Pozostaję pod wrażeniem książki Stanisława Stanika „Żywoty psycholi – artystów o tęskniących duszach”. Autor zamieścił w niej refleksje o dziesięciu twórcach żyjących w różnych epokach. Twórców sławnych, których łączy ból duszy, a więc wrażliwych, reagujących uczuciowo na przejawy świata. Są to przybliżone sylwetki twórców udręczonych światem zewnętrznym, a przede wszystkim – sobą. Jest w tej książce mowa o twórcach szczególnie przeżywających ból istnienia. Taką książkę mógł był napisać autor o nie mniejszej wrażliwości i uczuciowości.
Książkę S. Stanika otwiera postać Emanuela Swedenborga (1688-1772), a zamyka tragicznie zmarłego poeta z którym byłem zaprzyjaźniony – Józef Andrzej Grochowina (1954 – 2005). Wśród tych dziesięciu nieprzystosowanych do rzeczywistości szczególnie bliski jest mi właśnie Józek Grochowina, Cyprian Kamil Norwid (1821-1883). Rafał Wojaczek (1945-1971).
Zygmunta Trziszkę (1936-2000) poznałem, gdy szefował „Miesięcznikowi Literackiemu”. W tym poczytnym piśmie przyjmował mi do druku wiersze i prozę. Byliśmy w dobrych kontaktach, Szczerze zmartwiła mnie jego przedwczesna śmierć.
O Norwidzie mimo, że jego wiersze są dla mnie zbyt mroczne i skompilowane w formie, mógłbym długo rozprawiać. To żarliwy patriota i wielki myśliciel, utalentowany rysownik. Zwalczany ostro przez ówczesną magnaterię, która nie przyjmowała jego słusznej krytyki odnoszącej się do konformizmu, kosmopolityzmu rządzących Polską. Norwid powtarzał, że Ojczyna to zbiorowy obowiązek. Jakże współcześnie brzmi myśl wielkiego Poety, który zmarł we francuskim przytułku w zupełnym zapomnieniu.
Rafał Wojaczek, którego przywołuje na kartach swojej książki S, Stanik – to przykład osoby totalnie nieprzystosowanej do rzeczywistości Był poetą wyjątkowo utalentowanym. Ale ten talent zatapiał w alkoholu Chłonąłem jego wiersze, które mógł tylko napisać ktoś przepełniony samodestrukcją. Jak pisze Stanik, w Klinice Psychiatrycznej Akademii Medycznej we Wrocławiu postawiono poecie diagnozę: osobowość pomniejszona, idąca w kierunku schizofrenii. Jest to nieporozumienie. Wybitni psychiatrzy i psycholodzy, by powołać Kazimierza Dąbrowskiego stwierdzają, że pozytywne nieprzystosowanie do świata jest zaletą, wyrazem twórczych przemyśleń i poszukiwaniem własnej drogi. Wszak liczba osób opowiadających się po stronie jakiejś teorii, czy sposobu życia nie jest wyrazem prawdziwości i słuszności. Dodam, że według Dąbrowskiego najbardziej wartościową grupą w społeczeństwie są psychonerwicowcy.
Jadwiga Hafner, redaktor naczelny pisma dla Polonii austriackiej „Jupiter”, w którym zamieszczam swoje miniatury dobrze znała Rafała Wojaczka, była z nim zaprzyjaźniona. W rozmowach z nią wyłaniał się inny poeta, niż ten znany mi z mediów. Według Jadwigi – był to młody człowiek, nieśmiały, o nieprzeciętnej wrażliwości. Nieśmiałość i wrażliwość potęgowała przykre bodźce i dlatego sięgał po alkohol. Życie codzienne przerosło go na tyle, że odszedł nagle z tego świata, popełniając samobójstwo.
Pisząc o Rafale Wojaczku, widzę postać Józefa Grochowinę, którego poznałem dawno temu w Kielcach. Był pierwszym poważnym krytykiem moich, wtedy kalekich wierszy. Należał do Kieleckiego Klubu Literackiego. Zanim go poznałem, debiutował tomikiem wierszy „Do końca bieg”. Józef był nieszczęśliwym fatalistą. Życie swoje odbierał w barwach mrocznych. Był tak intensywny w swojej mroczności, że zarażał mnie nią przy każdym naszym spotkaniu. Próbowałem mu pomóc psychicznie, ale to był daremny trud. Trud, który dla niego był banałem w rodzaju: uśmiechnij się, przecież nie jest tak źle. Niestety, Józef był niepogodzony ze sobą. Miał skłonności homoseksualne, których nie umiał w sobie zaakceptować. Być może odcisnęły się na nim stereotypy myślowe i obyczajowe wyniesione z biednej podkieleckiej wsi, gdzie się urodził. Uciekł do miasta, ale miasto nie dało mu oparcia. Nie mogąc już tego znieść – popełnił samobójstwo.
Właściwie część twórców, o których mowa w książce S. Stanika można by zaliczyć do artystów przeklętych. Ale przez kogo, przez Los, Boga? W tej niezwykłej książce szczególną uwagę koncentruje postać Ratonia, który żył bardzo podobnie jak Wojaczek, czy Grochowna. Nigdy nie zapomnę pierwszego i ostatniego spotkania z tym poetą. A miało miejsce dawno temu w kawiarni literackiej ZLP w Warszawie, w Domu Literatury. Siedziałem przy stoliku ze Zbigniewem Jerzyną i piliśmy herbatę zaprawianą mocniejszym trunkiem. Nagle w drzwiach ujrzałem kogoś o zniszczonej twarzy i gorejących oczach.
- Kto to? –spytałem Zbyszka
- To Ratoń – znany poeta.
Wstałem od stolika i szybko podszedłem do Ratonia.
- I co się tak na mnie gapisz?! – spytał głosem przeżartym alkoholem.
- Chciałem panu pogratulować. Pisze pan znakomite wiersze – powiedziałam nieśmiało.
Jego twarz rozjaśniła się.
- E, tam, takie sobie wiersze. Ale i tak wszyscy spotkamy się w piekle – odparł i kulejąc opuścił kawiarnię ZLP.
Stanisław Stanik, Żywoty psycholi - artystów o tęskniących duszach, Warszawa 2016, Wydawnictwo Autorskie.