Jak mi się zapytasz: JAKA JEST GRUZJA?
Odpowiem: NIE WIEM
Jak mi się zapytasz: CZYJA JEST GRUZJA?
Na twarzy pojawi się uśmiech, w oku iskra, w serduchu poczuję ciepło…
Odpowiem: MOJA
„Powracając z dalekich krajów, i słuchając turkotu pociągu rozkoszujemy się radością powrotu do domu. A zwłaszcza radością opowiedzenia wszystkiego. Moglibyśmy całe dnie opowiadać(… )Jakież to dziwne. Ledwie wchodzimy do domu, a już długa historia zamiera w nas. Opowiadamy dwa lub trzy szczegóły i to wszystko. Milkniemy, jakbyśmy nie mieli już nic do powiedzenia. Gdzie się podziały romantyczne przygody, niebezpieczeństwa, tajemnice, spotkania, z których tacy byliśmy dumni? Czy nic z nich nie pozostało? (...) A przecież każdy świt, zmierzch, noc spoczywa w nas, nietknięty, nasycony znaczeniem. Ale gdy teraz opowiadamy o nich - cóż za gorzka niespodzianka - wydają się powszednie, obce, nudne i nikt nie chce nas słuchać, nawet matka. (...). Wtedy zaczynamy rozumieć, że te wspomnienia, tak dla nas ważne, dla wszystkich innych są słowami pustymi, tylko słowami. (...) I wtedy nagle zdajemy sobie sprawę, jak wyłącznie dla nas jest ważne to, co się nam zdarza."
Dino Buzzati
I na długo przytoczony cytat pozostanie w moich myślach i serduchu… Kiedy w zeszłym roku z łzą w oku czekałam na samolot do Rygi na lotnisku w Tbilisi wiedziałam, że wrócę, wrócę tu do, mojej Gruzji” za rok? I każdy dzień, każdy poranek, od 26 sierpnia przybliżał mój przylot tam, gdzie w gawrze ulic, cichości cerkwi, w pędzie tbiliskiego metra, w tłoku domu Iriny, zapachu kolendry, zostało moje serce. Zaczęło do mnie docierać i na sobie doświadczyłam, że miłość do kraju, ludzi tam żyjących może być tak silna, że :.. I czy na tyle silna, aby zastąpić miłość do drugiego człowieka? Patrząc w lustro, zastanawiałam się:, czym mnie znowu zaskoczy moja Gruzja? Co nowego wniesie, czy w ogóle coś wniesie, do mojego świata…..? Pamiętam, tak jakby to było wczoraj, chociaż w zeszłym roku, ten magiczny moment na hali przylotów, kiedy z dźwiękiem zasuwających się drzwi wszystkie emocje towarzyszące przygotowaniom do przylotu, zamknęły się w jednym słowie S-A-M-A. Brzmi dziwnie, taki psikus Góry, jedynaczka, podróżująca przez kilka lat z biurami podróży, tak nagle decyduje się na samotną wyprawę- pierwszy raz poleciałam do Tbilisi w 2010. Pamiętam jakby to było wczoraj trzy odwołane wycieczki, ta ostatnia miała być tam. Nie pozostało mi nic innego jak poprosić Jana, aby kupił mi bilet , zarezerwował nocleg i poleciałam. Czy bałam się Gruzji? Nie, nie bałam się , nie leciałam do nie z bagażem wiedzy, stereotypów i przesądów. Leciałam na spotkanie z wielką niewidomą. A teraz, napiszę, tak po prostu, przeżyłam DRUGĄ wyprawę do …malowniczego kraju, który potrafi tak człowieka rozkochać, zaprzyjaźnić. Kraju dzikiego, odległego a nade wszystko tak pięknego w: spontaniczności, serdeczności mieszkańców, różnorodności tradycji, bogactwie smaków i magii muzyki. Czym jest wyprawa do Gruzji, pewnie przygodą, nauką, czasem odpoczynku i relaksu? Dla mnie każda podróż tam jest egzaminem z życia i, psikusem” Góry z łzami i uśmiechem, a zwłaszcza ta druga:
„Moja Gruzja : PSIKUS GÓRY Z ŁZAMI
I Z UŚMIECHEM”
Przygotowania do drugiej wyprawy do Gruzji zaczęły się od przygotowania planu wyprawy, zarezerwowania noclegów a przede wszystkim, od zrobienia listy prezentów: dla Iriny kabanosy i drobnostka z chodzieskiej porcelany. Schody zaczęły się dopiero od Lagodehi- Domu Polskiego nie wiedziałam, jaki prezent, więc zapytałam się wprost: za jakim smakiem z Polski Pan tęskni? Odpowiedź przyszła następnego dnia: za musztardą chrzanową i delikatesową firmy Kamis . Myślałam o kiełbasach, miodzie, alkoholu, a tu proszę musztarda Kamis. Uśmiecham się na wspomnienie nietypowego prezentu do Gruzji, bo czyż takim nie są słoiki z musztardą? Swoją drogą , jak się później okazało, to właśnie ten prezent i jego opakowanie było powodem do radości w wielu sytuacjach; począwszy zakupu koszyczka z wikliny, poprzez wizytę u kwarcowej, a na odprawie bezpieczeństwa na Okęciu skończywszy. Pamiętam Okęcie 30.07 godz. 20:45 ..Dłuuuuuuuuuuuuuuuuga kolejka do kontroli bezpieczeństwa, aż wreszcie moja kolej. Bagaż podręczny miałam spakowany zgodnie z wymaganiami i można rzec wszystko było ok. z wyjątkiem wagi , ale uwagę celnika przykuł brązowy, wyściełany lnem w kolorze beżowym , w kokardą w kolorze naturalnego płótna koszyczek. Czułam, że nogi mam jak z waty , jak usłyszałam:
-Co my tu mamy?
