Archiwum

Roman Sidorkiewicz - Stosunki polsko-niemieckie w oczach młodego zbrodniarza z Selbstschutzu

1 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Bartłomiej Siwiec, literat młodego pokolenia, zmierzył się odważnie z tematyką stosunków polsko – niemieckich w XX wieku. Jego debiutancka powieść „Zbrodnia, miłość, przeznaczenie" śmiało porusza koegzystencję Polaków i Niemców przed i podczas II wojny światowej. Dowiadujemy się jak fatalny, skrajny nacjonalizm niemiecki doprowadził do wielu zbrodni na Polakach, doprowadził w końcu do zemsty na Niemcach i wypędzenia ich z rodzinnych stron / z Heimatu/. Autor umieścił akcję na terenach Pomorza, w okolicach Bydgoszczy. Przed wojną na tych terenach żyło wielu Niemców, potomków swych rodaków, którzy w ramach Drang Nach Osten kolonizowali nasze ziemie. Opanowali przemysł, handel, nie chcieli wracać w głąb Rzeszy gdyż ziemię tę uważali za swoją. Tam czekała na nich bieda, wygnanie a tu mieli to co posiedli. Sentyment do starej ojczyzny pozostał i nie ma co się dziwić. Po I wojnie Niemcy przycichli. Większość żyła w dobrobycie, mieli swoje kluby sportowe, stowarzyszenia, zbudowali nawet wspaniałą szkołę średnią im. Schillera – największą inwestycję oświatową Niemców w Polsce /dziś jest siedzibą Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego/. Ich przedsiębiorczość i pracowitość wychodziła na dobrze Polakom – Bydgoszcz była świetnym ośrodkiem przemysłowym, miastem czystym, zadbanym, wzorem dla miast z byłej Kongresówki czy Galicji. Stosunki Niemców z Polakami były chłodne, ale poprawne.
W połowie lat 30 – tych sielanka się kończyła. Do władzy doszedł Adolf Hitler, rozpętała się  dziejowa burza.
Bohater powieści Karl Heinz Piekielko to wówczas dwudziestokilkuletni młodzian. Pochodził z niezamożnej rolniczej rodziny. Był robotnikiem u dużego, niemieckiego fabrykanta. Idee nacjonalizmu trafiły u niego na podatny grunt. W roku 1936 rozpoczął współpracę z wywiadem hitlerowskim. Przekazywał on oraz wielu jemu podobnych wszelakie informacje niezbędne do przyszłych działań mających na celu likwidacji Polskę – „państwa sezonowego". Agresorzy w 1939 roku mieli wszystko podane jak na tacy. Niemiecka młodzież zorganizowana była w Jungdeutsche Partei. To właśnie młodzi aktywiści z tej partii we wrześniu zbrodniczo się uaktywnili. Utworzono Selbstschutz na czele stanął zbrodniarz Ludolf von Alvensleben. Pochodził z Halle, był kuzynem właścicieli Ostromecka. Miał szerokie koneksje w Berlinie, był krótko adiutantem Himmlera. Przyjechał na Pomorze robić „porządki". Zwykł mawiać: Człowiek nordycki stoi naprzeciw słowiańskiego podczłowieka /untermensch/ i że dziś, tak jak kiedyś najważniejsza jest pięść. Krzyżacy ten kraj zdobyli paląc, niszcząc i mordując. My jako współcześni Krzyżacy nie możemy znać litości. Litość jest dla ludzi słabych. My jesteśmy nadludźmi /uebermensche/ i tak samo jak Zakon Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie za pomocą miecza musimy zdusić wszelki opór, by ostatecznie, zgodnie z naszymi potrzebami ucywilizować te ziemie". Pomorski Selbstschutz podzielono na sześć inspektoratów, te z kolei na rejony. Piekielko był szefem rejonu, do współpracy wciągnął zaufanych aktywistów z patrii młodzieżowej Szybko doszło do pierwszych akcji. Ich celem była eliminacja polskiej inteligencji, duchowieństwa, działaczy Związku Zachodniego, organizacji patriotycznej „Sokół", powstańców wielkopolskich oraz wszelkich osób dla których Polska była „świętą sprawą". Według ideologii najeźdźców pozostać miały tylko ciemne masy robotnicze i chłopskie, aby pracować na rzecz tysiącletniej Rzeszy. Im Polacy byli wyżej wyedukowani tym szanse przeżycia były mniejsze. Piekielko z kompanami pod koniec września 39 rozpoczął krwawą rozprawę mordując dwudziestu paru naszych rodaków. Nie mieli żadnych skrupułów, „polskie świnie" muszą zginąć. Terror trwał do końca listopada 39, wymordowano tysiące ludzi. Wtedy to Selbstschutz został rozwiązany, gdyż spełnił oczekiwaną rolę.
