Szósta rano
zaczynam renowację
twarzy
Poranny krem na dzień
wklepuje pod oczy tak że ten
na cienie mijających lat
Pokazać się ludziom
bez zrobienia twarz
Nie można!
Poprzestać na farbowaniu
włosów rzęs i ust...
Permanentnie pudruję
całą skórę
ukrywam niedoskonałości
Poprawiam to i owo
po matce naturze
maskuję alergiczną
nadwrażliwość...
Ciągle trzymają się mnie
jakieś małe nitki i pyłki
na czarnych rajstopach
szaro – biały puch z sierści kota
biszkoptowe włosy goldena
Nie mogę się pozbyć
tych okruchów i drobin
wszędzie fruwają
niedorzeczne neurony i protony
nieuporządkowanych myśli
Wkładam codzienną maskę
modnych fluidów
gładkiej obojętności
stonowanej nieczułości
Nie śmieje się wcale
by nie pogłębiać
bruzd na czole
i promyczków
cienkich kreseczek
wokół ust
Pamiętam upudrowana
o ładnym wizerunku
przed lustrem i ludźmi
Wysyłają mi „like”
na swych codziennych
facebookach
Zasypiam z trudem
bez makijażu
bezbronna
wobec nadchodzącej nocy
Miewam sny
o sztucznym pięknie
twarzy
z rajskiego ogrodu
światowych przyjemności
Niekiedy beztroska wizja
zmienia się w koszmar
kiedy maska wrasta w twarz
a wizerunek straszy
doskonałą obojętnością
Wykrzywiam troszeczkę usta
obrysowane karminową kredką
na te wcale niezadbane
pstrokate rozkrzyczane
zupełnie nieupiększone
istnienia
Jestem nowoczesna
w oknie mojego laptopa
w oknie domu
w oknie samotności
Lubię swój wiek
„skoncentrowana na skórze”
lubię swój krem
moje ego
zabiegi kosmetyczne
zakupy przez internet
moje wysokie obcasy
cielesność ciała
Nie mam czasu
na myśli
kiedy tylko się pojawią
pudruję ich oblicza
i palce
Wtedy nie chcą
już wytykać mi
nagiej prawdy
Nie wychodzą
na świat
bez makijażu
upudrowane...
Z angielskiego przełożyła Radosława Anna Graczyk