Archiwum

Marian Grześczak - Nadmorskie młyny historii

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Książka ułożona jest z dwudziestu sześciu opowieści i impresji o bardzo zróżnicowanych długościach, od „opowiadaniowych" Kręgli poczynając, na „poetyckiej" Ciszy kończąc.

Narracja artystyczna korzysta z wielu sposobów przekazywania treści, m.in. opisu, komentarza, monologu, dialogu, czy środków głębiej poetyckich, takich jak metafora lub porównanie.

Różnorodność formalna szalenie wzbogaca tę prozę i czyni ją atrakcyjną w czytaniu. I choć wszystkie  opowieści układają się w ciąg fabularny, zatem można je czytać jak powieść z początkiem i końcem, to równocześnie możliwa jest lektura fragmentaryczna, każdej opowieści osobno, jako tekstu samego w sobie. Można też teksty te tasować niczym karty do gry, czytać bez ustalonego przez autora porządku.

Rzecz dzieje się nad morzem w ściśle określonym czasie, mianowicie od końca drugiej wojny światowej do współczesności. Początek jest zaznaczony wyraźnie opowieścią o tym, jak Porębę (bo tu jest umiejscowiona akcja) opuszczają dawni mieszkańcy, a zasiedlają przesiedleńcy ze Wschodu. Koniec oznakowany jest bardziej aluzyjnie jakimiś napomknieniem  do strajków i czerwonego napisu Solidarność. W środku egzystują „Ptaki i ludzie" Poręby Morskiej opisane z konkretnością i czułością przez Eugeniusza Koźmińskiego.

Dowód o ptakach (str. 124):

„Ptaki podobno kiedyś były ludźmi, lub miały nimi być w pierwotnym zamyśle Stwórcy. Karmił je deszczem i wiatrem, uczył tylko dobroci, lecz patrząc na ponure szeregi mew, stojących teraz nieruchomo na palach wychodzących w morze trzeba żałować, że Bóg zmienił swoje plany. Przyłbice tych posępnych żołdaków, opuszczone nisko mimo południowego upału, mówiły każdemu:

- Coś się stanie, coś się niedługo stanie! W oczekiwaniu na to wydarzenie stały, wierne zasadom, jak straże na murach zamkowych, przestępując z nogi na nogę coraz bardziej niecierpliwe".

Dowód o ludziach (str. 100):

„Pochylił się, by lepiej słyszeć szelest pszczelej mowy, przybliżyć sens nieprzeniknionego gąszczu sylab. O czym mówiły między sobą? Czy były to rozmowy sennych robotników, wypoczywających nareszcie po trudach upalnego lata, jakieś proste zdania, z których niewiele wynika? A może ten szum zwiastował jakąś tragedię owadziego świata, bunt moskiewskiego motłochu, śmierć pszczelego cara? Brończyc wyobraził go sobie, jak siedzi w środku, oblepiony innymi i samotny, czekający na swój los, który zgotują mu hordy żołnierzy, teraz wachluje jeszcze powietrze, chociaż z nisko opuszczonych łbów już emanuje nienawiść".

Narracje w „Ptakach i ludziach" toczą się na czterech równoległych planach:

  1. miasteczko, z jego ulicami, domami, kościołem, knajpą, plażą, przystanią rybacką;
  2. wybrani przez narratora mieszkańcy miasteczka (Poręby): rybacy, ich żony, dzieci, nieobyczajne panienki, dziwacy, głupek Wesołek, ksiądz, pisarz, pretensjonalista co wypada z wysokiego piętra agencji towarzyskiej i - lecąc w dół - podgląda sąsiadów przez okna;
  3. urlopowicze, czyli wymienne co sezon elementy stabilnego, wydawałoby się, życia Poręby, wymienne, a więc ustawicznie destabilizujące porębiańską zasiedziałość;
  4. poetycka przejrzystość, czyli język, który Koźmiński obrał do snucia opowieści, łączy nadając treści sens metaforyczny. Jest to język gęsto zmetaforyzowany, udanie utrzymujący równowagę między brzydotą ludzi a pięknem ptaków, i trafnie zrównujący brutalność jednych i drugich. (Zrodziła się w ten sposób przejmująca metafora).

Opowieści Koźmińskiego dzieją się w miejscu realnym, ale są zapisywane i powiększane na dwóch innych, mocniej metaforycznych przestrzeniach: nieba i morza. Niebo jest przestrzenią ptaków i ludzkich marzeń. Morze jest przestrzenią ludzi (rybaków) i ptasich głodów. Piórkowe (w sensie plastycznym) obrazy mew E. Koźmiński wykonał doskonale.

Pomiędzy niebem a morzem ułożyła się na ziemi Poręba, żywa, więc się rozciąga, rośnie w górę, rozkrzewia znakami byle jakiej cywilizacji, w tym swoim pędzie w przyszłość zapomina o zasadach moralnych i - zdaje się podszeptywać autor - nie ma na to żadnej rady.

Pewnie dlatego przywołuję z pamięci dwa tylko nazwiska pisarskie, w kontekście „Ptaków i ludzi" symboliczne: Jalu Kurka od powieści „Grypa szaleje w Naprawie" i Gabriela G. Marqueza" od powieści „Sto lat samotności".

Mimo wszystko przecież w Porębie, jak w Naprawie, jak w Macondo, życie trwa i największe nawet młyny historii i czasu nie są w stanie odebrać mu sensu.

 

Eugeniusz Koźmiński, Ptaki i ludzie, Koszalin 2003, Wydawnictwo Alta Press, ss. 216.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.