Na piętnastolecie debiutu książkowego Barbara Białowąs wydała swój szósty tomik wierszy pt. „Bezkresnym szlakiem”, w którym kontynuuje swe zainteresowania człowiekiem w jego różnorodnych sytuacjach życiowych. Interesuje ją przede wszystkim kultura jako wzorzec rozwijania się ludzkiego humanitas, którą człowiek tworzy, by utrzymywać w dobrej kondycji własne istnienie gatunkowe pomimo różnorodnych zawirowań współczesnej cywilizacji.
Już w połowie XX wieku myśliciele egzystencjalni i personalistyczni zdawali sobie sprawę, że na świecie pojawia się z większym lub mniejszym nasileniem wiele kryzysów cywilizacyjnych, które stawiają pod znakiem zapytania nie tylko sensy oraz znaczenia, na których bazuje kultura europejska, ale również poddają oni w wątpliwość dotychczasowe osiągnięcia humanistyczne. „W bogatej twórczości Barbary Białowąs – trafnie zauważa Andrzej Zaniewski w słowie wstępnym pt. „Dlaczego Poezja?” – autorki sześciu tomików wierszy, a także koncertów, wiodąca jest ta właśnie przyczyna – poszukiwanie sensu życia przez poszukiwanie swojej tożsamości”. Tomik składa się z czterech części: „Meandry miłości”, „Na rozdrożu”, „We wspólnym kręgu” oraz „Oprócz zmierzchu” porozdzielanych interesującymi ilustracjami autorstwa Leszka Sokoła.
Pierwsza część, w której utwory zostały napisane w konwencji piosenek, stanowi obszerną analizę doświadczania przez poetkę fenomenu miłości. Zostaje on potraktowany wręcz po Platońsku, bo uczucie to ukazane zostaje jako siła sprawcza tkwiąca w ludziach i skierowująca ich ku uniwersalnym wartościom, których poszukują przez całe życie doczesne. Dobrze klimat tej części zbiorku oddaje wiersz pt. „Szukałam Ciebie”, w którym czytamy: „Szukałam Ciebie pośród mężczyzn wielu /w każdym miejscu, o każdej godzinie. /Bałam się, że Amor nie trafi do celu /i życie moje w samotności minie.//(…)Uczę się teraz kochać i być kochana, /poznawać z Tobą różne smaki świata. /Mogę uśmiechem obdarzać Cię z rana, /chwile haustami razem z Tobą łapać”//. Nie trudno tu zauważyć ogromne zaangażowanie autorki, ale i magiczność sytuacji związanej z obcowaniem z kochankiem, co właśnie zbliża ją do pewnego uniwersalium miłości dzięki sile własnego uczucia. Uczucie to postrzega Białowąs od strony uśmiechu jako komunikatu dla świata, który przyciąga uwagę innych. Ukazuje siebie jako amatorkę życia, a miłość w jej wierszach staje się instrumentem podboju świata. Piosenka jako forma songów miłosnych stanowi dla niej dodatkową siłę dla żywienia radości, podtrzymywania młodości i chęci tworzenia nowego ładu w świecie. Podkreśla, że piosenka, muzyka i miłość to trzy strony tego samego, co ludziom daje w życiu codziennym przysłowiowe skrzydła. Zatem słowa i muzyka zawarte w tej poezji stanowią siłę performatywną, a poezja swą formą zapewne zmienia rzeczywistość. W utworze pt. „Pod pewną gwiazdą” autorka tak oto pointuje meandry miłości: „(…) Słowa przez nazwanie /mogą ucieleśnić, /podarować łaskę, /wyczarować zieleń, /lub zranić, obwinić /i wszystko przekreślić. /Słowa przez nazwanie mogą ucieleśnić.” Poezja bowiem – jak sądzi Białowąs – zbiera, łączy, stwarza i przezwycięża dialektycznym dyskursem ruch przeciwieństw, którymi rządzi się nasze zbiorowe życie, w które jednostka jest uwikłana na dobre i złe. Poetka jednak odkrywa, że miłość i jej dialektyczna natura może mieć momentami charakter drastycznie bolesny, co dobrze oddaje w tekście pt. „Kłopoty z miłością", gdzie pisze: „(…) Wybacz kiedy cię zrani. /daruj ciosy bolesne /zadawane słowami /przez podejrzenia zazdrosne.//Choć wywoduje udrękę, /choć nie raz tonie we łzach, /to jednak poda ci rękę /i weźmie cię pod swój dach.”
