przez służącego Adama. Obydwie niepokoją się dłuższą nieobecnością pana Tadeusza , częstego i pożądanego gościa w ich pałacu. Mówią też dużo o miłosierdziu starego wodza, zawsze chętnie wspomagającego datkami okolicznych biedaków.
Ale oto przybywa i on. Na zaproszenie matki i córki zasiada z nimi do śniadania. Panie wznoszą toast za pomyślność „starego wodza" i „naszego przyjaciela". Właścicielka pałacu, wychwalając zalety i czyny wojenne gościa, daje mu do zrozumienia, iż zna jego nazwisko, ale nie chce go ujawniać. Pan Tadeusz wygłasza wierszowany monolog, którego ostatnia zwrotka ma następującą szatę językową w przekładzie Henryka Merzbacha:
Rzuciłem Polski święte podwoje,
By wolnej ziemi zostać żołnierzem,
O, nie pytajcie o imię moje:
Dziś tylko martwym jestem rycerzem.
Żałujcie Polski, nie mojej blizny,
Już mi do szabli skostniała dłoń...
Do grobu złożę, płacząc ojczyzny,
Wierny mi honor i martwą skroń
Z kolei Łucja śpiewa pieśń pochwalną na cześć pana Tadeusza, wychwalając jego waleczność i czyny wojenne. „Na piersi twej powinny lśnić wszystkie gwiazdy i ordery – mówi – wszystkie zaszczytne odznaczenia całej Europy!" (s. 19). Zażenowany stary wódz wyjaśnia, że nigdy nie dbał o ordery. Celem jego życia była bowiem walka o wyzwolenie dwóch narodów, z których pierwszy (amerykański) jest wolny i szczęśliwy, natomiast drugi „zakuł w kajdany nieprzyjaciół rój".
Idylla wiejska zostaje nagle zakłócona przez oddział polskich ułanów, którzy przybyli tu na kwatery i zachowują się jak w okupowanym kraju: wyważają drzwi pałacowe, plądrują piwnice i dobierają się do kobiet. Dopiero pojawienie się pana Tadeusza studzi zapały niszczycielskie. Jeden z ułanów, stary wiarus Łagienko, rozpoznaje w nim swego wodza Kościuszkę, z którym razem walczył pod Dubienką, Racławicami i Szczekocinami. O tych sławnych bojach śpiewają obydwaj w duecie, wspomaganym przez pozostałych bohaterów wodewilu, kończącego się słowami:
O Boże! wybaw nas z kajdan niewoli,
I wolność daj nam, jako walki plon! (s. 20).
Należałoby w tym miejscu wyjaśnić, że taka scena nie mogła mieć miejsca w Szwajcarii, ale w okolicach Fontainebleau na terenie Francji w roku 1814. Wówczas interwencja Kościuszki uratowała mieszkańców przed plądrującymi wojskami, wśród których był też batalion polski . Jak się zatem okazuje, Holtei świadomie lub nieświadomie przeniósł ten epizod do Szwajcarii i wprowadził do swej sztuki Polaków z Legionu Dąbrowskiego.
Gatunek wodewilu zakłada współwystępowanie partii wokalnych i mówionych. To samo spotykamy w Starym wodzu. Już w uwerturze wykorzystano melodię krakowiaka (chór dziewcząt wiejskich) oraz fragment tzw. poloneza Kościuszkowskiego. Melodia ta (nieznanego kompozytora) „stała się niezmiernie popularna za granicą: grano ją wszędzie: we Francji i w Niemczech i to wśród niesłychanego entuzjazmu publiczności" . Natomiast w duecie Tadeusza i Łagienki Holtei wykorzystał melodię zapożyczoną z francuskiej pieśni z czasów Napoleona I .
