Pamiętam każdy wiosenny liść
Wszelki oddech rześkiej rosy w trawie
Byliśmy tacy pewni, nie sądziłam, że tak łatwo można stracić przekonanie
Lawina bezmyślnych słów, przekleństwa, okrzyki
Wzbierają potoki myśli
Poeta napisze, że to dręczące w Ogrójcu konanie
Mój Boże, najdroższy, to tylko w tył głowy strzelanie
Uwierzyć jeszcze raz w sens tej drogi?
Gdy moi znajomi wołają po co Ci to było, z jakiego powodu te pożogi
Ale dalej kopałam, aż natrafiłam na zdradzieckie progi przyjaciół
To boli, krew parzy, zamykam oczy i tonę
Gaśnie beztroskie śpiewanie
wpierw jeszcze sobie pozwolę na wyrwanie korzeni
Strzał i pocałunek ziemi.