– Na naszej ulicy wszyscy od lat się znali i przyjaźnili. Stara wiara luzacka i mocno imprezowa. Aż tu nagle sprowadził się nam pyszałek!
– Doskonały czy niedoskonały?
– To pani myśli, że my są frajerzy bez honoru? Niedoskonały od razu na dzień dobry kopa by od nas dostał. Ten nasz Doskonały Jest!
– A po czym to poznaliście?
– Po tym, że nikt nie czuł się na siłach ani na dzień dobry, ani na do widzenia dać Mu kopa!
– Pyszałek doskonały to prawdziwa rzadkość. Mieliście niemało szczęścia.
– Ale też i kupę nieszczęścia w tym szczęściu! Kilka razy na tydzień zjeżdża policja, kumple chodzą pokiereszowani, zęby powybijane, łapy w gipsie, czaszki w bandażach.
– To być może wcale nie jest pyszałek, tylko chuligan?
– Niech pani nie obraża człowieka, którego nigdy nawet nie będzie miała zaszczytu poznać! Nie powiedziałem przecież, że to ten pyszałek spuszcza nam manto. Taki by się brzydził nawet palcem nas dotknąć. Doskonały On Jest.
– Pewnie się między sobą bijecie o jego względy?
– Nie między sobą, tylko z bandami z innych dzielnic, co chcą nam Go odbić lub przekupić, żeby przeniósł się do nich. Dziś to byle lumpy mają ambicje wygórowane.
– Widzę, że jesteście porządni ludzie, skoro ten pyszałek raczy między wami mieszkać.
– A gdzie będzie miał lepiej? Nawet ci co dostają zasiłki dla bezrobotnych, jabola sobie odmówią, a na pyszałka się złożą, by Mu na niczym nie zbywało. Nienawidzi Go jedynie proboszcz, bo mówi, że to diabeł. Za takie herezje dawno wylecieć powinien! Jak diabeł może być doskonały???
– Czyżby ten wasz pyszałek był ateistą?
– Ateistę to i ja bym za diabła uważał. Nasz pyszałek na wszystkich nabożeństwach siedzi w pierwszej ławce, a na Trzech Króli podarował kościołowi taki obraz, że aż znawcy z Warszawy zjechali, żeby podziwiać. Proboszcz-sknera oszczędza na oświetleniu, dokładnie więc nie było widać, ale jak w święto włączył wszystkie jarzeniówy, to się okazało, że jeden z tych króli przypomina naszego pyszałka i oprócz korony ma też aureolę! Od razu po nabożeństwie proboszcz kazał pyszałkowi ten obraz zabrać.
– I zabrał?
– Akurat! Przy wszystkich oskarżył proboszcza o namawianie Go do świętokradztwa! Wierni wstali i zaczęli bić brawo, a duchowny uciekł jak niepyszny.
– Coś mi się zdaje, żeście tego bufona zbytnio rozbisurmanili. Gdyby nie wasze hołdy, na pewno by publicznie nie rozrabiał, bo pyszałek doskonały nie ma wobec bliźnich żadnych roszczeń i całkiem bezkonfliktowo trwa w samozachwycie. Z waszej strony jest to tak zwana miłość toksyczna i zupełnie bez wzajemności.
– Nie chodzi nam o wzajemność, tylko o Jego przyjemność!
– Oj, do czego to dojdzie, jak ten buc wam kiedyś w końcu umrze!
– Prędzej Wielkanoc w grudniu przypadnie w parafii, niż się Doskonałemu wśród nas umrzeć trafi!