Wodewil Holteia przełożono na język francuski, angielski i polski. Prapremiera Starego wodza odbyła się w Berlinie (1 grudnia 1825 r.). Jednakże sztukę rychło cenzura zdjęła z afisza. Później wodewil wystawiano we Wrocławiu, Poznaniu, Lipsku, Dreźnie, Hamburgu, Frankfurcie i w innych miastach. Zdarzało się, że po zakończeniu spektaklu widzowie wznosili okrzyki na cześć Polski. We Wrocławiu obejrzał ją w 1828 roku lekarz i działacz społeczny z Krzemieńca - Karol Kaczkowski (w powstaniu listopadowym będzie naczelnym lekarzem armii polskiej w randze generała). Sztuka wzbudziła wielki entuzjazm, a wykonawcy zostali nagrodzeni brawami. „Nie mogłem pojąć – dziwił się Kaczkowski – jak pod rządem pruskim podobne przedstawienia dozwolone były w teatrze" .
W sierpniu 1829 roku Holtei został zaproszony przez Goethego do Weimaru na uroczystości związane z osiemdziesiątą rocznicą urodzin twórcy Cierpień młodego Wertera. Znaleźli się tam również dwaj poeci polscy – Adama Mickiewicz i jego przyjaciel Antoni Edward Odyniec. Ich wizyta była możliwa dzięki listowi rekomendacyjnemu wybitnej pianistki Marii Szymanowskiej, „która nie tylko artyzmem oczarowała starca Goethego, lecz wzbudziła w nim może ostatni błysk uczuć..."
O pobycie wspomnianych poetów w Weimarze mamy relacje z kilku źródeł . Najcenniejsze z nich były napisane przez Odyńca i Holteia. Pierwszy z nich utrwalił swe wrażenia w znanym dziele Listy z podróży, zawierającym mnóstwo nie zawsze wiarygodnych szczegółów. W liście XVI do Juliana Korsaka z 27 sierpnia 1829 roku Odyniec napisał o Holteiu: „Jednym z najsławniejszych dziś w Niemczech deklamatorów poezji jest Holtei, poeta i artysta dramatyczny, któregośmy tu właśnie poznali i o którym już nieraz do Juliana pisałem. Przeszłej czy też zaprzeszłej zimy miał on tutaj w Weimarze długi szereg podobnych odczytów, a ślad ich między innymi pozostał i we zwyczaju głośnego czytania w poufnych kółkach towarzyskich nowych utworów poezji i literatury bieżącej .
Z kolei Holtei w pamiętnikach Czterdzieści lat (Lipsk 1862) nawiązał do swego pobytu w Weimarze i do znajomości z Mickiewiczem i Odyńcem. Wszyscy trzej zamieszkali na czas uroczystości jubileuszowych Goethego w hotelu „Pod Słoniem". Holtei napisze: „Przybyli dwaj młodzi poeci polscy: Odieniecz (Odyniec), o którym w dalszym czasie nic już nie słyszałem, i drugi, Mickiewicz, który potem jako mistyk w Paryżu nabył szczególniejszego rozgłosu, ale wtedy ukazywał się tylko blady, pociągający i interesujący marzyciel, a u płci pięknej w Weimarze takie znalazł uznanie i współczucie, jak gdyby z Anglii lub ze Szkocji pochodził" .
W rok później Holtei ożenił się po raz drugi (pierwsza żona zmarła w roku 1825) z aktorką Julią Holzbecher. Obydwoje występowali w berlińskim Königsstädiszches Theater, dla którego poeta napisał kilka utworów scenicznych. Później wraz z żoną odbył tournée w wielu miastach (Hamburg, Lipsk, Drezno, Monachium). Duża sława przyniosła mu stanowisko kierownika teatru najpierw w Wiedniu, a potem w Rydze (tam zmarła jego druga żona). Po zakończeniu wieloletnich podróży po Niemczech osiadł we Wrocławiu, gdzie spędził ostatnie lata życia. Na starość cierpiał niedostatek. Z braku środków finansowych zamieszkał w klasztorze bonifratrów i tam zmarł (1880). Pochowano go na cmentarzu św. Bernarda, ale jego grób został zniwelowany około roku 1970 przy likwidacji cmentarza .
- Bogusław Mucha
- "Akant" 2010, nr 8
Bogusław Mucha - Stary wódz - wodewil Karla von Holteia o Kościuszce
0
0