Wizyta syna w domu
starców to jak kilkogodzinny
karnawał darowany przez Boga
I cóż ci synu mogę zostawić
po sobie – tę garść nikomu
niepotrzebnych wierszy i swoją
zbędność na tym świecie Nie
chciałem dla ciebie być ciężarem
Jestem z tym kamieniem
na duszy ciężarem dla
siebie Ja już tylko czekam
aż w końcu spadnie ta
gilotyna Pochowaj mnie
skromnie i nie płacz bo
nie trzeba Może trafię
do wyśnionego nieba