Autor bardzo ciekawie podkreśla brak zaufania władz w Berlinie do tutejszych Niemców. Wszelkie stanowiska otrzymywali Niemcy napływowi. Miejscowi doskonale spisywali się na początku wojny jako siła pomocnicza, potem zaś mogli stać się niepewni. Wynikało to z wiekowej egzystencji obu narodów. Było przecież przenikanie ludzi, ich kultury, ich obyczajów. Ludzie znali się, żyli obok siebie. Były mieszane małżeństwa. Nie byli tak stanowczy i bezwzględni jak Niemcy z głębi Rzeszy. Ja osobiście też jestem z tym faktem związany. Mój dziadek, Franciszek Stopa, nauczyciel języka polskiego został aresztowany i niechybnie zginąłby w Dolinie Śmierci w Bydgoszczy gdyby nie wstawił się za nim jego uczeń, znany lekarz – Niemiec.
Nasz bohater był zawiedziony. Nie miał predyspozycji do zajmowania stanowisk, ale chciał coś uszczknąć ze swej mokrej roboty. Nie dostał młyna po zabitym przez swoje komando Polaku. Nadburmistrz Bydgoszczy Werner Kampe sprezentował go swojemu pupilkowi, za – ponoć – sowitą łapówkę. Do końca wojny Karl marnie egzystował jako sprzedawca. Dla nas Polaków był on mordercą. Dla Niemiec hitlerowskich nie przedstawiał jakichś większych wartości. Wyłgał się ze służby wojskowej, nie próbował wstąpić do SS, był tylko szeregowym członkiem NSDAP. W głowie szumiał alkohol i rozbudzony seks. Był na tyle cwany, że nie został nawet wciągnięty, pod koniec wojny, do Volkssturmu.
Bartłomiej Siwiec doskonale opisuje realia czasów wojennych z punktu widzenia okupantów. Widzimy entuzjazm podczas podbijania ZSRR, zdobycie dużego ośrodka w tym kraju hucznie świętowano na tyłach. Przesiedleni w roku 1940 bałtyccy Niemcy na tereny Wielkopolski i Pomorza nie mogli się nacieszyć ze zdobycia Rygi, stolicy ich ziem inflanckich. Entuzjazm trwał aż do bitwy stalingradzkiej. Klęska tam i pół roku później pod Kurskiem dokonała spustoszeń w postawie Niemców. Coraz mniej wierzyli w moc Hitlera, lecz nie wolno było o tym wspominać. Wszelkie próby siania defetyzmu krwawo się kończyły.
W głowie prostego Piekielki kłębiły się myśli – po co nam ta Rosja, Jugosławia, Francja, Norwegia i inne. Nie jesteśmy w stanie utrzymać tych ziem. Wystarczyłoby nam zająć Czechy, Polskę. W Czechach był znakomity przemysł, Polacy byliby zdyscyplinowaną siłą roboczą. Byłby spokój na wieki. Ja osobiście nie wyobrażam sobie jaki los zgotowaliby Polakom hitlerowcy, gdyby Armia Czerwona nie zatrzymała ich w podboju.
Siwiec nie pozostawia złudzeń. Opisuje kłębowisko myśli Piekielki „na polanie 24 września 1939 było wręcz bosko. Czułem, że jakieś niebywałe, życiodajne siły, niczym duchy naszych germańskich wojowników wędrujących przez te tereny kilka tysięcy lat wcześniej, przekazywały nam energię, jakby szeptały na ucho: bądźcie twardzi, zróbcie to. My też likwidując plemiona słowiańskie między Łabą a Odrą byliśmy niewzruszeni. Byliśmy bezwzględni. Teren, na którym stoi Berlin siłą wydarliśmy poganom. Polski Gdańsk, my rycerze z czarnym krzyżem na piersiach utopiliśmy w morzu krwi. Teraz kolej na nas. Historię tworzą zwycięzcy. Po przegranych zostaje tylko pył i białe kości". Takaż to filozofia motywowała miejscowych Niemców do masowych mordów. Z końcem wojny w naszym bohaterze następowała przemiana. Dążył nade wszystko do ratowania własnej skóry i udało mu się. Podczas ucieczki w kierunku Gdyni został aresztowany przez władze już polskie. Poszedł na współpracę z organami bezpieczeństwa i ocalił głowę. Zamieszkał w Republice Federalnej Niemiec, w Monachium.
Końcówka powieści, opisująca powojenne losy Piekielki, moim skromnym zdaniem, nie jest już  tak barwna. Autor ma jednakże prawo do zakończenia historii bohatera w dowolnie wybranej przez siebie czasoprzestrzeni.
Siwiec umieszcza akcje w realnych miejscach: Bydgoszczy, Srebrnicy, Ostromecku, Świekatowie, Mąkowarsku, Tucholi, ale także w fikcyjnych wsiach i miasteczkach. Ja, jako czytelnik, parokrotnie pogubiłem się w ich nazewnictwie /brzmią bardzo podobnie/. Mam jednak świadomość, iż te drobne mankamenty nie wpływają na pozytywną ocenę całości.
Powieść Bartłomieja Siwca „Zbrodnia, miłość, przeznaczenie" czyta się jednym tchem. W naszej literaturze niewiele jest pozycji przedstawiających racje strony przeciwnej – oprawców. Jestem pełen podziwu dla zaangażowania – skądinąd młodego autora, w niełatwej historii naszego kraju. Książkę tę polecam z pełnym przekonaniem szerokiemu gronu czytelników.


Bartłomiej Siwiec, Zbrodnia, miłość, przeznaczenie, Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz 2010

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.