ustawiłem się w cieniu dębu. wyszedł prosto
na mnie. potęga ciała i historii ubrana w mocne
rogi. poruszyłem trochę gałęzią, niepotrzebna
przeszkoda. ON usłyszał i spojrzał; zadrżałem,
jestem tylko mieszczuchem, nieznaczącym
robakiem na cudzym terytorium, zlekceważył
na moje szczęście i odwrócił głowę, szept
w głowie narastał: teraz! teraz jest ta
chwila! wyceluj i wystrzel! twoja wieczna
chwała, odetchnąłem, wymierzyłem, strzeliła
migawka...