Na początku była fotografia. Stare zdjęcie szkolne kilkorga uśmiechniętych dzieci: Szmula Wasersztajna (jednego z niewielu ocalonych z pogromu w Jedwabnem), Jadzi Śleszyńskiej (córki właściciela stodoły–miejsca kaźni) i Jurka Laudańskiego (osądzonego mordercy). Zdjęcie, które stało się inspiracją dla Tadeusza Słobodzianka – krytyka teatralnego, dramaturga, reżysera, autora uhonorowanej Literacką Nagrodą Nike 2011 „Naszej klasy". Dramat, osnuty na tle masakry Żydów w Jedwabnem 24 czerwca 1941r., przedstawia historię dziesięciorga szkolnych przyjaciół, Polaków i Żydów, którzy z kolegów z jednej klasy przeistaczają się w katów i ofiary.
Groteska. Makabra. Rozliczenie z historią. W przestrzeń, wytworzoną pomiędzy tymi słowami, można wpisać inscenizację „Naszej klasy", wystawianą od 16 października 2010r. w warszawskim Teatrze na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Podzielona na przerywane dzwonkiem szkolne lekcje (każda scena kończy się deklamacją dziecięcych wierszyków), sztuka ujmuje sugestywnością. Okrucieństwo, bestialstwo, rozgoryczenie, doświadczenie przez wojnę, podziały religijno–kulturowe – wszystko to, przedstawione w czternastu epizodach, wstrząsająco oddziałuje na audytorium.
Klasa szkolna, wypełniona polskimi (Rysiek, Władek, Heniek, Zygmunt, Zocha) i żydowskimi (Rachelka, Dora, Jakub, Menachem, Abram) dziećmi, wspólnie śpiewającymi „Mam chusteczkę haftowaną" i dzielącymi się marzeniami przekształca się w ulice pełnego wojennych podziałów Jedwabnego, więzienia, las, paloną stodołę, katownię UB. Rozpadają się więzi, łączące młodzież chodzącą niegdyś razem do kina na filmy z Chaplinem. Abram Piekarz emigruje do Stanów, gdzie, zmieniwszy nazwisko na Abram Baker, kształci się na rabina i co jakiś czas łamaną polszczyzną pisze listy do kolegów. Menachem i Dora pobierają się, tymczasem brak wzajemnego zrozumienia i wojenne realia sprawiają, że linie podziału, jakim niegdyś była jedynie przynależność religijno–kulturowa, zwielokrotniają się i pogłębiają. Sowieci zajmują młyn ojca Racheli i katują Ryśka, dla bohaterów zaś ideologia i narodowość stają się ważniejsze od przyjaźni. Antysemityzm pociąga za sobą cynizm, brak litości, wreszcie – okrucieństwo. Następnie – nadejście hitlerowców. Jakub Kac pobity na śmierć przez dawnych kolegów z klasy. Dora brutalnie zgwałcona. Menachem zmuszony do ukrywania się. Pożar stodoły, śmierć kilkuset Żydów. Koniec wojny. Stalinizm. Przesłuchania, tortury, zamiana ról: mordercy bici, ofiary katami. Powojenna rzeczywistość. Chrzest Racheli, jej ślub z Władziem. Emigracja Zochy do USA, Menachema do Izraela. Aresztowania, ucieczki, ugrzęźnięcie w beznadziei. Niemożność wykorzystania daru życia. Wszyscy skazani na ciężar wspomnień, próchno wyrzutów, niespokojne sumienie.
„Nasza klasa" to dogłębna analiza nie tylko stosunków polsko–żydowskich, lecz całej natury ludzkiej i rządzących jednostkami mechanizmów – motyw zemsty i odwetu przeplata się z czynionym z miłości dobrem, gwałty na Żydówkach z poświęceniem Polaków ratujących dzieci Izraela, współpraca z najeźdźcą z patriotyzmem.
Sztuka ukazuje rozmaite postawy życiowe, rozmaite losy. Dwulicowi zdrajcy (Zygmunt), ludzie sukcesu (Abram), hipokryci (Heniek, zostający księdzem) i ci narażający bezinteresownie życie (Zocha ukrywająca Menachema czy Władek ratujący Rachelę), którzy później odpychają i upokarzają to oblicza tej samej człowieczej natury.
Niezwykła ekspresja aktorska, bezpośredniość, prostota i skromność środków, doskonale wkomponowane elementy pantomimy, wymuszonej posługiwaniem się wyimaginowanymi rekwizytami, ubóstwo scenografii (jedyne zmiany dekoracji stanowiło zastępowanie krzyża, wiszącego w klasie, komunistycznym sierpem i młotem, a następnie swastyką), surowość szkolnych ławek, kolejno zamienianych na miejsca „po drugiej stronie", nad wyraz realistyczne kreacje bohaterów – wszystko to składa się na wyrazistość spektaklu (nie można oderwać oczu od sceny!), którym warszawski Teatr na Woli ubogacił bydgoski Festiwal Prapremier. Reżyser Ondrej Spisak mistrzowsko zobrazował fałsz, rozpad, zniszczenie, obłęd nienawiści. Bo nikt z nas nie jest bez winy, wszyscy mamy w sobie niczym nieograniczone możliwości zarówno w stronę dobra, jak i zła. Jak je wykorzystamy – zależy tylko od nas.
REINTERPRETACJA:
w mroku gwiazd błękitne próchno
echo liści opadłych jedwabnie
umiera wieczór spokojnie
niebo spada na głowy ciężarem okien
ciężarem swastyki spada
na Jedwabne jedwabny świat misterne więzi
w mroku gwiazd błękitne próchno
i krzyki mózg na chodniku pęknięte arterie
nagła łuna dym w płucach
nienawiść w krwiobiegu
nasza klaso zapomnijmy
nie wiem jak was ale mnie
ciężar wspomnień zniekształca
w źrenicach pustych kontur win
widzę w lustrze
codziennie
zapomnijmy nasza klaso
w mroku gwiazd błękitne próchno
łunę dym w płucach
i tę nienawiść w krwiobiegu
jak truciznę w kielichu światła
- Zofia Litwinowicz
- "Akant" 2011, nr 12
Zofia Litwinowicz - NASZA KLASA
0
0