Tyś taki wielki
że mnie nie widać
kiedy staję przed tobą
uśmiech z porcelany
co się potłukł
tak rzeźbił na chmurnym
niebie
że blask maleńki
nawet nie zapłonie
mówisz- skruszony?
a skądże znowu
to nie dlatego
wrosłem w źrenicę -
to tylko tęsknota moja
z płonącą gwiazdami głową
swoje skrzydła
brudne i niewyzwolone
że nawet fruwać nie chcą
bo ich łzy łoskotem kamieni
jak zatrwożone moje cienie
przed twoja zasłoną
w zaświatach na brzegu i lustrze
gdzie ręce moje
takie bezdomne zbyt oddalone
przeganiają przed sobą
zadumane drogi
gdzie noce tylko co
gwiazdami sypały