Mieszkałem w górskim miasteczku
trzy lata, może mniej
miałem na własność
taką klitkę o szerokości
dziesięciu szczurzych ogonów.
Rozrabiałem wino wodą
żeby móc dłużej pić.
Jak ja czekałem wtedy
na przyszłość
dupa paliła mi się
w spodniach
tak właśnie było.
A gdy już się upiłem
za oknem miałem halę
a na niej stado baranów.
Wychylałem się i krzyczałem
a one biegały w prawo i lewo
krew gotowała się we mnie
mógłbym przegryźć im gardła
tylko dlatego, że wydawały się
głupsze ode mnie.
Ta klitka nadal tam jest
ta hala tam jest
a może i to samo stado baranów
przyszłość nadeszła i już
na nią nie czekam
czekam na coś więcej niż to.