W części drugiej tomiku znalazły się utwory przepełnione rozterkami autorki, wynikające z przysłowiowej prozy życia codziennego z kochaną osobą i innymi bliskimi sobie ludźmi. Okazuje się bowiem, że jako „łowczyni chwil” napotyka często na pustosłowie i mielizny codzienności. Traci wtedy nadzieję, miłość zaczyna jej ciążyć i wtedy pyta siebie dokąd zmierzać w wierszu pt. „donikąd”, w którym czytamy: „zgęstniała niemożność /obezwładnia bezradnością /pozostawia rzeczy i czas w bezruchu /osiada na kształtach zaczętych /lecz niedokończonych //wśród pędzących do nikąd dni /deszcze wypłukują z sensów pamięć /zasypane śniegiem powrotne drogi /nikt na nikogo nie czeka w tę zamieć /każdy sam sobie się śni”. Ma jednak pełną świadomość, że u źródła tych dylematów i rozterek życia tkwi samolubność człowieka, która owocuje jego samotnością. Wtedy fenomen życia, który jest dla Białowąs najwyższą z możliwych wartości powraca do swoich pierwotnych zasad życia wolnego i odpowiedzialnego, czyli kultywowania bezwarunkowego uczucia miłości. W wierszu pt. „Miłość jest drogą daleką” – wyjaśnia: „Miłość jest drogą daleką /między niebem a łąkami, /wylewa się rzeką, /płynie meandrami.// (…)Idź z tym, którego kochasz /rozmawiaj z nim /nawet gdy go nie ma. /A kiedy jest – /obejmuj go rękami obiema. //Gdy utracisz miłość, /to zaczniesz umierać.”
Trzecia część zbiorku składa się z utworów, o których można powiedzieć, że są pochwałą wspólnoty duchowej ludzi, z której autorka wyrosła, która ją inspiruje do kreatywnego współistnienia, by żyć i pisać wiersze. Właściwie całe swoje życie widzi przez pryzmat kolejnych „fal przybojów” od i do siebie. W wierszu pt. „Droga do siebie” dowiadujemy się: „(…) Kiedy odważysz się odwalić /ten kamień omszały - /spod niego wypłynie /gorąca wciąż krew /wraz ze wzburzeniem i złością. /Otworzy się wtedy zapomniany ból. /Wypłacz go i utul, bo tylko tak możesz /pogodzić się ze swoja przeszłością.” Autorka uważa, że wyraźne nazwanie swej krzywdy po imieniu leczy nasz ból nią spowodowany, a drogą skutecznego powrotu do siebie jest „Inny”, będący inną osobą, która we wspólnym dialogu sprawia że odzyskujemy siebie. Ta inność każdego istnienia skierowuje poetkę w kierunku myślenia w duchu ekofilozoficznym, bowiem porównuje siebie do mrówki w wierszu pt. „Co łączy mnie z mrówką?”. Czytamy w nim, że: „(….)Ja też poznaję całą swą osobą /kulistość Ziemi /jedząc, latając, chodząc. /W odkrywaniu jej przestrzeni, /w radości ruchu – /doznaję poczucia do niej przyczepności /chwilą zachwytu. //Obie z mrówką jesteśmy jej cząstkami /w swe role wkomponowanymi”. Nieprzypadkowo jest też stałą bywalczynią „Ogrodu Hesperyd”, gdzie z Dionizosem popija wino, a z Apollinem strzela z łuku do tarczy słońca. Ten ekofilozoficzny punkt widzenia sytuuje więc jej poezje w całej tradycji kultury tzw. „filozofii ogrodowej”, w której przyjaźń i wspólnota – jak to kiedyś orzekł Epikur – są najważniejszymi warunkami „bycia szczęśliwym”, jeśli nic nie boli. Tu poetka zdradza sekret wiecznej młodości, którym jest codzienna „kąpiel w radości”, pozwalająca „umieć cieszyć się ze wszystkiego” i dająca umiejętność wsłuchiwania się w słowa innych, nawet tych, którzy zeszli ze sceny historii.
