raz na miesiąc dzwoniłem: z dołu i góry,
w niezmiennym tembrze głosu ukrywałem historie,
których i tak wolałbyś nie znać, a gdybyś poznał
- czy byś zrozumiał?
może to kara za grzechy syna, antyczna tragedia,
w której nić Ariadny prowadzi donikąd,
bo ja nigdy nie umiałem zrozumieć oddalenia,
zwłaszcza tego dobrowolnego.
kiedy się spotykamy jesteś uśmiechnięty
i ja jak lustro odbijam ten uśmiech, co krzywizną
boskiego cieśli ma podobne kąty, brew podobnie nam
unosi w górę, obce manewry.
dziś jesteś na FB, zapraszasz mnie do znajomych.