Na ulicy za oknem
w wąskiej bramie
elegancka starsza pani jak dyrygent
w październikowym słońcu
daje starszemu panu znaki tajemne
jak poruszyć ich starożytnym wehikułem
o wiśniowej karoserii
Wskazuje raz lewo
raz prawo
to ukradkiem składa ręce niczym do modlitwy
Wstążka na jej jesiennym kapelusiku
także jest wiśniowa
Czyni taniec kontrastów na tle pastelowego płaszcza
i jej jasnej twarzy w uśmiechu
Czy ja też taka będę?
Czy też, aż po brzegi jasnego kapelusika
oddam komuś życie całe?
Pytam
a w ustach sok malinowy
Raz cierpki
raz słodki