często patrzę na nią, kiedy pełno
innych oczu patrzy wokół
milczę.
ona spogląda na mnie
mimochodem, nasze oczy
mówią to samo co usta
nic.
czasem jesteśmy sami, w nocy
gdzieś na polu pełnym gwiazd
albo w jej domu, w moim domu
pijemy i patrzymy na siebie a
zanim przyłożę szklaną szyjkę do ust
marzę o jej ustach, to tylko
sen.
czasem mówi mi, że jest nieszczęśliwa
przeważnie jest, przeważnie
jesteśmy wtedy razem, my i
nasze nieszczęścia
ja delektuję się jej głosem
ona także
nie mówię nic.
czasem za dużo wypijemy
za dużo powiemy, za często
milkniemy, czasem mam ochotę odejść
nocą, w ciemność
zabrać ją ze sobą
dla siebie, myślę, że
wypaliliśmy już tyle papierosów
by kolejnego zapalić
razem
ona to wie, ja też
cisza.
ale raz poszliśmy do łóżka
spaliśmy, trzymając się za ręce
chciałem się tylko odprężyć
ona chciała uciec
ta sama droga, ta sama
ścieżka.
i czasem wystarczy tyle
by zamknąć oczy, zasnąć i
obudzić się, dostrzec
że w dłoni zostało tylko
powietrze, a te umalowane
paznokcie, czasem obdrapane
czasem ściskające pożółkłą skórę
rozpływają się we mgle wspomnień
odchodzi wszystko
a pozostaje wściekłość.
pytania.