Motto
Rządzący i Kościół używają homoseksualistów, żeby kanalizować głębokie lęki dotyczące zmian społecznych i obyczajowych./ To dwie połączone sprawy – stan ideologicznej i politycznej homofobii oraz kontrrewolucji obyczajowej dotyczącej gender, czyli emancypacji kobiet.
Rodzice, wyjdźcie z szafy!, Agnieszka Holland (w rozmowie z Wiktorią Beczek), s. 45.
Polskie rodziny do odkrycia
Wiktoria Beczek, „dziennikarka, aktywistka i idealistka”, jak czytam w książce Rodzice, wyjdźcie z szafy!, będącej zbiorem jej wywiadów z rodzicami osób LGB, uchwyciła fascynujący kalejdoskop polskiej miłości rodzicielskiej. W zamierzeniu jest to różnobarwny kobierzec opowieści o tym, jak polscy rodzice stawali się polskimi rodzicami dzieci nieheteroseksualnych. W efekcie powstała wspólna opowieść o świadomym byciu polskim rodzicem. Świadomym, czyli odpowiedzialnym za własną miłość rodzicielską.
Polskim, czyli wystawionym na próbę konformizmu ukrywania tej miłości lub zaprzeczania jej, jeśli stawia nam ona nietypowe wymagania. Fundamentalną nicią tego rodzicielskiego kobierca miłości jest akceptacja dla dziecka, ale i dla samego siebie jako rodzica. Akceptacja siebie i nas razem z lękami, które otwierają na życiowe siły i z nadziejami, które leczą codzienne rany. To książka biblioterapeutyczna, lektura wspierająca siłę więzi rodzin, dla wszystkich kochających rodziców i dzieci. Polskie rodziny nadal zbyt często ranią ukrywając i skrywając indywidualizm ich członków. Zbyt często zgadzamy się na wpychanie do szaf naszych dzieci i rodziców. Wiktoria Beczek oraz jej Rozmówczynie i Rozmówcy dokonali ważnego kroku polskiej narracji rodzinnej, przeszli w swych opowieściach od rodziny do ukrycia do rodzin do odkrycia. Wspólnie opowiadają oni, co to znaczy kochać, bo rodzina to bezwarunkowa miłość. Książka ta powinna być szkolną lekturą obowiązkową dla wszystkich, polskich dzieci i ich rodziców. Lekturą uczącą dojrzałości do bycia świadomą rodziną. Orientacja psychoseksualna to tylko jedna z kalejdoskopu cech każdej i każdego z nas. A miłość bezwarunkowa – stały i uniwersalny fundament rodziny - to jedyna gwarancja naszego rozwoju i pełni życia. O tym jest ta książka. Wiktora Beczek w nocie autorskiej napisała o sobie, że „nie zamierza emigrować”. Deklaracja ta, mądrze przemyślana, daje nadzieję każdej i każdemu z nas, że będąc Polkami i Polakami, możemy być u siebie. Nie musimy kryć się w szafach, nawet jeśli nasza unikalność rani czyjeś poczucie spokoju. Możemy wybrać bycie rodziną. W tej książce siła więzi rodzin jest potęgą kosmiczną. Czyta się ją z nadzieją i radością wiary w polskie rodziny, takie jakimi one są i jakimi chcą one być, z racji krwi lub woli wyboru. Te polskie rodziny do odkrycia zapraszają do ufności i odkrywania nas samych.
Polska leworęczność
W Przedmowie do książki profesor Monika Płatek opowiada historię, świadectwo rodzinne swego leworęcznego Brata. Opowiada cierpienie matki i syna, którzy leworęczność próbują dyscyplinować. W końcu społeczny konformizm nawracania leworęcznych przestaje obowiązywać, bo nauka wyjaśnia, że leworęczność to taka sama sprawność jak praworęczność. Różna, ale równa. Monice Płatek udaje się uchwycić moment dramatu matki i dziecka, którzy własną normalność usiłują dostosować do konformistycznej normy praworęcznej „normalności”. Ta leworęczność to niezwykle nośna metafora polskiego lęku przed społecznym ostracyzmem dyscyplinowania i samodyscyplinowania. Leworęcznym już w Polsce odpuszczono, ale tak samo jest nadal z osobami LGBTQA, których zwyczajność i normalność ciągle mierzy się z heteronormatywną matrycą konformistycznej „normalności” polskich decydentów. Kiedy im ta nasza Polska odpuści? I dlaczego – metaforyczna - polska leworęczność zawsze znajduje swoje reprezentacje w osobach o innej realizacji normy bycia sobą? Odpowiedzi może być wiele. Opowieść Moniki Płatek wzbudza nadzieję dla każdej, dumnej i polskiej leworęczności. To znaczy wspiera ona czytelnika w rodzinnej dumie bycia sobą bez korekty polskiego ogółu. Wspiera trudnym świadectwem, że przestraszony rodzic podlegający polskiej kulturze normy, kiedyś zrozumie, iż ta norma jest zawsze umowna, a absolutna jest tylko ufność w rozwój dziecka. Bo nie ma „naturalności” poza systemem społecznego orzekania o tej „naturze”. A jeśli w ogóle coś jest absolutnie naturalne, to tylko miłość, zaufanie i wiara w drugiego człowieka. W takiego, jakim ona lub on jest po swojemu.