-Pokornie odpowiedziałam : koszyczek, ale dzwoniłam do państwa w zeszłym tygodniu i kolega , ojej nie pamiętam nazwiska, ale miał taki ciepły głos jak Pan , powiedział mi, że można w podręcznym przewozić koszyk z wikliny, pod warunkiem, że nie jest on wielkości kosza od bielizny.
-No tak- odpowiedział celnik- ale nie wiem, czy Pani sobie zdaje sprawę, że Wielkanoc już była?
-Ojej!!!- odpowiedziałam, wyrażając zdziwienie, jakbym przed chwilą urwała się z przysłowiowej choinki- czyżby w Gruzji też?
Uśmiechnęliśmy się do siebie wymownie i powiedzieliśmy:, do zobaczenia ” .
Swoją drogą to radosną pracę mają Ci na Okęciu; tak różne przedmioty ludzie ze sobą zabierają…
Lot dłużył się w nieskończoność, minuty to jakby godziny, spać czy nie może jak się zdrzemnę to szybciej przeleci:, ale jak tu spać, kiedy już w serduchu była wszechogarniająca radość: WRACAMY. Tak wracamy do mojej Gruzji, to było takie uczucie jakbym wracała z dalekiej podróży do domu, domu nowego, po remoncie, bo przecież przede mną ten dom otwierał drzwi do nowych salonów… Nowych, nieznanych salonów, ale ze wspaniałymi mieszkańcami spontanicznymi, serdecznymi, takich ich zapamiętałam. Co innego jest czytać o serdeczności i otwartości danego narodu a co innego jest doświadczyć jej, na co dzień to tak jak z czekoladkami; ktoś opisuje Ci ich smak, Ty to sobie próbujesz wyobrazić, ale prawdziwą głębię smaku odkryjesz dopiero jak sam ich skosztujesz? Czekoladki, ba a może wino? Hm mmm skoro już o alkoholach to wolę czerwone, półwytrawne. Wracamy, serducho aż chciało wyskoczyć i dolecieć, przed samolotem, gdy zobaczyło panoramę Tbilisi nocą. Jeszcze tylko zapięcie pasów, kołowanie i przypomniał mi się fragment utworu W. Wysokiego: „Moskwa Odessa”;
„A w Leningradzie pełna odwilż już, ·no a na przykład w takim Tbilisi
ląduje się wśród pól kwitnących róż,… ”
Samolot wylądował w mojej Gruzji. Znane lotnisko, już wiedziałam, gdzie iść, gdzie jest odprawa paszportowa, skąd się odbiera bagaże. Ponowne spotkanie z towarzyszem podróży. On leciał pierwszy raz w nieznane, ja wracałam. Znany mi już był dźwięki drzwi na hali przylotów, i znane mi były kantory, tylko kierowca nie był ten, co w zeszłym roku, od Iriny tylko od Jerzego – Ciemnołońskiego pan Kacha. Jechaliśmy razem do Lagodehi przez Tbilisi, gdyż tam zostawialiśmy jedną osobę. Pamiętałam, droga z lotniska do centrum , która jest nazwana imieniem Goerge’a Busha juniora, taka sama jak w zeszłym roku. Mimo zmęczenia opowiadałam Markowi:
,, o Matka Gruzja, a tam:... Patrz tędy się jedzie do Iriny ….Do mojej Iriny, hm… Będziemy tu za 3 dni .A tam:…”
Tbilisi nocą, uśpione ulice, oświetlone zabytki, to tu moje serducho zostało pokochało… a teraz wróciło … Zasnęło spokojne i obudziło się dopiero w Lagodehi. Jakby teraz ktoś mnie by się zapytał: jak Twoim zdaniem wygląda raj? odpowiedziałabym :
Tak jak w okolicach małych wodospadów w Parku Krajoznawczym Lagodehi i Wąwozie Pankisi .
