Znane jest powiedzenie: Poetka nie pisząca wierszy o miłości jest jak ptak w klatce. Można jednak mieć skrzydła wewnętrzne, jakie widziała i czuła w sobie choćby Maria Pawlikowska-Jasnorzewska:
Ważko moja wewnętrzna, o Psyche,
Której skrzydła poskładane, ciche
Czuję w sobie i tęsknię za lotem.
Mając skrzydła wewnętrzne można szybować niczym rybitwa z Arktyki na Antarktydę i żadna ściana, żadna krata nie przeszkodzi wysokim i dalekim lotom. Dla kobiety miłość – zazwyczaj - nie jest utkana z mgieł, mroków i kosmicznej nieokreśloności, lecz wyświeżona makijażem i ukrwiona. Wszystkie gesty, nieujawnione wstydliwie męki, rozterki, zwodzenia, pragnienia, spełnienia i niespełnienia, cała magia oraz technika gry erotycznej wypełniają kobietę aż po krańce jej duchowości i cielesności. Począwszy od aromatów odzienia, poprzez skórę (makijaż), aż do serca, żołądka, wątroby etc.
W historii literatury polskiej nie brakuje odważnych odsłonięć gier miłosnych i tajemnic alkowy. Weźmy barok, w którym z nie mniejszą śmiałością niż dzisiaj odsłaniano kobiece wdzięki i żadnych erotycznych zajść nie owijano w bawełnę. Przykładowo Daniel Naborowski (1573-1640) w utworze „Smaczny kąsek” wyłuszczał:
Nadobna stopa, piękne i kolano,
Ale kiedy by wyżej ukazano,
Jest tam jeszcze pośrodku coś trzeciego,
Nad co na świecie nic foremniejszego.
Rzeczywiste wyrafinowanie w sprawach miłosnych występowało w kołach dworskich. Przykładem na to są chociażby listy króla Sobieskiego i Marysieńki. Język też prezentował się bogaciej niż współczesny, np. na coitus (kopulacja) mówiono: miłówka, a na piersi kobiece: drażniątka. Autentycznym dowodem erotyzmu były powszechnie używane afrodyzjaki. Często wspominała o nich nie tylko literatura piękna, ale także poradniki gospodarskie, zielniki, kalendarze.
Jako kontynuatorka prądów nieskrępowanej ekspresji erotycznej zaprezentowała się w całej okazałości zbiorkiem pt. Erotyki bezwstydnie Marzenna Lewandowska z Kowala. W wierszu Autoportret z wężem wyznaje:
utkana na wzór płodnej ziemi
ożywiona oddechem i myślą
jestem
prawnuczka Ewy
mniej ciekawska niż żona Lota
równie piękna jak Maria z Magdali
w moich żyłach krew czerwona i ciepła
w oczach zieleń anielskich skrzydeł
w ruchach
kiedy idę ulicą
połyskliwa taneczność węża
giętka
grzeszna
włosy wzdłuż smukłych ramion
pełne są wschodów słońca
i wiatru
(…)
utkana z nagich komórek
ożywiona wilgotnym pragnieniem
dla ciebie jestem
Prosta i wiarygodna to deklaracja, pogłębiana wielokrotnie w kolejnych utworach, np. w Bez reszty:
(…)
odradzam się w twoich wargach
w natarczywości języka
w palcach
którymi ściskasz gardła trawom
i gwiazdom
A więc jesteś, samcze, wszechmocny, natarczywy i nie do uniknięcia – jak jeden z dwóch tygrysów w naskoku na leżącą nagą kobietę na obrazie Salvadora Dali pt. Sen spowodowany lotem pszczoły wokół owocu granatu, na jedną sekundę przed przebudzeniem. Musisz uwierzyć, samcze, iż: w twoich palcach rozkwitam/ jak wiosną rozkwita nagie słowo miłość// bezbrzeżnie/ czerwono/ wszystkimi zmysłami (s. 10). I dalej (Bezgwiezdna po pestkę): w twoich dłoniach/ zdyszanych i nagich/ płonę. Któż się obroni przed ekspansją ognia? Liczyć na deszcz? Ale co to zmieni, skoro jest jak jest (Pisklę i deszcz):
lubię kiedy po deszczu
wędrujesz z wolna
spojrzeniem
wzdłuż mojego warkocza
coraz niżej
i niżej
(…)
lubię kiedy twój język
nagi jak skrzydło pisklęcia
krople mojego imienia liczy
Następstwa stają się oczywiste – Po prostu: wszedłeś we mnie tak cicho/ jak do pokoju wchodzi/ zmierzch/ przez sierpniowe uchylone okno (…) wszedłeś we mnie tak mocno/ jak gdybyś przestał wierzyć że istniejemy odrębnie/ że odstęp to konieczność.
Niezastąpionym rekwizytem, pełniącym nierzadko rolę lirycznego medium, jest u M. Lewandowskiej księżyc. Niezmordowany, niczym Figaro, posłużył niejednokrotnie poetce do zainicjowania nastroju, bądź umocowania figury retorycznej. A więc: księżyc, który pobiegł pływać w jeziorze (s.42), na parapecie zaciągający się papierosem (s. 44), natrętnie bezsenny, który zanosił się głośno wrześniem (s.56), jak bezwstydny starzec, który podglądał nas przez dziurkę w mroku/ i mlaskał (s. 141) itd. itp. Innych rekwizytów jest niewspółmiernie mało: muszla na plaży i muszla na piasku (s. 54), pająk, który opuścił się na srebrnej nici i nadto uśmiechnął się z zachwytem (s. 62), spóźniony chrząszcz (s. 81), gałąź soczystej jabłoni, z której ześlizgiwał się wąż (s. 98) i niewiele ponadto. Oszczędności w rekwizytach nie zubożyły jednak skali liryzmu i plastyki.
W podsumowaniu muszę stwierdzić, iż Erotyki bezwstydnie, to książka niezwykła. Ktokolwiek ją weźmie do ręki, to nie odłoży pośpiesznie z poczuciem obojętności i nudy. Zresztą oceńcie sami.
Marzenna Lewandowska, Erotyki bezwstydnie, Wydawnictwo ASTRUM, Wrocław 2017, ss. 148.