Ostania część tomiku – to reminiscencja za życiem, refleksja nad przemijaniem. Poetka lirycznie analizuje świt i wieczór, które pod wieloma względami wzbudzają u niej analogiczne emocje estetyczne, ale sygnalizujące zarówno początek jaki koniec czegoś. Analizując emocjonalnie metaforę zmierzchu, tęskniąc za pełnią przeszłych już lat, poetka dochodzi do następującej konkluzji w utworze pt. „Oprócz zmierzchu”, pisząc: „(…)Mija życie, a ja w zieleń wpatrzona. /Lecz czy koniecznie muszę się zmienić? /Na rozdrożu wyborów zagubiona, /szukam klucza do świata przestrzeni.”. W wierszu pt. „Mrok w ogrodzie” autorka stawia wiele pytań związanych z przemijaniem oraz wartością sensu ludzkiej egzystencji. Warto zwrócić uwagę na kilka strofek z tego utworu: „Mrok się rozsiadł tu wygodnie /i swe mroczne ślepia /w głąb ogrodu – niewidoczny /z mocą zaczął wlepiać.//(…)Jak zrozumieć co jest błahe, /co wysiłku warte? /Czym zasłużyć na uznanie, /a czym na pogardę? //Co wartością jest człowieka, /co skutkiem mody? /Jak wyzwania podejmować /i omijać kłody? //(…) Znieruchomiał liść ostatni, /wiszący na drzewie, /że przeminie tak jak inne, /jeszcze o tym nie wie.” To chyba jeden z najbardziej wnikliwych utworów, w którym autorka z własnej perspektywy pochyla się nad sensem kondycji ludzkiej w świecie i na bazie metafory własnego życia (ogrodu), nadbudowuje piramidę innym metafor, które sięgają do istoty kondycji i miejsca egzystowania człowieka w świecie. Jednak poetka sprawy nie zamyka, ale zostawia otwartą, by inni mogli również wykonać swój gest w kontekście osobistego istnienia. Na tym też polega wartość, ale i wielkość utworów Białowąs, co czyni ten tomik wartościową lekturą pod względem artystycznym, estetycznym i filozoficznym. Idąc dalej szlakiem przydrożnych frasobliwych za trelem skowronka zawieszonego pod kopułą nieba nad rozległymi polami i zalesionymi dolinami, wszędzie poetka słyszy poezje wyrażającą piękno naszej ojcowizny, ale i całej Ziemi. Poezję uważa za sztukę wyjątkową, która scala i odnawia sensy słów, odsłania nieznane wymiary świata, ujawnia ich bogactwo oraz piękno, harmonizując całość w tym co istnieje i będzie dzięki niej istnieć, bo przecież „wzięła to na język poezji”. W wierszu „Droga” pisze: (…)”A skoro poczucie jedności w różnorodności/ przez wychodzenie naprzeciw i trud zrozumienia/ mają moc przemiany/ - to może znaleźlibyśmy w ten sposób / drogę do współistnienia?”.
Kończąc ten krótki szkic o poezji Barbary Białowąs pomieszczonej w wyżej wzmiankowanym tomiku chcemy polecić go wrażliwemu i mądremu czytelnikowi. Jednocześnie możemy obiecać, że jego lektura będzie wspaniałą ucztą emocjonalno-intelektualną, podobną pod wieloma względami „Symposionowi” Platona, w którym będzie nawet obecna przysłowiowa fletnistka Alkibiadesa.
Barbara Białowąs, Bezkresnym szlakiem, Oficyna Wydawnicza „Ston 2”, Kielce 2014, ss. 80.