W podróż jesienną
słońce mnie wybrało
zanurzać stopy we wrzosów
kędzierzawe głowy
Wilgotnym lasem
drogą od liści nabrzmiałą
trakt mój układał się przez
poprzetykane słońcem dębowe dłonie
I szelest rozmów brzozowych
miał mnie prowadzić
pośród wąwozów
i polan cienistych
A dno strumienia
zielenią haftowane
zimową pierzyną moją
stać się miało