odkąd pamiętam
zawsze byłem sam
w domu minuty mijają jak godziny
ot zlepione wskazówki zegara życia –
dlatego siadam na ławkach w parkach
jak Święty od bezdomnych kotów
jak Święty od zamkniętych drzwi
ciągle czekam
choć nie wiem na kogo
jak zgubiona rękawiczka
jak nieodebrany telefon
wokół mnie bezimienne miasto
rozszarpane światłem wszystkich burz
w którym wyśniłem już chyba wszystkie sny
a wciąż nie znam jej adresu
a wciąż nie znam jej imienia
może mapy mam stare?
może stare już oczy?