skłamię, gdy głowę rozedrze krzyk, nieznośny
jęk zawodzących wdów. pajęcze nici rozciągnę, plotąc
trzy po trzy i na krzyż dziergając znaczenia.
pokażę ci sinusoidę losu. wieszczka – powiesz, wydymając usta.
ja pozostanę zadumana w dwuznaczności.
zmęczę cię, pamięcią wyrzeczeń i filozoficznym
panta rhei. któregoś dnia odlecę.
nieopodal. moje nieporadne anioły
będą zdobić pokoje dzieci, a Mikołaj da papierosa
podczas skromnej Wigilii. jeszcze tylko przywłaszczę sobie poezje
jakiegoś mistrza i rozpocznę nowy rozdział.
tylko odwilż mnie na powiekach,
a kluczem słów zaplątana przeczekam do wiosny.