Mogę patrzeć, nie umiem spo-
glądać;
w jeszcze ciepły, początek mie-
siąca
żywe płótno pejzażu trwa,
jakby;
śniło istotność, jej rzut świetlny-
każdy
w sobie spięty, zaprzeczam swo-
bodzie;
świt mnie rani, bo cierpki jest co-
dzień
stara prawda tkwi, pośród sta-
roci;
nowa, splata żelazny war-
koczyk
mogę ślepnąć, bom jest prawie wol-
ny;
jak ten szczur, jak ten słowik pol-
ny
więc nie mówcie, że będzie tra-
gicznie;
w pianie zdarzeń, w perspektywie śli-
cznej…