I dopiero tam, jak na obrazie , widzę ją przed oczami i w sercu treść legendy o powstaniu Gruzji- Kiedy Pan Bóg przydzielał poszczególnym narodom ich miejsca na ziemi, Gruzini, znudzeni długim oczekiwaniem, rozpoczęli biesiadę, śpiewy i tańce. W efekcie Bóg rozdzielił wszystko i nagle spostrzegł, że nic nie dał Gruzinom. Zmartwił się ale, ponieważ podobały mu się śpiewy i tańce, podjął nieoczekiwana decyzję i przydzielił im skrawek ziemi, który przeznaczył dla siebie. Podkreślam to jeszcze raz : faktycznie, Gruzja jest rajem na ziemi. Piękne góry i doliny, rwące górskie rzeki, winnice i wspaniali ludzie, których wielkie i ciepłe serce poznałam, doświadczyłam ich serdeczności , gościnności , nadmiernej troskliwości , bez których moja Gruzja nie byłaby moją, byłaby pewnie epizodem, zaliczonym kolejnym krajem, w którym wypada bywać, tak jak wypadało bywać w przedwojennych polskich kurortach. I tym wszystkim ludziom, spotkanym na lotnisku, w metrze, w sklepie, w szczególności spotkanym w wąwozie Pankisi za ich uśmiech, obecność, pomoc mówię მადლობა- madloba- czyli DZIĘKUJĘ
Aby dojechać z Ninoshvili na Zubalashvili ,ulicę przy której mieści się Ambasada RP w Tbilisi, należy wsiąść na stacji metra, Mardzhanishvili i wysiąść na Tavisuplebis Moedani i cofnąć się w kierunku Rustaveli i odbić pod górę przy:… Mało istotne wydaje się jednak podawanie szczegółów dojścia z punktu A do punktu B, gdyż pytając się o drogę nie tylko człowiek otrzyma szczegółową odpowiedź jak dojść, ale zostanie przepytany, czy dobrze zapamiętał. Kiedy w tym roku wybierałam się znaną już drogą do Ambasady RP, wychodząc ze stacji metra moje serducho uśmiechnęło się na widok znanego z zeszłego roku taksówkarza i jakby to się działo wczoraj, pamiętało odbytą wtedy rozmowę ( oczywiście w języku rosyjskim)
Ja: Przepraszam jak dojść do Ambasady RP?
Taksówkarz: Cofniecie się w stronę Rustaweli i na wysokości opery pójdziecie pod górę a następnie w prawo, a Ty wiesz jak wygląda opera?
Ja: Tak… i dla pewności pokazałam zdjęcie.
Taksówkarz: Tak, bardzo dobrze to jest opera. ”
Podziękowałam i zatrzymałam się jeszcze na chwilę, gdyż nie wiedziałam czy nie padnie następne pytanie, np.: A Ty wiesz jak jest pod górę? Hm mm jak się nie uśmiechnąć? I jak nie uśmiechnąć się do spotkanych w metrze ludzi, do kobiety z dzieckiem na ręku, której zapytałeś się: ile jest przystanków do Didube? Tak do tej samej, która nie tylko dała odpowiedź na Twoje pytanie, ale gdy merto zbliżało się do Didube przypomniała, że już teraz będziesz wysiadać. Metro w Tbilisi ruszyło w 1966 roku. Obecnie posiada 2 linie i liczy w sumie 21 stacji w tym jedna stacja wspólna. Dłuższa linia ma16 stacji i ciągnie się wzdłuż głównej osi miasta, która biegnie równolegle do rzeki Mtkwari. Dzięki temu metro umożliwia szybki dojazd w rejon najważniejszych dla turysty obiektów takich jak zabytki i węzły komunikacyjne. Informacje o nazwie następnej stacji podawane są w języku gruzińskim i angielskim. Aby wejść do metra należy kupić kartkę magnetyczną i ją doładować odpowiednią kwotą pieniędzy. Jeden przejazd kosztuje 20 tetri – odpowiednika gruzińskich "groszy". Metro pracuje od godz. 6: 00 do 24:00. Uśmiecha się serducho będąc tam, gdyż zrozumiało i na sobie doświadczyło, że podróżując samo po Gruzji nie jest samotne.
I jak nie uśmiechnąć się do jeżdżących z ułańską fantazją kierowców marszrutek, którzy jeżdżą dosyć ostro, nie przejmując się za bardzo przepisami i znakami drogowymi. Pamiętam jak podczas drogi z Pankisi do Tbilisi przez chwilę moje, serducho zamarło i zaczęło zastanawiać: czy aby św. Krzysztof jest patronem kierowców a nie przypadkiem św. Juda Tadeusz? - patron od spraw beznadziejnych. Utrudnieniem w transporcie są stada krów, które ustępują z drogi dosyć niechętnie, a wyminięcie ich wymaga od kierowcy dużego kunsztu i precyzji. Komfort jazdy jest różny zależny od długości trasy i zasobności portfela kierowcy. Począwszy od takich, zwykłych, mało wygodnych do tych o podwyższonym standardzie z klimatyzacją, kursujących na tarasie Tbilisi- Batumi. A co ciekawe, spotkałam się z tym zjawiskiem nie tylko w marszrutce, ale także w restauracji obok term, że w tym antyradzieckim kraju słucha się rosyjskiej muzyki rozrywkowej a typowe kaukaskie klimaty moje serce znalazło dopiero dzięki … w Domu Chinkami w Tbilisi pod Placem Republiki gdzie występował rewelacyjny zespół Stumrebi. Byli to młodzi muzycy grający na oryginalnych instrumentach w porywający sposób tradycyjną muzykę gruzińską.
cdn