Perspektywa Izaaka
I jeszcze jedna figura opowieści z leworęcznej historii rodzinnej profesor Moniki Płatek. Leworęcznej, czyli świadomej siebie, dumnej z własnej unikalności i akceptacji dla bycie we własnym świecie wartości. Monika Płatek przytacza autorską interpretację „ofiary Izaaka” według jej Brata. Brat czyta ją z perspektywy dziecka, którego ojciec „w Imię Boże” godzi się na śmierć syna. Okrucieństwo i współczesny już absurd tej opowieści stają się przestrogą dla nas wszystkich. Pomyślmy, zanim zgodzimy się na równanie do jakiejkolwiek społecznej, polskiej „normalności”: rodzinnej, szkolnej, towarzyskiej. Autorytety są zawsze zmienne, a nasze życie jest jedno. Jedno jest to pojedyncze życie, na którym cieniem kładą się próby konformizmu. Monika Płatek w interpretacji biografii Izaaka - według jej Brata - odsłania:
Biblijni autorzy w tej mrocznej historii [ofierze Izaaka – przyp. A.K.] na długo przed Stanleyem Milgramem przekazali nam ostrzeżenie przed groźną skłonnością do ulegania autorytetom i do posłuszeństwa tam, gdzie należy wątpić i się nie poddawać. Poddajemy się w poczuciu winy i w obliczu autorytetu. Ulegamy niemocy, niemożności odmowy, zakwestionowania. Mój brat [Moniki Płatek – przyp. A.K.] był przekonany, że cała ta historia [ofiary Izaaka - przyp. A.K], wielokrotnie roztrząsana, najczęściej nie trafia w sedno. Jest przecież jednym, wielkim potępieniem oportunizmu, konformizmu i strachu! Złościły go więc te wszystkie gadki o tym, że chodzi tu o boskie miłosierdzie i posłuszeństwo wynagrodzone. Sedno, jego zdaniem, tkwi tymczasem w przyswojeniu sobie na przykładzie Abrahama potrzeby krytycznego myślenia. Ta przypowieść skłania do ćwiczenia nonkonformizmu, odmowy, twardego mówienia: nie! Mój brat uważał, że fałszywe interpretowanie historii Abrahama bierze się z celowego pomijania perspektywy Izaaka. Trzeba spojrzeć na tę przypowieść z perspektywy dziecka, żeby ją właściwie zrozumieć. I co Izaakowi z tego, że nie został zarżnięty, skoro musiał żyć ze świadomością, że ojciec na żądanie władzy, gotów był go poświęcić. Że zamiast solidarności z dzieckiem zwyciężył oportunizm, konformizm i strach?! Co Izaakowi z tego, że głos w ostatniej chwili zmienił zdanie, skoro ojciec palcem w bucie nie kiwnął i szykował mu stos. Tam, gdzie Izaak ma prawo żądać szacunku, uznania i ochrony, spotyka go samotność. (s. 9-10).
