Przy tablicy urojeń
dziecko, ciągle stoję
pisze mnie (a także mną)
ten sam, nadal żywy błąd;
w cegłach domu echo dzwoni
echem obcym, chód znajomym
obok miru idzie, wzdłuż,
anioł, albo stary stróż;
wiatr uderza o framugę
przez sekundy (bardzo długie)
od twych włosów jednak dłuższe,
bo odbite w jawy lustrze;
a ja trzymam w palcach kredę,
jakbym wiedział, że już nie wiem
przywołany, odwołany
okrążony przez biel ściany;
za którą nie czeka nikt,
tylko blady, siwy świt
opowiadacz i przewodnik
po dekadach nie-łagodnych;
znawca winy, oraz win
z południowych, górskich gmin.
Przed tablicą ciągle trwam
Jak przed jedną (z wielu bram)
ona stoi, wbrew wszystkiemu
a ja szeptem: witaj cieniu…