Ta opowieść to gotowa biblioterapia dla każdej polskiej rodziny. Dla rodziców niesie ona przekaz: wierzcie we własną miłość do dziecka, słuchajcie autorytetu tej miłości, dla dzieci: zrozumcie miłość rodziców i dajcie im własną odwagę bycia. Prawdę mówiąc: (podobnie jak Brat Moniki Płatek przypowieściową ofiarę Izaaka) jako dziecko czytałam parabolę modlitwy Chrystusa w Ogrójcu. Perspektywa Chrystusa proszącego o „oddalenie tego kielicha” podporządkowana została „Woli Ojca”. Chrystus się na tę wolę zgodził. A ja sama – przyznaję - nigdy do końca nie zrozumiałam, dlaczego Bóg Ojciec „nie oddalił od Syna tego kielicha” męczeństwa. Oczywiście nauczyłam się ekskluzywnie i uniwersytecko hermeneutyki biblijnej, Ojców Kościoła i Tradycji, ale emocjonalnie nigdy nie pojęłam losu Chrystusa. Przecież miłość do życia jest miłością rodziny. Nigdy nie przyjęłam opowieści o Tradycji Kościoła jako magisterium, instytucji nauczenia mnie miłości rodzinnej. Ale to już inna opowieść. Do takich opowieści o niezrozumieniu świata skłania terapeutycznie książka.
„Nie robimy im łaski”
Autorka Wstępu, Aneta Ostrowska, Wiceprezeska Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Osób Homoseksualnych, Biseksualnych i Transpłciowych AKCEPTACJA, a prywatnie dumna mama Wiktorii Beczek, pisze, że książka „ma szansę spełnić rolę <<terapii zastępczej>>” (s.19.), tam gdzie Stowarzyszenie Akceptacja nie sięga geograficznie lub mentalnie. Na pewno tak. Na pewno suma tych świadectw pomoże rodzicom i dzieciom opuszczonym w ich lękach. Jest ich w Polsce sporo. Nadal na te lęki pracują funkcjonariusze polskiej władzy duchownej i świeckiej. Dla nich taka „terapia zastępcza” może być wsparciem na najbardziej podstawowym poziomie. Nauczy ich ona akceptacji dla nich samych jako rodziców akceptujących własne dzieci. Tak, sformułowanie to brzmi jak tautologia, a jednak nie zawsze rodzina to bezwarunkowa miłość nas samych w naszym byciu sobą. Aneta Ostrowska nie wzięła jednak pod uwagę, jak wielkim wsparciem dla polskich rodziców i dzieci oraz - po prostu - polskich rodzin może być ta książka. Wsparciem w dumie z bycia rodziną po swojemu. I nie chodzi tylko o nasze orientacje, gender, style życia. Chodzi o odwagę bycia szczęśliwym. Po swojemu. U siebie. W Polsce. O książce rozmawiałam z wieloma rodzinami. Z takimi, w których homoseksualność dotąd nie zaistniała. I wielokrotnie słyszałam o świętym prawie do życia w małżeństwach jednopłciowych rodziców z dziećmi, rodzonymi lub adopcyjnymi: „nie robimy im łaski”, „mają prawo”. Dlaczego głos tych zwykłych, przeciętnych, miejskich i wiejskich rodzin (bo od urodzenia mieszkam na wsi), które „nie robią łaski” takim samym jako one - zwykłym, przeciętnym, miejskim i wiejskim rodzinom (w dowolnej konfiguracji tej rodziny) tak trudno przebija się w Polsce? Dlaczego tych przeciętniaków ciągle zakrzykują produkty medialnych jatek? Agnieszka Holland słusznie mówi o homofobicznej eskalacji lęków przed wolnością w filtrze dyskryminacji kobiet. Kulturowa opresja kobiecości od czasu do czasu zmienia swoje polskie obiekty. Bywają nimi Żydzi, feministki, humaniści, bywają osoby homoseksualne. Ten – jak trafnie ujmuje Holland – „homofobiczny folklor” posiada swój chłopsko-pańszczyźniany korzeń. Jeśli nie ukoimy tego polskiego lęku przed byciem sobą, znajdzie on następny obiekt agresji. Kto nim będzie po osobach homoseksualnych? Imigranci? Osoby bezpłodne? Artyści? Niech to pytanie zadadzą sobie wszyscy ci, którzy nie wierzą, że każdy z nas jest jakąś mniejszością. Książka Rodzice, wyjdźcie z szafy! to polska, narodowa biblioterapia rodzin ku odwadze bycia rodziną. Co jeszcze jest w Polsce do ukrycia? Wiek? Choroba? Przemoc w biografii? O tym książka nie mówi wprost, prowokując indywidualne opowieści czytelnicze. Co jest do odkrycia? O tym mówi bezpośrednio, ciepło, rodzinnie. Do odkrycia są kochające, polskie rodziny w opowieści Rozmówczyń i Rozmówców Wiktorii Beczek. To biblioterapia naszych, polskich rodzin. Niezależnie od tego, czego ich coming out miałby dotyczyć, jeśli jest im on potrzebny.